Czujesz to?
Krótkie, delikatne włoski na twoich przedramionach stają na baczność, jakby ktoś dał im sekretny znak. Powoli przez twoją skórę przesuwa się zimno, najpierw ledwo wyczuwalne, potem intensywniejsze, jakby wzmocnione przez kolejny podmuch.
Wiatr.
Skąd się tutaj wziął? Przecież pamiętasz zamykane okno. Okiennice powoli odcinające dopływ księżycowego światła, skrzypiące od nienaoliwienia.
Wdech.Wciągasz powietrze, jakbyś korzystał z ostatniego haustu świeżości. Jakby każdy kolejny miał być wypełniony spalinami ludzkich myśli, przesiąkniętych wysłużonymi sloganami z reklam i głupiutkich tekstów powtarzanych beznamiętnie przez marnych aktorów w sitcomach.
Jakbyś już nigdy nie miał zaczerpnąć świeżych idei. Jakby powietrze stało się pełne nieczystości i zawirowań, od których jedynie boli głowa i nie daje trzeźwo myśleć. Modlisz się do nieistniejących bogów, by to była jedynie twoja wyobraźnia.
Wydech.Wiatr zaczyna świszczeć, napełniając twoje uszy nieludzkim skowytem. Czy to tylko powietrze przedzierające się przez szczeliny aparatu artykulacyjnego czy jęki umęczonej duszy? A nuż to właśnie to drugie. Może wiatr przyniósł ze sobą ostatnie tchnienia kogoś, kto umiera tysiące kilometrów stąd? Co, jeśli to gnane przez niewidzialną siłę myśli umarlaka? Co, jeśli chcą wedrzeć się do twojej głowy?
Potrząsasz głową, uśmiechając się szyderczo, wiesz przecież, że to niemożliwe...czy na pewno?
Niemalże widzisz spoczywające na spoconej pościeli ciało poruszane ostatnimi spazmami. Mrugasz szybko powiekami, próbując natychmiast zmyć z ich wewnętrznej strony ten obraz.
Wdech.Powietrze otula cię już ze wszystkich stron, czujesz, jak oplata cię swoimi niekończącymi się ramionami, ściskając coraz bardziej.
Śmiech.
Odwracasz się, mimo że przecież to niemożliwe, żeby był ktoś obok ciebie. Tym razem jednak sprawdzasz dwa razy, dźwięk był bowiem tak wyraźny.
Nie dopuszczasz nawet myśli, że to bawiące się daleko dziecko, patrzące, jak latawiec kołysze się delikatnie na wietrze. Dźwięk podróżuje szybciej niż myślisz. A już na pewno ma swoje drogi, których nigdy nie będzie dane ci poznać.
Wydech.Z twoich ust wydobywa się niewielka chmura pary wodnej. Robi się coraz zimniej, na twojej skórze pojawia się gęsia skóra, zwiastująca gwałtowną zmianę temperatury. Grzejnik jest włączony. Wyziębiasz się od środka, nawet tego nie zauważając.
Racjonalne myśli nie są w stanie cię ogrzać, ale wciąż nie dajesz za wygraną. Przecież jest tylko to, co tu i teraz.
Wdech.
Wszystko staje się takie małe. Kurczy się, zamykając cię w samym środku wszystkiego i niczego.
Jesteś tylko ty i wiatr.Zamykasz oczy.
Aż ty i wiatr.

CZYTASZ
Fragmenty z książek, których nigdy nie napiszę
Randomtrochę przemyśleń o niczym i wszystkim, spisanych na poplamionych kartach nierzeczywistej rzeczywistości spowitej mgłą fikcji