Rozdział 17 I dziewczyno, która zemdlała dzisiaj na mój widok.

85 7 10
                                    

Miłego czytania. ;) Jeśli jeszcze ktoś mnie nie obserwuje to uprzedzam, że nie gryzę jak bohaterowie mojego opowiadania.🐾🌙

Nieubłaganie zbliżała się ciemność

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Nieubłaganie zbliżała się ciemność. W przeciągu paru chwil była w stanie spowić każdy, najmniejszy zakamarek, przedostać się w miejsca niewidoczne dla ludzkiego wzroku, posadzić w naszych umysłach ziarenko strachu i dążyć do tego, by rozkwitło na dobre, oplatając grubymi pędami naszą podświadomość. Była nieugięta, zdeterminowana i gotowa na wszystko. Była taka jak ja.

Dumnie i z jak największą gracją, będąc niczym śnieżnobiały maltańczyk, prezentujący swoje lśniące futerko na wystawie psów w Nowym Yorku, księżyc uwidocznił się ponad czubkami dostojnych iglaków. Przypominał bardziej zaokrąglonego rogalika, niż psa, ale przecież ludzka wyobraźnia nie zna granic, a już tym bardziej moja.

Jeszcze dwa dni temu, w noc N.I.W.L.'u, w noc, która przejdzie do historii, nie jako wieczór dziwnego wypadku, tylko jako wieczór odkrycia płomiennego romansu najlepszej przyjaciółki i własnego chłopaka, idealnie nadającego się na pierwsze strony gazet, wtedy jeszcze kochałam noc. Ciemność, księżyc i wszystko co towarzyszyło tej porze dnia, sprawiało że czułam się... dobrze. Nie myślcie, że skakałam niczym wilkołak po dachach domów sąsiadów, albo jak wampir, okradałam karetki z krwi A Rh-, po prostu wtedy noc, nie była w stanie zasiać tego małego ziarenka niepokoju w moim umyśle. Lecz piętnastego lipca, kierując się w stronę Sali Treningowej, ten kwiat zdołał już wyrosnąć i objąć zasięgiem cały mój rozum.

Marie zgodziła się bym sama poszła odszukać Nicky, ale pod warunkiem, że Tobias dopilnuje by ilość drzew w Akademii nie powiększyła się jeszcze bardziej, więc byłam teraz sama z Tobiasem. Nikt nie wiedział gdzie podziała się moja współlokatorka, po niewielkim zajściu z jej mocą, nikt oprócz mnie. W mojej głowie uaktywnił się jakiś dziwny radar, który kierował mnie wprost do niej. Jednym słowem posiadałam własny GPS namierzający ludzi, którym namieszałam w mózgu.

W pośpiechu szliśmy czerwona ścieżką w stronę głównego budynku. Najmniejsze odgłosy wprawiały mnie w drżenie. Choćby szmer w gęstych zaroślach, powodował wzrost adrenaliny, która normalnie nigdy nie pojawiła by się w takich okolicznościach. Byłam żywym kłębkiem nerwów, a silny ból prawej dłoni na pewno tego nie ułatwiał. Pieczenie z minuty na minutę stawało się coraz gorsze, a znamię pulsowało ciepłem i parzyło skórę. Rękawiczki nie zdawały już rezultatu, ponieważ nie ważne czy ktoś dotknąłby mojej dłoni, czy najmniejszego palca u stopy i tak wszystko zaczynało się od początku.

Oprócz nas, na zewnątrz nie było nikogo. Wyczuwałam mnóstwo osób w jednym z budynków, w którym za pewne trwała teraz kolacja. Ale nawet jedzenie, nie było w stanie oderwać paru uczniów od ćwiczeń.

Sala Treningowa mieściła się tuż za budynkiem szkolnym i była chyba najbardziej tłocznym miejscem, oczywiście tuż po stołówce. Obok niej stało boisko do koszykówki, na którym grało kilkoro chłopaków w strojach Akademii, a wewnątrz znajdowała się główna sala z siłownią i parę mniejszych, specjalnie przystosowanych do umiejętności uczniów. Nicky siedziała pod rozłożystym dębem, wpatrując się w pustą przestrzeń, a jakiś blondyn kucał obok niej, trzymając rękę na jej plecach. Jego usta poruszyły się, a moje uszy wychwyciły odległe o sto metrów fale dźwiękowe.

Escape before SunriseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz