Roxy przeszła wzdłuż przedziałów. Tom zajął jedno z pierwszych miejsc i już zaprzyjaźnił się z jakimś chłopcem. Dziewczyna szła dalej. Nagle ktoś do niej zagadał:
- Cześć, może usiadziesz z nami?
- Jasne. Mam na imię Roxy, a ty? - zapytała.
- Ja jestem Anastazja - odpowiedziała dziewczyna z przedziału.
Roxy usiadła obok Anastazji. Dziewczyna była wysoka, z długimi brązowymi włosami i piwnymi oczami. Na jej szacie widniał dziwny znaczek, coś jakby zielony wąż. Roxy nie wiedziała co on oznacza, ale wiedziała, że nowi koledzy Toma mieli podobny, jednak z lwem.TOM
Wsród nowych przyjaciół najbardziej zaprzyjaźnił się z chłopcem o imieniu Ron. Był on niezbyt wysoki o krótkich, rudych włosach. Razem doszli do wniosku, że bardzo do siebie pasują, więc stali się najlepszymi przyjaciółmi. W przedziale siedziała rownież Hermiona i Harry Potter. Tak to był ten sam Potter, o ktorym wszyscy wiedzieli, nawet mugole. Pokonał Voldemorta i teraz stał się prefektem Gryfonów. Wszyscy razem rozmawiali i śmiali się.ROXY
Tak samo jak Tom zaprzyjaźniła się z osobami z przedziału. Jej najlepszą przyjaciółką stała się Anastazja, która była dość tajemnicza i wszyscy w około bardzo szanowani jej zdanie. Roxy nie miała jednak szansy, by dowiedzieć się dlaczego była, aż tak powiażana przez resztę. Mimo to ją polubiła. Kiedy Roxy powiedziała o swojej przeszłości, wszyscy starali się ją pocieszyć i zapoznali ją z najważniejszymi informacjami, jakie powinien znać każdy czarodziej.Podróż była długa, ale rodzeństwo dobrze się bawiło. Nie zauważyli nawet, że nie siedzą razem w jednym przedziale. Nie tęsknili się za sobą. Nie martwili się o siebie.
Nagle pociąg stanął. Wszyscy nagle się ożywili, wstali i wybiegli z przedziałów na korytaż główny. Stał tam kierowca i mówił:
- Spokojnie, to tylko jelenie, które zagrodziły nam drogę. Chwilę poczekamy i same pójdą. Nie ma co się martwić. Wracajcie do siebie...
- Roxy? Poznałaś kogoś? Mam nadzieje, że nie siedzisz sama. - powiedział Tom, który podszedł do niej.
- Nie, nie jestem sama. Siedzę razem z.. O tam są. - powiedział Roxy, wskazując na grupkę czarodzieji.
- Choć Tom, to czarodzieje z Slytherinnu. Nie warto się z nimi przyjaźnić - powiedział do Toma Ron.
- Roxy, zaprzyjaźniłaś się z nimi? - zapytał zdziwiony chłopiec.
- Tak, i co w tym złego? - odpowiedziała.
- To Ślizgony! - oznajmił Tom
Nagle do rozmowy wtrąciła się Margaret:
- Zjeżdżaj Gryfonie! Nie masz dość przyjaciół rudzielcu? Szlama i gówno wart Potter ci nie wystarczą?
- To moi przyjaciele...
- No, co ty nie powiesz? - przerwała w pół zdania Matgaret.
Ron wyciągnął różdżkę i już miał rzucić zaklęcie kiedy Wiktor go rozbroił. Szukający byli sławni z niebywałego refleksu i sprytu.
- Czemu, zawsze kiedy próbuje rzucić zaklęcie to ktoś mnie rozbraja - powiedział oburzony Ron.
- To bardzo proste, jesteś do niczego. To przecież wszyscy wiedzą. - powiedziała Margaret.
Podczas tych kłótni, w oddali stała Anastazja, która przyglądała się wszystkiemu z cicha. Nic nie robiła, czekała tylko na odpowiedni moment by zaatakować. Wszyscy dobrze wiedzieli, że jej ulubionymi zaklęciami były takie, które torturowały, sprawiały ból czy powodowały powolną smierć. Z tego właśnie powodu, nik jej nie zaczepiał i wszyscy inni oprócz Slytherinna bali się jej.
- Densaugeo! - zawołała Margaret wskazując różdżka na Rona.
