Pewnego słonecznego dnia pan Florens kazał rodzeństwu się spakować. Dostali po walizce i włożyli do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Po godzinie byli już spakowani, więc wsiedli do samochodu i pojechali do miasta. Pan Florens jak zwykle starał się ich rozweselić. Opowiadał kawały, śpiewał piosenki lub po prostu rozmawiał z nimi. Samochód wjechał w starą uliczkę i po chwili zatrzymał się na parkingu za starą, opuszczoną fabryką.
- No, moi drodzy, wysiadamy. Jesteśmy na miejscu, tylko zostawcie tu na razie swoje rzeczy - powiedział Filip.
- To jest ten cały Hogwart? - zapytał Tom.
Pan Florens roześmiał się i kazał podążać za sobą. Skręcili w zaułek, potem przeszli przez drzwi i znaleźli się tuż przed wysokim, umięśnionym mężczyzną.
- Ma pan może ogień? - zapytał mężczyznę pan Florens.
Ten otworzył drzwi, ukłonił się nisko i wpuścił ich do środka. Nagle znaleźli się na bardzo ruchliwej ulicy. Wszyscy tu chodzili niezmiernie dziwnie ubrani. Dzieci przyglądały im się z zainteresowaniem.
- No to jesteśmy na miejscu. Ulica Pokątna. Tutaj kupimy wszystko, co będzie wam potrzebne w Hogwarcie! - powiedział uśmiechnięty Filip.
Tom i Roxy jeszcze przez dłuższy czas nie mogli dojść do siebie. Więc Filip szturchał ich i powtórzył to, co wcześniej powiedział.Pan Florens wyciągnął z kieszeni kartkę z listą zakupów.
- Co my tu mamy... Ach... Najpierw musimy kupić wam mundurki. To najważniejsza rzecz! - zawołał z radością Filip.
Jeszcze nigdy nie był aż tak szczęśliwy jak dzisiaj. Może to dla tego, że nie musiał słuchać uwag Mary? Może to miejsce przywołuje mu dobre wspomnienia? Może państwo Florens się tu poznali? Jednak na te pytania ani Tom, ani Roxy nie znali odpowiedzi.
- Najlepsze mundurki kupimy... No jakże się ten sklep nazywał... - zastanawiał się Filip, jednocześnie rozgladając się dookoła - 'MADAME MALKIN - SZATY NA WSZYSTKIE OKAZJE'. Tam teraz pójdziemy.
Szyld z owym napisem utkwił w pamięci Filipa, chociaż teraz był nieco bardziej kolorowy.Dzieci weszły do środka. Przed biurkiem siedziała Madame Malkin, która w opinii pana Florensa nic się nie zmieniła. Dalej była takich samych rozmiarów, a na jej twarzy malował się szeroki uśmiech.
- Dzień dobry. Ooo widzę nowych pierwszorocznych w Hogwarcie, prawda kochani? - zapytała Madame.
Filip przytaknął, a kobieta chwyciła Roxy i postawiła ją na stołku. Założyła czarną szatę i przypięła kilka szpilek, po czym przyprowadziła Toma, którym rownież się zaopiekowali. Później zdjęła obydwóm szaty i zniknęła za drzwiami innego pokoju. Nie minęło pięć minut, a kobieta oddała dzieciom gotowe już mundurki.
Pan Florens zapłacił, podziękował i wyszli.Po drodze napotkali bardzo rozwydrzonego dzieciaka, który próbował powiedzieć całemu światu, jaki to on jest wspaniały. Wszystko to dlatego, że jego rodzice byli bardzo bogaci. Zatrzymał się tuż obok Toma i powiedział, dłubając palcem w nosie:
- Mój tatuś to jest tak bogaty, że mógłby kupić cały Hogwart. A wy, przybłędy, czego tu szukacie? Zgubiliscie się, czy co?
- Widzę, że nikt nie nauczył cię kultury osobistej - zaczął grzecznie Tom.
- Jesteście nic nie wartymi szmatami, nawet porządnie mi odpowiedzieć nie umiecie! - powiedział dumny z siebie dzieciak, jednocześnie wkładając cały z kataru palec do ust.
