#7

121 2 0
                                    

Luke pov:
Nie wiem co mnie pokusiło, aby zaproponować spotkanie, ale czasu nie cofnę. Muszę się z nią spotkać może nie ucieknie. Strasznie się denerwuję, przecież ona może mnie poznać i napewno mnie znienawidzi, bo jaka dziewczyna ucieszyła by się na wieść, że chłopak z którym pisze to ten sam chłopak co w skateparku, na plaży i ten sam, którego poznała rok temu. Do piątku mam jeszcze czas, popiszę trochę z nią i dowiem się wszystkiego co muszę wiedzieć, aby to spotkanie się udało. Teraz wolę o tym nie myśleć dlatego muszę znaleźć jakieś zajęcie. Deska, rower, plaża, na nic nie mam ochoty. Po dłuższych przemyśleniach postanowiłem zobaczyć co w mojej firmie. Ubrałem garnitur i udałem się do dużego, szklanego budynku gdzie mieści się moje biuro. W recepcji powiedziano mi, że w moim biurze czekają już papiery. Szybki wjechałem windą na najwyższe piętro i udałem się do drzwi z napisem:
Luke Parker
Wchodząc odrazu zobaczyłem stertę umów, raportów i innych papierów.
Czas zacząć pracę.
Po 3 godzinach skończyłem podpisywać umowy i czytać raporty.
Na dzisiaj już wystarczy-pomyślałem
Wychodząc z biura spojerzałem na zegarek i się przeraziłem, była 21:00. Normalny osiemnastolatek o tej porze bawiłby się w jakimś klubie, albo spędzał czas z kumplami, ale nie ja. Ja muszę pracować, prowadzić firmę i wszystko dopinać na ostatni guzik. To mnie już męczy, muszę porozmawiać z rodzicami. Ja już dłużej tak nie wytrzymam. Chcę się wyszaleć. Nigdy nie zapomne jak w wieku 16 lat prosiłem rodziców o samochód na osiemnastkę, ale zamiast tego dostałem klucze do firmy. Nigdy tego nie zapomnę.
- Cześć mamo- postanowiłem wprosić się na niedzielny obiad i powiedzieć im o moich planach
-Witaj Luke, jak miło że dzwonisz. Co u ciebie?
- U mnie wszystko po staremu. A jak tam u was?
- U nas jak zwykle, nic się nie zmieniło
-A macie jakieś plany na niedzielę?
- Nie
-To może jakiś rodzinny obiad?
- Tak, cudownie. Przyjedź o 14:00
- Dobrze, do zobaczenia
- Cześć synku
Poprostu uwielbiam moją mamę, ona zawsze mnie przyjmie, ale mam nadzieję że po tym obiedzie nic się nie zmieni.

~niedziela rano~

Dzisiaj czeka mnie poważna rozmowa z rodzicami. Nie mam ochoty nawetna śniadanie dlatego robię tylko kawę. Po 2 godzinach oglądania filmu postanawiam przebrać się. Wchodzę do pokoju i wyciągam garnitur. Jest już 13:30 dlatego postanawiam pojechać na spotkanie, wkońcu nie należy się spóźniać. Wjechałem na posesję rodziców i odrazu zobaczyłem moją mamę w drzwiach.
-Witaj synku
-Cześć mamo
-Wchodź już wszyscy czekamy
Jacy wszyscy?
Przecież to miał być obiad tylkoz rodzicami. Lekko wkurzony wchodzę do jadalni i widzę... mojego tatę, dziadków i siostrę.  Poprostu super.
-Dzień dobry
Wszyscy po kolei się ze mną witają, no cóż..dawni mnie nie widzeli. Zajmuję miejsce na przeciwko ojca i od razu zaczynam rozmowę.
- Muszę wam coś ważnego powiedzieć
- Co się stało?- moja mama przewiduje już chyba najczarniejsze scenariusze
- Ja...ja...n-nie wiem j-ak to powiedzieć- trochę się jąkam, ponieważ nie chcę sprawić przykrości rodzicom.
- No mów wreszcie!
- Edwardzie, spokojnie- moja mama próbuje uspokoić mojego ojca. W co ja się wpakowałem?
- Ja postanowiłem... zostawić firmę, pójść na studia, zostać architektem i otworzyć swoją własną firmę- wszystko mówię na jednym wydechu i już wiem jak zareaguje mój ojciec.
- Słucham? Coś ty powiedział?
- To co słyszałeś tato. Ja już nie chcę być biologiem morskim, to nie dla mnie
- Nie chcę tego słuchać- mój ojciec wstał od stołu i udał się najprawdopodobniej do sypialni
- To..my może was zostawimy- mówi moja babcia i wraz z dziadkiem i Cass udają się do salonu.
- Nie martw się Luke, przejdzie mu. Jak dla mnie możesz być kim chcesz, tylko żebyś był szczęśliwy
- Dziękuję mamo, ty zawsze mnie zrozumiesz
- A więc...jaką uczelnie wybierasz?
-Myślałem nad Nowym Jorkiem, ale to trochę daleko
- Oj, nie martw się. Spełniaj marzenia, tylko pamiętaj że nie możesz tak poprostu zostawić Belli
- Co? Skąd ty o niej wiesz??
- No cóż, tak to jest jak zasypiasz na kanapie, a później gadasz przez sen
-Naprawdę? A co ja takiego mówiłem?
- Bello, znamy się już rok, chociaż ty o tym chyba nie wiedziałaś. To ja pisałem z tobą, to mnie zaprowadziłaś do szpitala i to mnie widziałaś na plaży. Nie chciałem się ujawniać, ale teraz już wiesz kim jestem.
Bello Cassandro Styles wiedz, że cię kocham...-moja mama mówiła to, jakby recytowała moje słowa.
-A więc, kim jest ta Bella?
- A poznałem ją rok temu w skateparku, dała mi swój numer, ale nie pisałem, pierwszy raz napisałem do niej chyba dwa tygodnie temy i tak się zaczęło.  Stałem się jej skalterem
- No synuś, to kiedy się spotkacie?
- W piątek
-Rozumiem. Już chyba nie masz ochoty na jedzenie, dlatego idź i załatw wszystko z tą dziewczyną.
- Masz rację. Do zobaczenia.
Wstałem od stołu, ubrałem marynarkę i szybkim krokiem udałem się do samochodu.

Przypomnij sobieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz