8.

333 25 1
                                    

Obudziło mnie ciche kaszlnięcie, które zignorowałam, tuląc głowę do mięciuteńkiej poduszki próbowałam spać dalej.
- Śpisz? - usłyszałam pytanie, na które nie chciało mi się odpowiadać.
- Tak. - mruknełam.
- To wstań, bo chcę iść do toalety. - na te słowa otworzyłam oczy.
Leżałam przytulna do Violet, która leżąc na plecach, obejmowała mnie ramieniem.
- Ojeju, przepraszam. Musiało ci być niewygodnie tak spać. - powiedziałam zakłopotana.
- Wcale nie! Przynajmniej było mi w nocy gorąco. - odpowiedziała poruszając znacząco brwiami. W odpowiedzi usłyszała mój śmiech.
- Dobra, idź już do tej toalety, bo zaraz ja się tutaj zsikam ze śmiechu. - powiedziałam próbując zapanować nad śmiechem.
- Idę, już idę.
Wróciła parę minut później, już ubrana i uczesana. Jej długie brązowe włosy były związane w niedbałego warkocza, a grzywka zakrywała jej prawie całe oko, dlatego poprawiła ją sobie za ucho. Ubrana była w jeansowe shorty z wysokim stanem i czarną koszulkę bez rękawów, z nadrukowanym na niej uśmiechem. Wyglądała ślicznie, tak też pomyślałam, kiedy wyłoniła się zza drzwi łazienki ze szczoteczką do zębów w buzi.
- Jak skończysz to daj mi znać. - oznajmiłam. Odpowiedziałam mi nadal trzymając szczoteczkę w buzi, z tego co zrozumiałam chodziło jej o "jak wyglądam?".
- Ładnie ci w tym, jeśli o to pytasz.
Usatykcjonowana wróciła do łazienki, by wypłukać buzię zimną wodą.
- Dobra, teraz twoja kolej - powiedziała. - a ja w miedzy czasie zrobię nam śniadanie.
- Spróbuj mnie nie otruć. - zaśmiałam się na jej deklaracje.
- No wiesz co! Tak się składa, że ja bardzo dobrze gotuje. - powiedziała po czym wyszła do kuchni obrażona. Później ją jakoś za to przeproszę, chociaż wiem, że jej foch trwa jakieś pięć minut. Czyli tyle ile mi wystarczy na wyszykowanie się. Umyłam twarz i zęby, włosy postanowiłam po prostu przeczesać. Długo wybierałam w co się ubrać, w końcu zdecydowałam ubrać zwiewną, granatową sukienkę w kwiatki. Zchodząc po schodach, od razu uderzył mnie aromat pysznych naleśników. Zaskoczyłam dziewczynę, tuląc ją od tyłu i przepraszając za wcześniej.
- Kochanie, jak widzę ty dzisiaj robisz śniadanie. Wyglądają smakowicie. - powiedziałam całując ją w policzek na zgodę.
- Zrobione z miłością, specjalnie dla mojej ukochanej żoneczki.
Uśmiechnęłam się słysząc jej odpowiedz, mogłam już odetchnąć z ulgą i cieszyć się tym, że jednak nie jest na mnie zła.
Violet jadła swoje naleśniki z nutellą, a ja swoje z dżemem jagodowym. Skończyła pierwsza jeść, po czym czekała aż ja skończę swoją porcję.
- Jak ci smakują?
- Są przepyszne, kotku. Musisz częściej robić śniadania.
- Cieszy mnie to, a teraz tak na poważnie, jutro po szkole mam mecz i chciałbym, żebyś przyszła mi pokibicować.
- Pewnie, że przyjdę, o której ten mecz?
- O 18:30.
- Z kim tym razem gracie?
- Z dziewczynami z Harper High School.
Widać było, że Violet stresuje się tym, postanowiłam dodać jej trochę pewności siebie.
- Nie martw się, jesteś najlepsza w drużynie. Słyszałam, że podobno nie są takie dobre w koszykówce jak wy.
- Tym się nie martwię. Tylko... Wczoraj napisała do mnie mama. Chce się pogodzić.
- To chyba dobrze! Będziesz mogła jednak wrócić do domu. Nie to, że cię wyganiam, bo dobrze mi się z tobą mieszka, ale dobrze by było gdybyście się w końcu pogodziły.
- Skoro tego chcesz. Postaram się, ale jeśli nic z tego nie wyjdzie, to tu wracam i obiecuje ci, że tym razem na stałe.
- Okej, okej. To jak z tą mamą? - zaśmiałam się słysząc jej poważny ton głosu.
- Powiedziała, że chce się spotkać by "pogadać", ale nie wiem co to według niej znaczy, bo już dawna ze sobą nie rozmawiałyśmy. Mam się z nią spotkać oczywiście w jej ulubionej kawiarni, by potem pójść na zakupy, kupić mi parę ubrań, które będą podobały się tylko jej.
- Przynajmniej się stara. - powiedziałam smutno.
- Tak?! Teraz się stara? A gdzie była kiedy naprawdę ją potrzebowałam? O czekaj już pamiętam, była zajęta uganianiem się za następnymi frajerami, którzy potem zostawiali ją na lodzie. - powiedziała przez łzy. Bez wahania podeszłam do niej, usiadłam jej na kolanach i przytuliłam, pozwalając słonym łzom spływać mi po ramieniu.
- Rozumiem, jeśli tak się czujesz to powinnaś pójść tam i wygarnąć jej to wszystko zamiast tłumić w sobie.
- Wiem, ale nie chce jej na razie widzieć. - powiedziała ściszonym głosem. Jeszcze chwile siedziałyśmy w takiej pozycji, dopóki Violet się nie uspokoiła.
- Może i masz rację, powinnam tam iść i jej to wszystko wygarnąć. - oznajmiła nieco bardziej optymistycznie.
- Pewnie, że mam. Już jest okej?
- Tak, dzięki Emily.
Po upewnieniu się, że przyjaciółka już dobrze się czuje, uwolniłam ją z mojego uścisku i czule pocałowałam w czoło.
- Już wszystko będzie dobrze. - mówiąc to musiałam pewnie wyglądać jak mała dziewczynka, próbująca pocieszyć zrozpaczoną mamę. Ale na Violet to podziałało.
- Po powrocie powiedz mi jak się sprawy mają. - powiedziałam, żegnając, wychodzącą dziewczynę.
- Oczywiście! Będziesz pierwszą osobą, która się o tym dowie. Teraz kiedy już zostałam sama muszę znaleźć sobie jakieś zajęcie.

Girls love GirlsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz