10.

359 29 1
                                    

Cały dzień w szkole nie mogłam się skupić, na szczęście miałam trochę luźniejsze lekcje, a ostatnia z nich to geografia. Jedyna lekcja w tym dniu, którą mam razem z Violet. Zaczęłyśmy pisać do siebie karteczki, nie musiało to być nawet dyskretne, bo pani Stanley nigdy nie zauważa tego typu zachowań. Albo może udaje, że tego nie widzi? To by w sumie wiele wyjaśniało, ale nie to jest teraz ważne. Następna wiadomość była od Violet.

Pamiętaj o 18:30 mecz, u nas w szkole.

Przecież pamiętam, na pewno przyjdę.

Wiem, ale chciałam się upewnić, że nie zapomniałaś, tak przy okazji, mogłabyś przyjść trochę wcześniej? Będę na ciebie czekać na sali, zajmę ci dobre miejsce.

Oki, a tak ile wcześniej?

Tak z pół godzinki i tak muszę być dziesięć minut wcześniej, a chciałabym jeszcze z tobą pogadać przed meczem.

Nie zdążyłam jej już odpisać bo zadzwonił dzwonek.
- Okej, trzymam za ciebie kciuki. - powiedziałam szybko, zanim jeszcze szatynka zdążyła uciec z sali. Wychodziłam z klasy oczywiście ostatnia, potem od razu skierowałam się w stronę mojej szafki, która swoją drogą była kawałek dalej od szafki Violet. Ale nie zauważyłam przyjaciółki przy jej szafce, więc musiała już pójść do domu. Schowałam swoją książkę od geografii i zabrałam ze sobą niektóre zeszyty z pracą domową. Po czym ruszyłam w stronę wyjścia mijając po drodze grupkę dzieciaków z mojej klasy.
- Hej! Stark, wracasz już do domu? A może masz ochotę wyskoczyć z nami do Noah? Szykuje się niezła impra. - mówiący to Dave, objął mnie ramieniem i razem ze swoją świtą, prowadzili mnie do wyjścia. Zanim zdążyłam jeszcze cokolwiek mu odpowiedzieć, zaprowadził mnie wraz ze swoimi ziomkami, przed szkołę.
- Wybacz, ale mam już plany na wieczór - wyrwałam się z jego uścisku - poza tym robicie imprezę w środku tygodnia, serio? - wyśmiałam ich.
- Nikt cię o zdanie nie pytał, idziesz z nami. - powiedział wściekły Dave. Bałam się, że zaraz mnie uderzy, momentalnie zamknęłam oczy. Usłyszałam jak jego dłoń w coś uderza, na ten dźwięk od razu je otworzyłam.
- O kuźwa, to Cooper. Spieprzamy! - krzyknął jeden z nich. Po paru sekundach, został już sam Dave, oglądał się tylko na swoją świte, uciekającą w popłochu. Spojrzałam za siebie, a moim oczom ukazała się zdenerwowana Violet, miażdząca rękę 16- latka.
- Dość odważnie jak na ciebie, Smith. By dotykać nie swoich rzeczy.
Gdyby wzrok mógłby zabijać Dave Smith byłby już martwy. Mogłam dostrzec w jego oczach strach.
- Mówisz o niej? - wskazał palcem na mnie - Ona nie jest twoją własnością! Z resztą sama chciała z nami iść! - jąkając się, próbował się bronić.
- Czyżby? Widziałam co innego, jeszcze jeden taki wybryk - tym razem zbliżyła się do niego i zaczęła szeptać mu do ucha.
- A obiecuję ci, że kiedy już będziemy sami, rozepnę twój rozporek, zdejmę spodnie, następnie majtki, by... - w tej chwili Noah był już cały czerwony na twarzy.
- By urwać ci twojego bezużytecznego fiuta! - wykrzyczała mu prosto do ucha. Nie mogłam przestać się śmiać, Dave nie wyglądał na zadowolonego, był aż czerwony z wściekłości. Powiedział jeszcze coś na koniec, po czym wrócił do swoich ziomków.
Byłyśmy już same z Violet i wreszcie nie bałam się zabrać głosu jak przy nim. W drodze powrotnej do domu, zaczęłam z nią rozmowę, po dłuższej chwili ciszy.
- To było świetne, jak mu przygadałaś, nienawidzę tego dupka.
- Wiem, ja też go nie cierpię, ale no naprawdę, nie mogę cię zostawić nawet na 5 minut, bo już zaczepia cię kolejny debil. Dobrze, że byłam na czas.
- Kolejny? A ile ich już było? - spytałam rozbawiona. Nie usłyszałam odpowiedzi, więc postanowiłam zmienić temat.
- Wiesz, w sumie to nie rozumiem, czemu większość chłopaków się tak ciebie boi. Z twoim wyglądem powinni się za tobą uganiać. W końcu jesteś najładniejszą dziewczyną w szkole.
- Jakie to urocze, że nic nie rozumiesz. - uśmiechnęła się do mnie.
- A tak przy okazji, to według mnie ty jesteś ode mnie o wiele ładniejsza.
- Dzięki, ale nie wydaje mi się żeby to była prawda. - czułam jak mi twarz płonie. Odwróciłam od niej głowę, tak by nie mogła dostrzec moich rumieńców.
- Nie okłamałabym cię w tej sprawie. Dobra, no to tu się rozstajemy. Do zobaczenia na meczu!
Pobiegła do domu, zostawiając mnie przy moim. Swoją drogą nawet nie zauważyłam, że już wróciłam. Kiedy weszłam do domu, dało się słyszeć hałas dobiegający z kuchni, od razu pomyślałam, że to złodziej. Wzięłam pierwszą lepszą broń, w tym przypadku był to parasol, po czym powoli kierowałam się w stronę kuchni. Ostrożnie otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazała się mama, rozmawiająca przez telefon.
- O właśnie wróciła. - powiedziała do swojego rozmówcy.
- Kochanie, po co ci ten parasol? - skierowała do mnie swoje pytanie.
- Jak widać po nic. Myślałam, że to włamywacz, a to była jedyna rzecz, jaką miałam pod ręką. Więc... a tak właściwie to czemu wcześniej wróciłaś?
- Do cioci przyjechał syn, by się nią zająć, resztę opowiem ci później. - powiedziała w pośpiechu.
- Tak, słucham cię. Mów dalej John. - czyli z tego co słyszę rozmawia z ojcem.
- Pozdrów go ode mnie. - poinformowałam, wychodząc z kuchni. Po chwili znalazłam się już w swoim pokoju. Na łóżku położyłam torbę, w której były zeszyty z pracą domową i niektóre moje kosmetyki. Usiadłam obok moich gratów, wyjęłam telefon i napisałam do tego drugiego Mike'a, którego zapisałam sobie w telefonie jako Mike 2.

