Ubiegłej nocy, jedno z was złamało zakaz. W bibliotece na dziale ksiąg zakazanych, znaleziono pewną osobę, po ktorej nikt się tego nie spodziewał. Była to pani Hermiona Grainger. Z tego właśnie powodu odejmuję Gryfindorowi sto punktów. Niech to będzie nauczka dla reszty. - oznajmiła pani dyrektor Mcgonnagall.
- No, nie. To już wiemy gdzie się Hermiona podziewała się, ale dlaczego, nie wróciła? - zapytał resztę Harry.
- Coś mi tu śmierdzi Slytherinnem. No na pewno ich sprawka. - oznajmił Ron, spoglądając na Malfoya.
- A dlaczego mieliby to zrobić? - zapytał z niedowierzaniem Tom.
- Hmnmnmn... Niech pomyśle... Bo to Ślizgony! - odparł zirytowany Ron.
- Spokojnie Ron. Nie mamy dowodów, by ich oskarżyć! - powiedział rozsądnie Harry.
Tom w końcu zrozumiał politykę Slytherinnu. Co prawdarz zajęło mu to trochę czasu.
Po skończeniu śniadania, wszyscy udali się do swoich dormitori, by przygotować się na lekcje.
- Cześć Potter, nie spodziewałem się, że wasza Grainger jest w stanie zrobic coś takiego? - oznajmił Wiktor.
- Mnie w ogóle to nie dziwi. Bardziej interesuje mnie to, co wy tam robiliście? - zapytał Tom. Był to jego pierwszy odzew w stronę Ślizgonów, z czego był bardzo dumny.
- Niby co mielibyśmy robić w dziale ksiąg zakazanych. Po drugie jakbyś chciał to udowodnić? - zapytała Margaret.
- Mamy dowody... - powiedział po chwili Tom.
- Poluzuj sobie gumkę w majtkach, bo może cię ściska za bardzo. - powiedziała Margaret i poszła razem z resztą Ślizgonów do dormitorium.
- Jak mi poszło? - zapytał Tom.
- Jak na pierwszy raz to bardzo do dobrze - pochwalił chłopca Harry.
- Tak trzymaj! - powiedział Ron, klepiąc Toma po plecach.
- Gdzie teraz jest Hermiona? - zapytał Ron.
- W skrzydle szpitalnym. Podobno otworzyła jakaś książkę, która rzuciła na nią zaklęcie. - powiedział Harry.
Harry, Ron i Tom udali się do szpitala, by spotkać się z dziewczyną. Była jedyna na oddziale, więc nie mieli problemu jej znaleźć.
- Cześć wam - odparła smutnym tonem. - przeprasza, że przez zemnie straciliście sto punktów. Byłam pewna, że tam będzie coś o rodzicach Toma i miałam racje. Wiktor i Margaret tam byli i znaleźli odpowiednia książkę. Zauważyli mnie i rzucili zaklęcie Drentwota, a następnie zamknęli drzwi. Oni wybiegli. Nic więcej nie pamiętam.
- Ha. Mówiłem wam, że to wina tych przeklętych Ślizgonów. - powiedział Ron. - Tom, teraz już rozumiesz, dlaczego fakt, iż Roxy trafiła do Slytherinnu jest najgorszym z możliwych wariantów.
- Ona nigdy nie była do mnie podobna. Kochamy się i troszczymy o siebie nawzajem, bo jesteśmy rodzeństwem. Nic tego nie zmieni. - odparł Tom mocno przygnębiona.
Nagle do sali weszła Roxy i Anastazja.
- Cześć! - zawołał Tom.
- Witam - odparła Anastazja z powaga wymalowaną na ustach.
- Cześć, Tom. - odpowiedziała Roxy.
- Mówiłam tym gamonią, że maja nic nie spieprzyć, a oni jak zwykle swoje. Wybacz Grainger. - powiedziała Anastazja.
- Nic się nie stało. Przynajmniej ty jesteś normalna. No i Roxy oczywiście.
Do sali weszła grupka chłopców. Byli z Ravenclaw. Podeszli do łóżka Hermiony i zaczęli się wyśmiewać:
- Nonono... Pani Grainger. Taka grzeczna i posłuszna, a zakaz złamała. Może to, że jesteśmy teraz na prowadzeniu, nauczy cię czegoś...