W jednej chwili przednie zeby chłopca urosły o jakieś trzy centymetry. Wyglądał teraz jak zając. Wszyscy z Slytherinnu zaczęli się głośno śmiać, tylko Gryfoni nie. Hermiona wyciągnęła różdżkę by rzucić zaklęcie, ale Wiktor szybko ją rozbroił, uśmiechając się szyderczo.
- No, teraz ruda przybłędo nikt na ciebie nie spojrzy. Nawet ta szlama Granger. - zasmiała się Margaret.
Roxy stała z boku i przyglądała się. Wygladała na smutną i przybitą, ale w rzeczywistości nie mogła powstrzymać się od śmiechu. Z tłumu wyłonił się Potter.
- Choć Tom, z nimi się nie dogadasz - oznajmił Harry.
- Pan Potter i jego ferajna. No proszę, tak dawno się nie widzieliśmy. Co tam u rodziców? A zapomniałem. Nie masz ich. - powiedział z drwiną Wiktor.
Nagle do korytarza wszedł chłopiec o krótkich, białych ulizanych włosach.
- Dajcie im spokój... - powiedział bez emocji.
Był to Draco Malfoy, który po ostatnich zdarzeniach trochę się zmienił. Nawet trochę zaprzyjaźnił się z Harrym. Teraz rozumiał co Potter przeżył i nie dokuczał mu, aż tak bardzo jak dawniej.
- Ooo... Cześć Draco. Czemu się do nas nie przysiadłeś - zapytał Wiktor.
- Miałem coś do załatwienia. To gdzie siedzicie? - zapytał Malfoy i zabierając swoją ferajnę poklepał Harrego po plecach. Potter rownież dał znak do odwrotu.
- Ale to moja siostra! - zawołał nagle Tom, jednocześnie odwracając się za Roxy.
Jednak nikt go nie usłyszał, gdyż wszyscy wrócili już do swoich przedziałów, bo pociąg ruszył. Tom długo nie mógł pogodzić się z myślą o tym, że jego ukochana siostrzyczka zadaje się z Ślizgonami! Jednak Ron i Harry go pocieszyli. Roxy jednak nie zaprzątała sobie głowy tym co czuł Tom. Wiedziała jednak, że bardzo musiała nim wstrząsnąć, wieść o tym, że ona lubi Slytherinnów.ROXY
- Jak masz na imię ślicznotko? - zapytał grzecznie Malfoy.
- Roxy - odpowiedziała dziewczyna.
- Draco jest prefektem Slytherinu. - oznajmiła Margaret.
- Co tak cicho siedzisz Anastazjo? Czyżby znudziło cię uprzykrzyanie życia Gryfonom? - zapytał Wiktor.
Anastazja nagle wstała, w jedej chwili wyciągnęła coś srebrnego z kieszeni i przyłożyła go do szyi chłopca. Był to nowy nóż.
- Coś jeszcze chcesz powiedzieć? - zapytała ostrzegawczo, jednocześnie dociskając stal do szyi Wiktora.
- Zostaw go Anastazja, on nie wie o tym. - powiedział spokojnie Draco.
Wiktor przełknął ślinę i po chwi już był wolny, ale nie bezpieczny. Anastazja była o wiele szybsza od niego i groźniejsza. Malfoy dał znać chłopcu by ten zamienił się z nim miejscem. Wiktor szybko się zgodził. Draco nachylil się w kierunku Anastazji i powiedział:
- Jesteś prefektem, ja też, ale to nie jest koniec świata, że będziemy mieszkać razem w oddzielnych sypialniach. Przecież wiesz, że się zmieniłem. Już nie jestem taki jak dawniej... - próbował udobruchać Anastazję. Było jednak widać, że Malfoy bał się o swoje życie. Dobrze wiedział, że jak tylko zdenerwuje Anastazję, może nie obudzić się już nigdy, albo obudzi się, ale bez ręki czy nogi. Pomimo wszystkiego, nadal starał się, by nie mieć jej za wroga, co było bardzo ciężkim zadaniem.Pociąg stanął i wszyscy wysiedli zabierając swoje torby. Było ciemno, jednak księżyc oświetlał swoim blaskiem, stojący na wzgórzu zamek. Hogwart, stał na skraju urwiska i zdawało się, że jego ciężkie kamienne mury zsuną się do morza, że utonie, że zostanie zapomniany. Na stacji stał nieprzeciętnych rozmiarów mężczyzna, z długą, kudłatą brodą i wołał, jednocześnie machając ogromną latarnią:
- Do mnie pierwszoroczni, do mnie... O cześć Harry. Co tam u ciebie?... Do mnie, tutaj jestem. Chyba mnie widzicie?