- A dał ci ktoś kiedyś w ten twój zasmarkany ryj? - zapytała się go kulturalnie Roxy.
- Nie, ale jak mnie uderzysz, to mój tatuś cię... - chłopiec zaczął, ale przerwała mu Roxy, która nie mogła już wytrzymać. Walnęła go pięścią prostu w jego nos, po czym wytarła ubrudzoną ze smarów rękę o nowy, drogi mundurek chłopca. Odwróciła się i poszła dalej.Kolejnym miejscem, do którego się udali był sklep ze zwierzętami. Nosił nazwę 'ZWIERZOGRÓD'. Otworzyli ciężkie drzwi i weszli do środka. Było tam pełno różnych zwierząt. Niektóre zamknięte w klatkach, inne na łańcuchach.
- Oooo... Widzę, że wy też do Hogwartu? Proszę, proszę, wejdźcie - oznajmił wysoki, chudy mężczyzna w białej muszce.
Roxy podbiegła do klatki z sowami, po czym Tom zrobił to samo. Kiedy zobaczył to sprzedawca, powiedział:
- To bardzo mądre stworzenia. Wybierzecie sobie po jednym.
Dzieci poczuły się zakłopotane, więc spojrzała na Filipa. Ten powiedział:
- No dalej, wybierajcie.
Kiedy dzieci wybrały, sprzedawca zamykał sowy w oddzielnych klatkach. Roxy wybrała biała sowę, gdyż taką właśnie zobaczyła po raz pierwszy. Tom natomiast wybrał brązową, ponieważ taka dała mu się pogłaskał.Ostatnim miejscem, do którego się udali był znany w całym kraju sklep z różdżkami. Na drzwiach widniał napis 'OLLIVANDEROWIE: WYTWÓRCY NAJLEPSZYCH RÓŻDŻEK OD 382 R. PRZED NOWĄ ERĄ'. Weszli do środka. Pomieszczenie było tak samo małe jak dawniej. Niczym się nie zmieniło, według Filipa.
- Dzień dobry. Już szukam odpowiedniej różdżki - powiedział sprzedawca, po czym zniknął w korytarzu półek. W tym czasie ciekawska Roxy podeszła do biurka i złapała za jedną z leżących różdżek. Pan Florens pokazał jej co ma zrobić. Dziewczyna wykona ruch i po chwili krzesło stojące obok wywróciło się z wielkim hukiem. Wystraszona Roxy odłożyła narzędzie na miejsce.
- Nie, nie i jeszcze raz nie. Potrzebujemy takiej...no... O już wiem dąb z łuską salamandry. Proszę teraz spróbować - powiedział sprzedawca, podając różdżkę Roxy.
Dziewczyna delikatnie zrobiła zamach i lustro pękło.
- Może by tak... hmm... Cedr, ze szponem hipogryfa - powiedział, wręczając kolejną.
Dziewczyna złapała do ręki różdżkę i nie zdążyła nią zamachnąć, gdyż ta zaświeciła się na czarno i ociepliła pomieszczenie.
- No, to ta różdżka jest twoja. A ty chłopcze spróbuj tę. Cedr z rogiem jednorożca - powiedział podekscytowany sprzedawca.
Tom wykonał ten sam ruch co Roxy. Z jego różdżki wystrzelił niebieski piorun.
- No, ta różdżka też jest twoja. - powiedział pan Ollivander i po otrzymaniu zapłaty odprowadził ich do drzwi.Rodzeństwo było tak bardzo podekscytowane, że nie mogło uwierzyć w to, co tu przeżyli i zobaczyli. Na osłodę dnia pan Florens zabrał ich do małej knajpki. Zamówił im duży deser lodowy. W tej właśnie miłej atmosferze gawędzili do późnego wieczora, a kiedy ogarnął ich sen, udali się do wynajętych pokoi na drugim piętrze.
CZYTASZ
Tom, Roxi i Tajemnicza Komnata
FanficTom i Roxy to sieroty, których nikt, nigdy nie chciał. Zawsze się wspierali, dodawali otuchy, by nie czuć się samotnym. Pewnego razu przygarnęła ich rodzina Florensów. Mieli nadzieje, że w końcu bedą mieli swój dom, gdzie bedą kochani. Ich życie, je...