Lizaki zmieniły się w papierosy, grzeczne stały się grzesznymi. Praca domowa umarła śmiercią naturalną, a telefony są używane w klasie. Cola zmieniła się na wódkę, a rowery na samochody. Niewinne pocałunki przeistoczyły się w dziki seks. Pamiętasz kiedy ,,zabezpieczyć się'' znaczyło założenie kasku na głowę? Kiedy najgorszą rzeczą, którą mogłaś usłyszeć od chłopaka było to, że jesteś głupia? Kiedy ramiona taty były najwyższym miejscem na świecie, a mama była bohaterem? Twoimi największymi wrogami było twoje rodzeństwo? Kiedy w wyścigach chodziło tylko o to, kto pobiegnie najszybciej? Kiedy wojna oznaczała tylko grę karcianą. Kiedy wkładanie krótkiej spódniczki, nie oznaczało, że jesteś suką. Jedynymi ,,narkotykami'' były lekarstwa na kaszel, a zioło oznaczało pietruszkę, którą twoja mama dodawała do zupy? Największy ból jaki czułaś to pieczenie zdartych łokci czy kolan. I kiedy pożegnania znaczyły tylko ,,do zobaczenia jutro''.
I wszyscy powtarzają ,,takie jest życie'', zapominając o tym, że życie jest takie, jakie sobie sami zbudujemy. To wszystko nasza wina.
Moje uczucia... tęsknota za jedynymi osobami, które znaczyły coś jeszcze w tym cholernie niesprawiedliwym życiu, smutek z powodu utraty Luka, grożącemu każdemu chłopakowi, który stanął w progu drzwi ,,luksusowej i ogromnej rezydencji'', Mirandy uczącej mnie podstaw malowania i Amandy, robiącej najlepsze naleśniki na świecie. Żal do życia i Boga, że odszedli tak szybko i niespodziewanie, niedosyt, że nie wszystko zdążyłam im powiedzieć. Te wszystkie emocje zajęły cały mój umysł, a ja nie byłam w stanie myśleć o niczym innym, jak nie o...
- Nie, to nie prawda, to nie może być prawda – tylko tyle zdołałam z siebie wydusić poprzez łzy, odsuwając się powoli, krok za krokiem od Marie. Stała się potworem, którego należało się bać.
- Chloe naprawdę mi przykro – także płakała – Nie chciałam żeby to wszystko tak się potoczyło, ale to ty byłaś naszym priorytetem, nie mogliśmy chronić równocześnie ciebie i ich. Ze względu na twoje umiejętności...
- Przestań – przerwałam jej, szlochając głośno. – Ja nie mam żadnych umiejętności, co wy mi do cholery wmawiacie?
Marie podeszła bliżej, wyciągając swoją delikatną rękę w moim kierunku. Więc ja gwałtownie i impulsywnie zrobiłam to samo, chwytając ją prawą dłonią za nadgarstek.
W pomieszczeniu nagle zgasła świecąca jasno jarzeniówka, pogrążając cały pokój w przeszywającej ciemności. Moja głowa znowu wypełniła się tysiącem bezużytecznych informacji szybko przelatujących przez mój umysł. To to samo co wczoraj, gdy próbowałam wyrwać różę Marie z leśnego podłoża, ale teraz odczuwam to milion razy mocniej. Zamykam oczy, nie mogąc wytrzymać. Widzę jakieś obrazy, które umykają zanim zdołam je rozszyfrować. Pojawia się ból, o wiele silniejszy niż przedtem. Nagle dziwne ciepło zaczyna rozchodzić się po całej mojej prawej dłoni, później ręce, aż obejmuje całe moje ciało i wkracza wewnątrz niego. Czuję coś. Coś gorszego od bólu głowy. Jakby ktoś rozerwał na pół moje serce, a później powoli zszywał nićmi, nie zwracając na mnie uwagi. Zaczynam krzyczeć i całą siłą próbować oderwać od Marie własną dłoń, rozżarzoną niczym węgiel.
