XVII

1.5K 150 52
                                    

   Liam krzyknął z waflem ryżowym w ustach, gdy jego ulubiona postać z House of Cards zrobiła coś, w jego mniemaniu, głupiego. Westchnął głęboko i popił wspomnianego wafla wodą mineralną i wrócił do spokojnego oglądania. Nudziło mu się tak bardzo, że aż zaczął oglądać seriale telewizyjne. Serial na tyle odciągał jego uwagę od realnego życia, że postanowił się w niego zagłębić. Można by rzec, że Liam stał się fanem, ale on wolał siebie tak nie nazywać. To, że oglądał zwykły serial o pierwszej trzydzieści w nocy, gdzie normalnie by spał, nie czyniło z niego od razu fana, prawda? Liam miał nadzieję, że tak było.

   Tak właściwie, Liam czekał na Zayna i to w efekcie nudy sięgnął po pilot i zaczął oglądać pierwszy odcinek, a potem drugi, trzeci... Dla Liama wszystkie były na tyle krótkie, że nawet nie zorientował się, że Zayna nie było w domu od bardzo długiego czasu. Dopiero po szóstym odcinku zobaczył godzinę i przeraził się na nowo, że coś się stało Zaynowi. Według niego powinien już wrócić z tego, na czymkolwiek był. Nigdy nie zostawił Liama samego na noc, upewniał się, że wszystko jest z nim w porządku i dawał mu do zrozumienia, że tak będzie zawsze. Przez ostatnie kilka dni zmieniło się to trochę, Zayn zaczął więcej rozmawiać przez telefon, stał się nieobecny, mówił mniej, a także wracał później z pracy. Liam tłumaczył to sobie, że mieli jakieś problemy w robocie, o których on oczywiście nie wiedział, bo wylegiwał się w domu i Zayn po prostu musiał wszystko załatwiać. Nie wiedział, dlaczego akurat on, ale zdążył przyzwyczaić się, że Zayn był szanowany w pracy i zawsze brano go – oraz jego zdanie – pod uwagę.

   Liam przetarł swoje zmęczone oczy i powoli usiadł na sofie, strącił z podkoszulka resztki wafelka ryżowego i się rozciągnął. Chociaż bardzo chciał zaczekać na Zayna i go przywitać, czuł, że nie miał na to siły, a jego powieki same opadały. Niemrawo wyłączył telewizor i wtedy dotarły do jego uszu dźwięki przekręcanego zamka.

   Wstał powoli i uśmiech wkradł się na jego twarz, gdy uświadomił sobie, że Zayn wreszcie wrócił.

   Wykonał kilka kroków ku drzwiom, by móc zobaczyć Zayna szybciej, ale kiedy usłyszał głośne wyzwiska i przekleństwa, stanął na środku salonu, podpierając się jednego ze stolików i wytrzeszczył oczy. Słuchał Zayna i nic nie rozumiał, ale to, co mówił, było straszne. Złe. Nieodpowiednie.

    – Nie zabiłem tego skurwysyna! – Liam przełknął gulę w gardle i wtedy dostrzegł wkurzonego Zayna.

   Zayn zapalił światło, dzięki czemu Liam mógł dokładnie zobaczyć jego ciało odziane tylko w jasnoszarą podkoszulkę, całą ubrudzoną krwią oraz czarne spodnie we wcześniej wymienionej cieczy. Z wargi Zayna ciekła krew, tak samo jak z jego łuku brwiowego i Liam przełamał się, potrzeba opatrzenia Zayna okazała się większa.

    – Zayn, ty krwawisz... – powiedział i nieśmiało podszedł do Zayna, który stanął na środku salonu, stał tyłem do Liama. – Co się stało, chodź, ja ci opatrzę tę ranę... – dodał i już miał dotknąć ramienia Zayna, ale ten odwrócił się do niego i spojrzał na niego morderczym spojrzeniem.

    – Było tak kurwa blisko – warknął. – Prawie go zabiłem, kurwa, tak blisko. – Liam cofnął dłoń i zmarszczył brwi, nic nie rozumiejąc.

   Postanowił jeszcze chwilę nie dawać swojemu mózgowi do zrozumienia, że Zayn chciał kogoś zabić, nie, Zayn był dobry i miły, i życzliwy i na pewno by tego nie zrobił.

    – O czym ty mówisz? – spytał, zdezorientowany.

   Zayn zaśmiał się gorzko, a potem cofnął o krok i złapał się za głowę. Liam podczas tego dzielnie stał w tym samym miejscu, choć nogi odmawiały mu posłuszeństwa i drgały leciutko tak jak dłonie.

Dangerous Game |ZiamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz