Roxy obudziła się przed Tomem, ubrała się i patrzyła przez okno na wracające do życia miasto. Było cicho i jeszcze trochę ciemno. Chłodny wiatr rozwiewał jej brązowe włosy. Bardzo lubiła spoglądać z wysoka na wszystko dookoła. Nie raz wchodziła na drzewo czy dach. Niestety wszystkie te wycieczki, kończyły się szlabanem. Pani Florens uważała, że to niebezpieczne i bez sensu. Filip myślał co innego. Kiedyś zabrał Roxy na dach domu w samym środku nocy. Oglądali razem spadające gwiazdy i razem wymawiali życzenia. Było to w dzień jej dziesiątych urodzin. Niestety Mary się o tym dowiedziała, Filip musiał słuchać jej narzekań, a Roxy dostała kolejny szlaban. Dziewczyna uważała, że słuchanie pani Florens było stokroć gorsze od tortur. Pamiętała jak po takich wykładach Filip prawie ogłuch na jedno ucho.
Uwagę Roxy przykuł pewien mężczyzna w czarnym garniturze z mocno pokręconymi, długimi włosami. Starał się zakrywać twarz, jakby nie chciał, by ktoś go rozpoznał. Szedł wzdłuż ulicy Pokątnej. Nagle z jednego z domów wyszedł pan Florens. Kiedy nieznajomy go zobaczył, podbiegł do niego i oby dwaj zaczęli się witać jak starzy, dobrzy przyjaciele. Filip był również dziwnie ubrany, a mianowicie w długi, czarny płaszcz. Po chwili weszli do środka jakiegoś budynku. Więcej się razem nie pokazali. Bardzo ciekawiło ją kim był ten mężczyzna i co tu robił. Jednak właśnie obudził się Tom. Roxy postanowiła nie mówić o zdarzeniu swojemu bratu.
Po godzinie do ich pokoju wszedł Filip, z wielkim uśmiechem i powiedział:
- No, bierzcie wszystko, co wasze i jedziemy na stację.
Rodzeństwo posłusznie wstało i spakowało swoje walizki. Znieśli swoje rzeczy na dół. Schody, po których schodzili były wyjątkowo kręte i strome. W knajpie było już pełno czarodziei, a wsród nich Roxy, zauważyła nieznajomego.
Przyjrzała mu się bliżej. Teraz już wiedziała, że gdzieś go już wcześniej widziała, a przynajmniej jego wąs pod nosem. Kiedy ów mężczyzna zauważył zainteresowanie ze strony Roxy, wstał i zniknął jej z oczu. Pan Florens zapłacił gospodarzowi za nocleg i kazał dzieciom zabrać walizki i iść do samochodu. Roxy i Tom wzięli torby i wraz z Filipem wyszli.Na stacji było mnóstwo peronów. Dzieci zastanawiały się nad tym, do którego wsiądą i już po chwili znaleźli się tuż przed dziewiątym i dziesiątym.
- No. Teraz musicie się rozpędzić i wjechać dokładnie miedzy peronem dziewiątym i dziesiątym! - powiedział zadowolony Filip.
Tom patrzył na pana Florensa z politowaniem, ale kiedy zobaczył jak jakiś chłopiec wbiega w mur i znika, nie miał więcej pytań.
- Cześć, jestem Jasper! - zapytał chłopiec - też jedziesz do Hogwartu?
- Tak, a ja jestem Tom! Zaprzyjaźnimy się? - zapytał Jaspera Tom.
- Jasne! - odpowiedział.
Chłopcy rozmawiali ze sobą o Hogwarcie i o innych rzeczach, o których powinien wiedzieć czarodziej. W tym czasie Roxy rozglądała się dookoła i nagle zobaczyła pewnego chłopca. Był niski, bardzo gruby i miał nos zaklejony plastrem. Krótko mówiąc wyglądał jak świnia. Wokół niego stała gromadka dzieci, które słuchały go z zainteresowaniem:
- Mój tatuś jest tak bogaty, że mógłby kupić ten pociąg! Mógłby kupić ten peron! Mógłby kupić tę całą stację! Mógłby kupić to miasto!...
Roxy już wiedziała kim jest ten chłopiec. Przecież dostał od niej w nos! Postanowiła pokazać się mu. Podeszła do niego i uśmiechnęła się szyderczo. Dzieciak natychmiast odskoczył i zapytał wystraszony:
- Aaaa... ty... też do Hogwartu?
- No i chyba nie masz nic przeciwko? - odpowiedziała mu grzecznie Roxy.
Chłopiec nic nie odpowiedział. Odepchnął jednego ze swoich towarzyszy, złapał za wózek z waliskami, wziął rozbieg i wjechał prosto w mur. Roxy nie była zadowolona, ponieważ chciała się z nim jeszcze trochę podroczyć.
- No, teraz wasza kolej... Roxy idź pierwsza - zaproponował Filip. - jest taka podobna do ojca - po chwili powiedział cicho do siebie.
Roxy wzięła rozbieg i z wielką prędkością wjechała w mur. Po chwili znalazła się na peronie dziewięć i trzy czwarte. Na stacji stał stary, ciężki, czarny pociąg. Zdawał się być nieskończenie długi. Wiele czarodzieji było dookoła. Jedni wsiadali, inni machali, a jeszcze inni wysiadali. Był tam ogromny tłok. Niestety Roxy nikogo nie znała. Tuż za nią pojawił się Tom, a później Filip. Dzieci załadowały walizki i wsiadły do pociągu. Po drodze machali na pożegnanie panu Florensonowi. Chwile pózniej pociąg ruszył.
CZYTASZ
Tom, Roxi i Tajemnicza Komnata
FanfictionTom i Roxy to sieroty, których nikt, nigdy nie chciał. Zawsze się wspierali, dodawali otuchy, by nie czuć się samotnym. Pewnego razu przygarnęła ich rodzina Florensów. Mieli nadzieje, że w końcu bedą mieli swój dom, gdzie bedą kochani. Ich życie, je...