Nie mogę jasno myśleć, ale wydaje mi się, że nie mija dużo czasu, a do pomieszczenia wbiega jakiś mężczyzna i próbuje nas rozdzielić. Gdy mu się udaje, Marie opada nieprzytomna na ziemię, a jarzeniówka zapala się i rozświetla jasną poświatą ciemny pokój. Chwieję się na własnych nogach, nie mogąc utrzymać równowagi. W głowie mi się kręci, a cały świat wiruje.
Po chwili dostrzegam poruszenie i do sali wbiegają kolejni dwaj mężczyźni. Jeden zbliża się do mnie niebezpiecznie szybko. Wystawiam w przód prawą rękę, odwracam głowę i zamykam oczy, oczekując śmierci, a gdy ona nie nadchodzi, otwieram je ponownie. Przede mną na wysokiej na trzy metry, zielonej lianie wisi mężczyzna, który przed chwilą pędził w moją stronę. Wierci się, próbując uwolnić z uścisku rośliny, zwężającej się coraz bardziej i bardziej na jego szyi. Macha nogami w powietrzu, chcą dosięgnąć podłogi. Oddycha ciężko ostatkami sił, pozostałymi w jego płucach.
Nie wiem co się dzieje, ale dziwny symbol na mojej prawej dłoni świeci mocno. Widzę jak Marie powoli odzyskuje przytomność i wstaje z podłogi. Otwiera szeroko oczy i zerka na swoją prawą dłoń. Potem przenosi wzrok na mnie i zaczyna krzyczeć.
- Chloe, co ty robisz?!
To ja stałam się potworem. To ja duszę tego faceta na własnych oczach. To ja próbuje odebrać mu życie. Opuszczam rękę w dół i siadam z otwartymi ustami na podłodze, patrząc się na wielką lianę, znikającą pod podłogą. Mężczyzna upada z łomotem na ziemię i zaczyna ciężko dyszeć, łapiąc się za siną szyję.
Łzy wchodzą do akcji, płynąc niczym strumienie z moich brązowych oczu. Nie kontroluję ich, tak jak nie kontroluję tego dziwnego lśnienia na prawej dłoni.
Marie powoli zaczyna iść w moim kierunku, na co ja gwałtownie się podnoszę.
- Nie, proszę, nie zbliżaj się, tobie też zrobię krzywdę – mówię, kierując się do otwartych drzwi.
Kolejna liana pojawia się znikąd, uderzając w ścianę i robiąc w niej wielką dziurę. Jasne słońce od razu wlewa się do małego pomieszczenia, ukazując mi kolejną, lepszą drogę ucieczki. Korzystam z niej, wybiegając na zewnątrz.
- Pozwólcie jej – słyszę za sobą głos Marie.
Wszędzie walają się rozrzucone kawałki betonowej ściany, a w przeciągu kilometra nie ma nikogo, kto mógłby zobaczyć ten mały wybuch. Zauważając przed sobą las, zaczynam kierować się w jego stronę. Spoglądam za siebie i ku mojemu zdziwieniu nie widzę tych zboczonych mężczyzn gapiących się na mój tyłek, tylko małe, różno kolorowe kwiatki, wyrastające spod moich stóp. Nie przejmuję się nimi i biegnę dalej. Gdy znów spoglądam do tyłu, nie widzę już nic oprócz drzew. Postanawiam przystanąć i złapać dech. Wtem spokojną ciszę zakłóca pęknięcie gałązki, przypominające mi poprzedni wieczór. Szybko się odwracam, a z mojej dłoni wylatuje drewniana strzała, pędząca z zabójczą prędkością w kierunku odgłosu.
- Jestem aż tak odpychający?
CZYTASZ
Escape before Sunrise
FantasyJedna impreza. Jedna noc. Jeden wypadek. A całe twoje dotychczasowe życie, może już nigdy do ciebie nie wrócić. Chloe Davis to zwykła siedemnastolatka. Po za niespotykaną urodą i przerażającymi koszmarami, nawiedzającymi ją prawie każdej nocy, nic...