Anastazja usiadła na fotelu obok łóżka Hermiony, założyła nogę na nogę. Wyciągnęła srebrny sztylet i zaczęła bawić się nim w dłoniach. Kiedy jej się znudziło, wbiła go w blat drewnianego stołu i zawołała:
- Dosyć!!! Słuchajcie mnie uważnie, liczę do trzech i jeśli jeszcze jedno z was, będzie tu stać i dalej głodzić. To jak Boga kocham urnę wam języki tym oto sztyletem. Jeden... ( chłopcy dalej stali i śmiali się)... Dwa ( Zrozumieli, że dziewczyna nie żartuje i połowa wybiegła)... Trzy ( trzech dalej stało i przyglądało się przebiegowi zdarze. Anastazja taj jak obiecała, wstała, złapała za sztylet i podeszła do pierwszego mówiąc:
- Wystaw język, bo inaczej siła go wyrwę. Albo nie podejrzeń ci gardło i sam wepadnie. O właśnie tutaj. - powiedziała, jednocześnie przejeżdżając delikatnie ostrzem noża po gardle chłopca. Ten tak się wystraszył, że z wrzaskiem wybiegł z sali. Anastazja zamknęła za nimi drzwi, odwróciła się mówiąc:
- No, oni tu raczej nie przyjdą. Roxy, pokarz im książkę.
Roxy wyciągnęła książkę i podała ją Hwrmionie. Dziewczyna z niedowierzaniem przeczytała treść i podała ją Harremu. Chłopiec z niedowierzaniem oddał ją Tomowi.
- Więc, nazywam się Leo, a ty Noctis. To więc temu tutaj nas rozdzielono. - odparł zszokowany Tom.
- To co zmieniamy imiona? - zapytała Roxy.
- Jestem za, Noctis - uśmiechnął się Tom. Znaczy się Leo.
- Dobrze Leo. - powiedziała Noctis.Do sali wszedł Malfoy. Usiadł na fotelu obok Anastazji i powiedział:
- Widzę, że ten bezmyślny Wiktor, rzucił w ciebie Dretwotą. Ten dupek nigdy się nie nauczy... No, ale przejdzmy do rzeczy. Poznaliscie prawdę?
- Tak. Ja nazywam się Leo, a Roxy Noctis. - odpowiedział Leo.
- Przypomniałaś sobie... Noctis... Coś o rodzicach. Jakiś urywek, zdarzenie, wspomnienie... - powiedział Draco całkowicie innym łagodniejszym tonem do Noctis.
- Nie, niestety nic. - odpowiedziała.
- Wyczytałam w pewnej książce, że Demony mogą panować nad żywiołami. Każdy jednak ma ten jeden lepiej wykształcony. Oprócz tego otrzymują pewien dar. Czy jest to prawda? - zapytała Hermiona.
- Tak. Ja panuję nad wodą i otrzymałam bardzo wszechstronny dar, który pozwala na o wiele więcej niż zwykły... Jest to tak zwany ciemny dar. Pozwala on: rozmawiać że zmarłymi, przejmować władze nad istotami żywymi, daje odwagę. Dlatego też moim zwierzatkiem tutaj w Hogwarcie jest Hydra. Tak, tak niby nie wolno, ale czasy się zmieniły. Mieszka sobie spokojnie w jeziorze tuż obok szkoły. Co jakiś czas idę ją zobaczyć. Możecie dzisiaj że mną pójść jeśli chcecie. - oznajmiła Anastazja. - Co do twoich umiejętności, to w korótcce się pokażą.
- No jestem pod wrażeniem. No to kiedy idziemy zobaczyć Hydrę? - zapytał przeszczesliwy Ron.
- Tego o tobie nie wiedziałem. Teraz już wiem, dlaczego wymykasz się gdzieś. - odparł Draco.
- A potrafisz, tak jak Harry rozmawiać z wieżami? - zapytała Hermiona.
- Znam język każdego stworzenia i potrafię w nim mowić. - oznajmiła Anastazja.
- No nie mogę się doczekać, aż u mnie pojawi się jakiś dar. - powiedziała podekscytowana Noctis.
- W korótcce... - zamysliłem się Harry.
CZYTASZ
Tom, Roxi i Tajemnicza Komnata
Fiksi PenggemarTom i Roxy to sieroty, których nikt, nigdy nie chciał. Zawsze się wspierali, dodawali otuchy, by nie czuć się samotnym. Pewnego razu przygarnęła ich rodzina Florensów. Mieli nadzieje, że w końcu bedą mieli swój dom, gdzie bedą kochani. Ich życie, je...