Ja: Hej, masz czas, by popisać?

Mike 2: Dla ciebie zawsze, już myślałem, że nie napiszesz.

Ja: Nie ciesz się tak. Chciałam tylko wiedzieć jak tam Dart?

Mike 2: Z nim też dobrze, dzięki za troskę. Teraz jest na dworze z moją siostrą.

Mike 2: Swoją drogą, pamiętasz, że obiecałaś mi randkę?

Ja: Nie, nie przypominam sobie. Pamiętam tylko jak przy naszym pierwszym spotkaniu, powiedziałam, że jeśli będę mieć czas to oprowadzę cię po mieście.

Mike 2: Dokładnie! Co znaczy, że jest to randka. No więc jak? masz czas dzisiaj?

Ja: Chciałabym, ale już obiecałam przyjaciółce, że pójdę z nią na mecz. I tak właściwie to powinnam się już zbierać, to pa.

Mike 2: W takim razie, spotkamy się kiedy indziej, ale pamiętaj, że ja ci tego nie odpuszczę.

Nie chciało mi się mu odpisywać. Mimo że miałam jeszcze dużo czasu, to postanowiłam się wcześniej wyszykować. Założyłam na siebie jasno różowy crop top, krótkie czarne spodenki i mój ulubiony choker. Zrobiłam sobie lekki makijaż, a włosy związałam w wysokiego kucyka. Nie za bardzo chciałam schodzić na dół do mamy, by poinformować ją o moim wyjściu. Powiem jej o tym jak już będę wychodziła, tak będzie prościej i nawet nie zdąży mi odmówić. Do szkoły mam blisko, a że wychodzę o 17:45 daje mi to całe 45 minut czasu wolnego. Nagle zaczęłam się robić głodna, dlatego właśnie postanowiłam przemknąć się niepostrzeżenie po resztki z wczorajszego obiadu. Nie narażając się przy tym na spotkanie z mamą, które oznaczałoby zadawanie mi zbędnych pytań. Na szczęście nie było jej w kuchni, w spokoju zabrałam się za jedzenie, po czym wróciłam do pokoju. Zdążyłam obejrzeć jeden odcinek "Supernatural", spakowałam w torebkę najpotrzebniejsze rzeczy i ruszyłam do wyjścia. Stałam już bezpiecznie na korytarzu. Zakładają buty, krzyknęłam do mamy, że wychodzę, a kiedy w odpowiedzi usłyszałam głośne "dobra", z marszu ruszyłam w stronę szkoły.

Cieszę się, że ktoś to w ogóle czyta. Bo pisanie tego opowiadania sprawia mi wielką przyjemność. Dziękuję za wszystkie "wyświetlenia", chyba tak się na to mówi, no i za gwiazdki też. Ale chciałabym, żebyście pisały komentarze, bo jestem bardzo ciekawa waszej opinii, co do danego rozdziału. Z chęcią przyjmę konstruktywną krytykę, jak i pochwały. Jeśli dotarłaś do tego momentu, to jestem pod wrażeniem, że chciało ci się to wszystko czytać :D

Girls love GirlsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz