2. Loch

8 1 0
                                    

W lochu było bardzo ciemno, jedyne co dawało światło było okno z kratami. Nie można było nazwać tego miejsca przytulnym. Było tu mokro, zimno i krótko mówiąc paskudnie. Roxy leżała, wtulając się w Toma, który z nudów rysował kawałkiem metalowego pręta po piasku. Nie mogli nic zrobić, choć bardzo chcieli. Nagle dziwny dźwięk obudził Roxy. Odwróciła delikatnie głowę i zobaczyła siedzącą przed oknem białą sowę. Zwierzę przyglądało im się z zainteresowaniem.
- Tom, patrz, to sowa. Biała sowa - zawołała podekscytowana Roxy.
- Rzeczywiście, a co ona tutaj robi? - odpowiedział z równym zainteresowaniem Tom.
Roxy stanęła i podeszła do okna, by przyjrzeć się bliżej stworzeniu. Sowa nie odleciała, tylko siedziała spokojnie i bacznie obserwowała ruchy dziewczyny. Roxy podeszła bliżej, delikatnie wyciągając rękę w kierunku zwierzęcia. Dotknęła jej miękkich piór i odważyła się ją pogladkać. Nagle sowa rozprostowala skrzydła i odleciała. Roxy odwróciła się i zobaczyła pana Florensa, który właśnie otwierał celę.
- Przepiękna sowa. Bardzo rzadka - powiedział Filip - jak chcecie to pokażę wam książkę o tych majestatycznych stworzeniach.
Rodzeństwo lubiło pana Florensa, ponieważ to on jako jedyny starał się im jakoś pomóc. Musiał jednak słuchać swojej żony, której to bardzo się bał. Nie raz kiedy pani Florens wybierała się na plotki ze swoimi koleżankami, zabierał rodzeństwo na zakupy. Kupował im wtedy wszystko, co chcieli, a na koniec szli na lody do małej lodziarni za rogiem. Filip wyciągnął z kieszeni małe pudełeczko i podał je Roxy, mówiąc:
- Tu, macie troszkę słodyczy, podzielcie się nimi. Niestety tylko to udało mi się przemycić.
Po tych słowach wszyscy wybuchnęli śmiechem. Słowo 'przemycić' było jak najbardziej na miejscu, gdyż wszystko, co im przynosił, musiało być odpowiednich rozmiarów, by zmieściło mu się do kieszeni i nie zostało wykryte przez jego żonę. Co było bardzo trudne i ryzykowne.
- No, a teraz chodźcie na górę - powiedział łagodnym głosem pan Florens - muszę was troszkę okrzyczeć tam na górze. W nocy przyjdę do was z książką o sowach. Dobra?
- Dobrze - odpowiedziało rodzeństwo z zadowoleniem.

Po chwili byli już na górze. Tak jak mówił pan Florens, Mary zaraz kiedy ich zobaczyła, zaczęła narzekać:
- Po co ich tu przyprowadziłeś? Trzeba było ich tam zostawić.
- Nie miałem serca, a po drugie chyba już zrozumieli swój błąd - bronił ich pan Florens - no, a teraz zmykajcie do siebie.
Tom i Roxy posłusznie udali się do swojego pokoju. Po drodze słyszeli dalszy ciąg wykładów Mary. Mieszkali razem, ponieważ dom, w ktorym mieszkali, był zbyt mały i nie dałoby się dobudować kolejnego pomieszczenia. Ich lokum było o wiele przyjemniejsze od lochu, w którym to spędzili cały dzień.
- Roxy, idziesz pierwsza się myć? - zapytał jej brat.
- Jeśli ci to nie przeszkadza? - odpowiedziała wesoło Roxy.
Zabrała wszystkie potrzebne do kąpieli rzeczy i udała się do łazienki.
Tom właśnie zamykał okno, kiedy nagle do środka wleciała brązowa sowa. Uderzyła swoimi ogromnymi skrzydłami w lampę, drzwi i w końcu usiadła na skraju łóżka. Chłopiec podszedł do zwierzęcia, by tak jak Roxy je pogłaskać. Tomowi również się to udało. Kiedy upewnił się, że stworzenie mu ufa, usiadł tuż obok niego. Wtedy sowa weszła na jego kolana, co chłopca bardzo ucieszyło. Po pewnym czasie do pokoju weszła Roxy i kiedy zobaczyła sowę zaraz do niej podeszła, by ją pogładkać.
- Teraz ja idę się myć, a ty głaskaj sówkę - powiedział Tom.
Zabrał ręcznik, piżamę i wyszedł. Kiedy wrócił zobaczył, że Roxy zasnęła. Chciał ją położyć i przykryć, jednak zobaczył, że obok niej śpi sowa. By nie budzić żadnego z nich, postanowił położyć się spać, a Roxy przykryć kołdrą.
W nocy do pokoju ktoś wszedł, budząc przy tym rodzeństwo. Był to pan Florens.
- Hej dzieciaki, przyniosłem wam obiecaną książkę - powiedział szeptem Filip.
- Dziękujemy - odpowiedzieli.
Pan Florens odwrócił się i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Tom rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu sowy. Jednak nigdzie jej nie było. Położył się i zasnął, przytulając książkę obiema rękami.

Nad ranem Roxy obudziła Toma:
- Tom wstawaj, wstawaj! - zawołała.
- Co się dzieje, Roxy? - zapytał Tom ze zdziwieniem.
- Popatrz, do pokoju wleciał jakiś list - powiedziała dziewczyna, podając wiadomość chłopcu.
Tom obejrzał z obu stron kopertę. Była cała biała z czerwonym stęplem, na którym widniał herb: lwa, orła, borsuka i wężawokół dużej litery H. Z tyłu było napisane:

Pan Tom i Pani Roxy
Pokój na poddaszu, tuż obok pokoju Nelly
Green Road 229
Green Hills
England

Chłopiec chciał otworzyć kopertę, ale do pokoju weszła pani Florens. Widząc list w rękach Toma, podbiegła i wyrwała go, mówiąc:
- O wreszcie list od Hermenygildy, tak długo na niego czekałam. O, jaka ładna pieczątka, ona zawsze wymyśli coś, co nadaje wartości jej listu.
Z jej miny wynikało, że to wcale nie był list od Hermenygildy. Jednak szybko wyszła z pokoju, zamykając drzwi za sobą. Wszystko wydało się podejrzane, ponieważ list był zaadresowany do nich, a nie do pani Florens.

Tom, Roxi i Tajemnicza KomnataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz