Rozdział X

1.9K 122 14
                                    

Klucz do sukcesu spoczywa głęboko na dnie mej duszy. Właściwie nie jest to jakieś ważne, po prostu czuję się dobrze ze świadomością swojej wielkości. Bezsprzecznie mogę powiedzieć, że jestem jedyną osobą w dziejach, która może szczycić się swoim intelektem. Nikt nie posiada tak wielkiej wiedzy jak ja. Chyba nadanie mi imienia skromność, jest teraz priorytetem moich podwładnych. Jestem ciekaw jak Lucjusz Malfoy radzi sobie ze zbieraniem zwolenników Lorda Voldemorta. To ciężkie zadanie, przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie mówi teraz o moim poległym bycie. Ludzie boją się Harry'ego Pottera i to może zaważyć na ilości osób, które idą za mną. Już teraz jest to nie mała grupa ludzi. Patrząc perspektywicznie, mam jeszcze wiele do zrobienia, a to co czynię ma głębszy sens.

Dzisiaj budzę się jednak jak nowonarodzony. Moje ciało jest luźne i wypoczęte, nie znam uczucia błogiego spełnienia, jednakże coś mówi mi, że tak powinien czuć się człowiek w tym stanie. Niechętnie przecieram oczy. Zamglony wzrok jest jeszcze jednym powodem, dla którego tak ciężko wstać mi z miękkiej pościeli. Obracam się na drugi bok. Pustka, którą zastaję, podrywa mnie z łóżka. Coś jest nie tak i muszę jak najszybciej sprawdzić, gdzie podziała się dziewczyna. Przecież to niemożliwe, żeby wyszła. Zaklęcie powinno działać, nie ma innej opcji. Testuję je od początku piątego roku nauki, nie mam prawa na pomyłkę. Nie mija sekunda a lokalizuję obiekt, którego mi brak. Przyglądam się uważnie, nie jest dobrze. Dziewczyna leży na podłodze w przedziwnej pozycji. Jej nogi leżą rozpostarte w moją stronę, a ręce z kolei zakrywają jej piersi. Jedna z rąk wygląda na złamaną. Nie przejmuję się jednak tym faktem, bardziej ciekawi mnie jej nagość. Nie jestem w stanie sobie przypomnieć, co się wczoraj stało. Nie mam pojęcia co się dzieje. Podchodzę do niej i delikatnie stopą dotykam jej boku. Widzę ledwo dostrzegalną reakcje. Przeklinam pod nosem. To źle wróży dla mnie. Próbuję ją ocucić.

— Granger, wstawaj.

To na nic się zdaje. Siadam na kołdrze i staram sobie przypomnieć, co wczoraj się stało. Przecież nie cierpię na amnestię, nie jestem wprawdzie stary na tyle, proces nie ma miejsca w mojej psychice, ciele. Staram się przywrócić wszelakie wspomnienia z wczorajszego dnia, to na nic.

— Granger! Do cholery! — warczę na dziewczynę, która nic nie robi sobie z moich dociekań.

 Kłębiące się myśli coraz bardziej przeszkadzają mi w normalnym funkcjonowaniu. Muszę się wyciszyć, doprowadzam się do stanu potencjalnej używalności. Siadam na łóżku i wyciszam się. Muszę, czy tego chcę czy nie trzeźwy osąd w tej sprawie jest mi potrzebny. Delikatnie się wysilam, a wspomnienia, jak przez mgłę, wracają do mojej głowy. Jej alabastrowa skóra, którą dotykają moje ręce, to wszystko nie jest prawdą!

— Nie wierzę — szepczę do siebie.

Wszystko urywa się w przeciągu kilku sekund. Właśnie w tej chwili zdaję sobie sprawę z tego jakim potworem się staję. Czy to jest dobre? Czy to jest złe? Ciężko powiedzieć, ciężko ocenić na podstawie tej sytuacji mój stan na dzień dzisiejszy.

Wzdycham. Nie mogę jej tak zostawić, to wbrew planu, który potrzebuje realizacji. Nie poddaję się, to chyba proste i logiczne. Nie jestem typem człowieka, którego zniechęca jedna porażka a nawet kilka. Nie! O, nie! To właśnie ja stwarzam nowy świat, świat, który pozbywa się bohatera w postaci Harry'ego Pottera, a ta nędzna szlama musi żyć inaczej nie nazywam się Tom Marvolo Riddle, prawowity dziedzic Salazara Slytherina.

— Boli.

Cichy jęk wydobywa się z ust młodej kobiety. Od samego początku zdaję sobie sprawę, że Granger leci ze mną w jakąś grę. Niestety, nie ona ustala zasady, to ja jestem tutaj panem i władcą przeznaczenia, które na niej osiada.

The last | TomioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz