Rozdział 15 Och, więc jesteś dziewicą?

79 10 14
                                    

Zawsze przychodzi nam zrobić coś na maksa głupiego w najmniej odpowiednich momentach. Z reguły trzymam się z daleka od sytuacji, w których ktoś zobaczy moją seksowną bieliznę, odsłoniętą dzięki podwiniętej spódniczce. I może nie mam aktualnie pełnej michy kleistego spaghetti na twarzy, może nie jestem znana na you tubie z popisów kaskaderskich, dzięki którym wykonuje epicki upadek i łamię sobie wszystkie kości, może nawet byłabym w pewnym sensie n o r m a l n a, gdyby nie to wielkie drzewo. Może to gówniane słowo. No bo przecież morze może nie jest niebieskie.

Tak wiec przejdźmy do rzeczy, ponieważ normalność nie jest w moim stylu.

Wdech. Gigantyczne, no oko mierzące tyle, że na oko nie da się tego zliczyć zimozielone drzewo, którego dostojny, o średnicy około dwóch metrów pień idealnie nadawałby się na przytulne mieszkanko, swoją brązową, wpadającą w dziwny odcień oliwkowej zieleni korą, dotykało mojego leciutko zadartego w górę noska, który dodawał mi niezwykle uroczego charakteru. I wydech.

W sumie jak się to opisuje to nie brzmi to jakoś bardzo imponująco. Monumentalne, kolosalne, monstrualne... tak, tak lepiej.

- Powiedz, że widzisz tulipana – odezwałam się, zwracając się w stronę Nicky, która wyglądała zapewnie tak samo blado jak ja. Idealny odcień na lakier samochodowy ,,Trupie lato''.

- No wiesz... zerwać parę liści, trochę je pomniejszyć i wtedy, może... - odpowiedziała, gestykulując ze skwaszoną miną. Widać, że totalnie nie umie kłamać.

Złapałam się obiema rękami za głowę, opuściłam ją w dół i głęboko westchnęłam.

- Nie ma tego złego, przynajmniej wiemy, że nadal masz moce Marie - odparła Nicky, podchodząc do mnie i kładąc mi rękę na ramieniu. Dokładniej, na nagiej skórze mojego odkrytego ramienia. I gdy poczułam dziwne, łaskoczące ciepło w tyle głowy, już wiedziałam, że wszystko znowu zaczyna się od początku.

Oczy automatycznie same mi się zamknęły, chociaż z całych sił starałam wyrwać się z umysłu Nicky. Pierwszy rozpalony przebłysk jej wspomnień zniknął jeszcze szybciej niż się pojawił, więc przypominał bardziej wyblakły obraz pozostawiony za długo na słońcu, niż scenę, która nadeszła zaraz potem.

Znajdowałam się w czyimś bardzo zadbanym ogródku i oglądałam kopiącego w nim wielkie dziury golden retrivera. Ziemia przybliżała się i oddalała widziana z perspektywy huśtawki, a moje różowe buciki w serduszka, a raczej buciki pięcio-, sześcioletniej wersji Nicky, kołysały się w rytm śpiewu ptaków i cykania świerszczy, schowanych w gąszczach głęboko przed ludzkim wzrokiem. Byłam malutką, rudowłosą dziewczynką, pokrytą drobnymi piegami na całym ciele, której uśmiech, gdyby został udokumentowany, mógłby zostać spisany w Księdze Rekordów Guinnessa jako ,,najradośniejszy uśmiech, jaki ktokolwiek jest w stanie z siebie wykrzesać''.

Niestety uśmiech zniknął nagle i gwałtownie, zamieniając się w przerażenie i strach malowane ciemnymi barwami na mojej twarzy. Ziemia pod moimi stopami najpierw zaczęła się nerwowo trząść, jakby ktoś potrząsał nią z całej siły, a później otworzyła się, wciągając mnie do środka. Nie zdołałam zobaczyć co się dzieję, nie mogłam wydobyć ze swoich malutkich ust nawet odrobiny siły by zawołać o pomoc, kiedy niespodziewanie wielka, zielona liana owinęła się wokół mojej talii, wyciągając na powierzchnię. Widziałam tylko odłamki mebli ogrodowych i części korzeni kwiatów, spadających w ciemną otchłań, a za chwilę pokrytą takim samym strachem twarz blondwłosej dziewczynki, stojącej przy krawędzi dziury z wyciągniętą przed siebie ręką. I wtedy obraz się rozmazał, ponieważ mój mózg zdołał myśleć tylko o jednej rzeczy. O parzącym skórę mojej prawej dłoni lśniącym znamieniu słońca. Ciepło zdążyło rozprzestrzenić się w całym moim ciele i dotrzeć do wszystkich jego zakamarków. Uczucie to przypomina nieustającą gorączkę, której towarzyszy czterdziestostopniowy upał w mikrofalówce.

Escape before SunriseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz