Wiosna kończy cykl przygotowań do egzaminów. Owutemy miały być podsumowaniem tej siedmioletniej pracy w szkole. Oto moje życie, które za miesiąc straci kompletnie na wartości.
Nazywam się Tom Marvolo Riddle. Siedzę i patrzę na taflę jeziora, która dzisiaj wyjątkowo mieni się błękitem. Przezroczystość zawdzięcza słońcu, które grzeje niemiłosiernie.
Wzdycham. Nie mam co robić, wszystko idealnie zaplanowałem. Nie ma potrzeby wertowania tego po raz setny. To pewne, zostanę wielkim czarodziejem. Ze swoim nieprzeciętnym intelektem jestem w stanie tego dokonać.
Nawet brak przyjaciół czy nawet znajomych mi nie przeszkadza. Pokochałem samotność. Przynajmniej tak sobie to tłumaczę. Wszystko zaczęło się od pobytu w sierocińcu. Tak, dokładnie. Tam zostałem wychowany. Wszystko to wina mojego drogiego ojczulka, którego już nie ma na tym świecie. Dzięki mnie ten plugawy mugol nie oddycha tym samym powietrzem co wszyscy.
Tracę wątek. Niedobrze. Muszę wrócić do poprzedniego tematu, który mi tak brutalnie przerywają własne ludzkie ułomności. Powinienem tego pilnować tak na przyszłość.
Sierociniec pokazał mi, jak jestem odmienny i nienormalny w porównaniu do innych. Dzieci bały się mnie, przez co byłem sam. Nie mam im tego za złe. I tak padną do mych stóp. Już niedługo nie będzie Toma Riddle'a, narodzi się Lord Voldemort.
Gdy już stanę się sławny, a moje imię znać będą miliony i wypowiadać je z największą czcią, będę szczęśliwy. Wtedy zasmakuję tego, co brutalnie zabrał mi los.
Nigdy nie kochałem, nie kocham i kochać nie będę. To uczucie jest bezwartościowe. Moc czerpię skądinąd. Książki, to właśnie one. Zgłębianie wiedzy jest jak mania, otumania mnie. Potrafię zachłysnąć się tym wszystkim, jednakże nie marnuję czasu, działam.
– Dlaczego prefekt siedzi na mokrej ziemi? – pyta znajomy głos. Uśmiecham się specjalnie. Przyodziewam maskę. Nie chcę, aby ludzie znali moje pragnienia, uczucia. Nikomu nie powinno się mówić o własnych słabościach, bo wtedy można stać się łatwym celem. Dobra mina do złej gry zawsze wychodzi na dobre pod warunkiem, że robi się to sprawnie.
– Panie dyrektorze, słońce tak wygrzało glebę, że wyschła po mroźnej zimie. Jednocześnie dalej daje chłód, który dzisiejszego dnia jest niezbędny.
Patrzę, jak starszy mężczyzna łapie się w pułapkę. Wierzy mi we wszystko, co powiem. Śmieszne, naprawdę śmieszne. Jestem jego ulubieńcem, pupilkiem, a ja nigdy nie pokazałem prawdziwego siebie temu człowiekowi. Co wiara robi z człowieka, co robi z tych biednych, nieświadomych i łatwowiernych ludzi?
– Jak zawsze doskonała odpowiedź. Inaczej powinienem zadać to pytanie. – Zamyśla się, w dalszym ciągu patrząc na mnie. – Dlaczego siedzisz tutaj, zamiast się uczyć?
Chcę już przestać się zgrywać. Dostatecznie długo Dippet próbuje wyciągnąć ze mnie cokolwiek. Prawie mu się udaje, raz jedyny. Od tego momentu pilnuję się jeszcze bardziej.
– A uwierzy mi pan, jak ośmielę się stwierdzić, że umiem wszystko?
– Tobie jednemu jestem skory w to uwierzyć.
Nie dziwi mnie to ani trochę. Raczej spływa to po mnie jak po kaczce. Wzruszam ramionami. Znowu muszę wypowiedzieć znienawidzone przeze mnie słowa.
– Dziękuję, zatem już pójdę.
Wstaję, otrzepuję się. Jak miło jest rozprostować nogi.
– Miłego dnia, Tom.
– Panu również.
Delikatnie kłaniam się przed majestatem. Moja cała dusza kpi sobie z niego, jednak ciało daje złudne nadzieje respektu dla profesora.
CZYTASZ
The last | Tomione
FanfictionMłody Tom Marvolo Riddle znajduję zmieniacz czasu, który ma zupełnie inne działanie niż wszystkie inne, dzięki czemu udaję mu się przybyć do przyszłości i zobaczyć dzień swojej klęski. Rozwścieczony mężczyzna postanawia, że zrobi wszystko, aby przyw...