- Cześć Hagrid. Wszystko w porządku. - odpowiedział wesoło Harry.
Kiedy wszyscy już wysiedli z pociągu, jak to ładnie ujął Hagrid, czarodzieje mieli się 'załadować' do łodzi.Łódź Slytherinnu przepłynęła obok Hufflepuff. Na niej siedział pewien gruby chłopiec i wołał:
- Bo mój tatuś jest tak bogaty, że...
Kiedy Roxy go zobaczyła zawołała:
- No nie, znowu on! Ilekroć się obejrzę widzę jego okrągły ryj.
- To Reflix. Jest wyjątkowo stukniety. Czekaj... zaraz, czy on przypadkiem cię nie zna? - oznajmiła Margaret.
- Mieliśmy bliskie spotkanie, bardzo bliskie. Strzeliłam mu prosto w pysk. - odpowiedziała Roxy.
- No, dzielna dziewczyna. Coś czuje, że coraz bardziej przypominasz Ślizgonkę. - powiedziała, uśmiechając się szyderczo Anastazja. - A co do chłopca, to można by go... - powiedziała, jednocześnie bawiąc się srebrym sztyletem.
- No... Jakby ktoś ci dokuczał, albo coś, to wal do Anastazji. Załatwi to raz dwa i ... - powiedziała Margaret, ale przerwała jej Anastazja rzucając swoim sztyletem w przelatujacego wróbla.
- ... bez światków i bez śladów.
Trafiła praszka. Wyciągnęła rękę, sztyletem wrócił posłusznie zpowrotem.
- No, ty to masz cela. Hej może by ją tak za ścigającego dać? - powiedział Wiktor.
- Daj spokój Wiktor, chcesz pozabijać innych? Przecież wiesz, że to skończy się wyrzuceniem ze szkoły lub co gorsza Askabanem! - powiedział Draco.Po chwili znaleźli się u podnóża Hogwartu. Przed nimi stały powozy, ciągnięty przez dziwne zwierzęta. Były to czarne, jakby wygłodzone konie.
- Co to za zwierzęta? - zapytała Roxy.
- Testrale. Widzi je tylko ten, kto widział śmierć bliskiej sobie osoby. - odpowiedział Draco.
- Nie przypominam sobie, żebym była świadkiem czegoś podobnego. A ty Draco? - zapytała Roxy.
- Widziałem jak mojego ojca zabija Voldemort, ale nie chce o tym rozmawiać. - odpowiedział trochę przybity.
Więcej już nie rozmawiali, tylko wsiedli.- Czemu, ten powóz nic nie ciągnie? - zapytał zdziwiony Tom.
- Ciągnięty jest przez Testrale. Ale nie wszyscy je widzą. Tylko ci, którzy widzieli jak bliska im osoba umiera. - odpowiedział Harry ze smutkiem. Przynajmniej teraz Harry miał coś wspólnego z Malfoyem. Oby dwoje widzieli smierć na właśnie oczy.- Ron, co ty wyrabiasz? - zapytała go zdziwiona Hermiona
- Aaaaaaaa... pająk, zabierzcie go zabierzcie go.. - zawołał przerażony.
- Gdzieś ty wlazł. Wyłaź z tamtąd. Jeszcze cię w konarze drzewa nie było. - powiedziała oburzona Hermiona. Harry śmiał się do łez. Nagle tuż przed nosem Hermiony i Rona przeleciało coś srebrnego. Po chwili pająk był przebity na wylot, a sztylet wrócił do swoje pani. Gryfoni ze zdumieniem spojrzeli w kierunku, z którego wyleciał nóż.
- No oczywiście, a kto by inny jak nie Anastazja. - powiedział Harry z uśmiechem.
- Uhhhh... wielkie dzięki - odpowiedział Ron.
- Nie ma za co. - odpowiedziała trochę przerażającym głosem Anastazja.
CZYTASZ
Tom, Roxi i Tajemnicza Komnata
FanfictionTom i Roxy to sieroty, których nikt, nigdy nie chciał. Zawsze się wspierali, dodawali otuchy, by nie czuć się samotnym. Pewnego razu przygarnęła ich rodzina Florensów. Mieli nadzieje, że w końcu bedą mieli swój dom, gdzie bedą kochani. Ich życie, je...