Rozdział III

2.1K 164 12
                                    

Zaczynam pracę. Tak, wreszcie. Jestem niezwykle przejęty. Rozwiązanie mojego problemu jest coraz bliżej. Kobieta z wczoraj potwierdziła tylko i wyłącznie to, czego nasłuchałem się w karczmie w dniu przybycia. Poza jedną informacją. Jedną, która może zmienić moje nastawienie.

Ludzie są na tyle głupi, że rozmawiają ze mną jak ze starym, dobrym przyjacielem. Nie muszę nawet wyciągać pieniędzy, które dostałem od właściciela. Zabawne. Kobieta była mną wyraźnie zauroczona. Potwierdziła, że wierzyła w Czarnego Pana, wierzyła we mnie. Jestem tym zachwycony, to ukoronowanie mojej całej pracy. To, co osiągnąłem, zostało docenione przez tak nic niewartą osobę.

Stoję za ladą i patrzę na drzwi, które dzisiaj ani razu nie zostały otworzone. Praca tutaj nie jest ani przyjemna, ani trudna. Jest zwyczajnie nudna, jednak muszę tutaj stać i patrzeć tępo w ścianę. Dla pieniędzy, które są mi potrzebne do rozwoju, zrobię wszystko.

Plan, który rodzi się w mojej głowie, skupia się na przejęciu władzy. Żadne Ministerstwo Magii mi się nie oprze. Nikt, żaden pracownik tej instytucji nie będzie w stanie mi odmówić. Spędziłem lata na kreowaniu wizerunku grzecznego ucznia, którym w rzeczywistości nie byłem. Otworzenie Komnaty Tajemnic, które było moją życiową szansą na stworzenie horkruksów, nie poszło na marne. Może i ten cały Potter zniszczył mnie, jednak moim celem było stworzenie aż siedmiu takich amuletów. Zapewnię sobie dzięki temu nieśmiertelność, która jest dla mnie priorytetem.

Drugi, który został stworzony dzięki mojemu szlamowatemu ojczulkowi i bratu mojej matki, również poszedł na zmarnowanie. Tym razem Dumbledore zatroszczył się o to, żeby zaleźć mi za skórę. Przynajmniej tyle wiem z opowieści kobiety.

Pomijając już fakt, że narażam część swojej duszy na szwank, jest dobrze. Jako młody chłopak mam czas na stworzenie tego, co w przeszłości dopiero miałem w planach. Powstaną kolejne horkruksy, kolejne przedmioty, dzięki którym będę mógł pławić się w bogactwie i dostatku. Będą one tym, co przyjdzie mi akurat do głowy. Wcześniejsze plany muszę porzucić, aby Potter nie miał łatwo.

To naprawdę zabawne, że obaj jesteśmy w tym samym wieku. Ciekaw jestem, czy ten młody czarodziej ma w sobie tyle dobroci i współczucia do całego świata zgodnie z tym, jak go opisują. Wybraniec, bo takie nadano mu miano, jest czymś w rodzaju bożyszcza dla tych ludzi. Mimo wszystkiego, co mu zrobiłem, jest ciągle uśmiechnięty. To jego wola życia najbardziej mnie denerwuje. Podobny jest w tym do mnie, obaj chcemy i robimy wszystko, aby osiągnąć dany cel.

Harry Potter, ulubieniec szlam i mugoli. Tak, najbardziej to do niego pasuje. Przynajmniej według mnie. Pokonał Lorda Voldemorta, więc trzeba jednak docenić jego moc. Należy wziąć pod uwagę, że to nie jest głupie dziecko, które stoi mi na przeszkodzie. Obaj jesteśmy równi, obaj musimy stanąć oko w oko ze sobą, aby wreszcie położyć kres tej samowolce.

Tym razem nie przegram. Zagłębię się w życie, psychikę i wszystkie inne aspekty istnienia tego chłopaka. Sprawię, że będzie cierpiał, błagał o litość. Niech wie, gdzie jest jego miejsce. Trzy metry pod ziemią, tam znajdzie dopiero ukojenie od trosk życia doczesnego.

Znowu zerkam kątem oka na wejście do sklepu. Widzę jakichś młodych czarodziei, którzy z zainteresowaniem przyglądają się wystawie. Mam nadzieję, że tak, jak ja będą chcieli zgłębiać czarną magię. Możliwe, że w ostatecznej bitwie, która kiedyś nastąpi, staną u mojego boku, sławiąc me wielkie imię.

Nie mogę stać się teraz Voldemortem. Nie mogę wejść dwa razy do tej samej rzeki. Muszę pozostać tym, kim się stałem w chwili narodzin. Moja cała nienawiść do stosunku, do imienia i nazwiska obróci się w moc, której nie widział nigdy na oczy cały świat magiczny.

The last | TomioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz