Pierwsza wystrzelona kula przebiła się przez drzwi tuż obok mnie i wbiła się w ścianę. Powstrzymałem się przed krzykiem. Chciałem się gdzieś ukryć, jednak strach mnie jakby sparaliżował. Nie mogłem swobodnie poruszyć nawet palcem, jedynie modliłem się, by kula nie trafiła akurat na mnie, stojącego pod drzwiami. Słyszałem wyraźnie odgłosy walki.
- Co robisz?! - krzyknął Albrecht von Licht, najwyraźniej uciekając przed niebezpieczeństwem. Usłyszałem kolejny strzał i pogłos łuski spadającej na podłogę.
- Przestań uciekać! - odkrzyknęła mu kobieta.
Bardziej usłyszałem niż zobaczyłem, jak klamka się porusza i z drzwi wypada obok mnie pan von Licht. Zauważyłem zdziwienie gdy mnie zobaczył, potem strach, kiedy znów przypomniał sobie o przeciwniczce. Chciał pewnie skręcić w któryś z niewielkich korytarzyków i umknąć, jednak nie był wystarczająco szybki. Usłyszałem kolejny strzał, szczęk mechanizmu i metal uderzający w drewno. Zobaczyłem, jak koszula mężczyzny powoli zaczyna nasiąkać czerwienią. Jeszcze miał nadzieję, że z tego wyjdzie, jeszcze postawił kilka kroków w moją stronę zanim nie upadł u moich stóp. Zadrżał kilka razy w konwulsjach i znieruchomiał. Kobieta zastukała obcasami na podłodze i pojawiła się w drzwiach.
Nie wierzyłem w duchy, nigdy nie byłem przesądny, więc od razu próbowałem jakoś to racjonalnie wyjaśnić, ale żadne wyjaśnienie mi nie pasowało. Fang Pan przecież nie żyła, leżała w swojej sypialni, za tymi drzwiami, bez głowy i życia. Czemu więc stała przede mną, jakby nic jej się nie stało, jakbyśmy jeszcze kilka godzin temu nie widzieli jej zmasakrowanej postaci przybitej do drzwi frontowych?
- Wygląda pan, jakby zobaczył pan ducha, panie Parker - powiedziała kobieta, kiedy mnie zobaczyła. Nie opuszczała broni, jakby od razu wiedziała, że tu stoję. Zupełnie, jakby wiedziała wszystko o tej rezydencji i jej gościach. Przyjrzałem jej się dokładnie. Nie była duchem ani żadnym moim wymysłem. Chyba, że potrafiłbym wymyślić ten ciężar martwego ciała przygniatający moje stopy. Ubrana była w bardzo bogato ozdobioną sukienkę z falbankami.
Sukienkę Luny Crescent.
- Mnie też panna chce zamordować? - zapytałem najbardziej obojętnie uprzejmym głosem, na jaki było mnie stać.
- Tylko, jeżeli nie będzie pan współpracować.
- A co oznacza taka współpraca? - dopytywałem. Kobieta przez chwilę się zastanawiała. Nie rozumiałem, dlaczego jeszcze bawi się w rozmowę, skoro może równie dobrze wycelować i strzelić. Co jednak mogę powiedzieć? Nie jestem mordercą, więc nie wiem, jak myślą. Ta kobieta po prostu tam stała w ciemnym korytarzu i rozmawiała ze mną jakby nigdy nic. Oboje wiedzieliśmy, kto tu ma władzę nad życiem drugiego. Oboje wiedzieliśmy, że za kilka chwil rozpocznie się polowanie. Jak na razie panna Fang Pan powiedziała jedynie:
- Najlepiej byłoby, gdyby pokazał pan się wszystkim w tym pokrwawionym stroju i zamordował kogoś. To by rozwiązało wiele problemów. Zginąłby pan i tak, więc czemu nie ginąć jako sławny morderca?
Zrobiłem niewielki krok w bok, by wyminąć ciało pana von Licht, lecz zostałem zatrzymany ostrymi słowami aktorki:
- Gdzie pan idzie? Proszę mi odpowiedzieć na moje pytanie.
- Nie sądzę, bym potrafił...
Przerwałem i zanurkowałem całym ciałem. Nad moją głową przeleciała kula. Potknąłem się o trupa i wylądowałem na podłodze za kobietą.
- Jest pan bardzo nierozsądny, panie Parker. A już miałam pana oszczędzać ze względu na pańską przyjaźń z panem Grantem. Ostatni raz pytam, czy nie chce pan się poświęcić dla większej sprawy?
Podniosłem się szybko i zacząłem biec zanim moja przeciwniczka zdołała wycelować ze swojego Colta. Chociaż biegłem nieregularnie przez korytarz, piąta kula zadrasnęła moje lewe ramię. W momencie uderzenia poczułem jedynie, jakby coś ciepłego prześliznęło się z dużą prędkością po skórze, dopiero później uszkodzona skóra zaczęła piec. Dobiegłem do zakrętu akurat w momencie, w którym kolejny pocisk przeciął powietrze w miejscu, w którym stałem jeszcze sekundę wcześniej. Oparłem się o ścianę, by odpocząć. Nie było ze mną tak źle oprócz tego, że cały byłem w cudzej krwi, a ścigała mnie kobieta z bronią palną. Na szczęście została jej jedynie jedna kula, jeżeli dobrze pamiętałem. Mogłem ją zaskoczyć, jeżeli byłem wystarczająco szybki, może nawet wytrącić i przejąć pistolet. Czekałem w napięciu.
Nie zobaczyłem jej. Wyczułem. Instynktownie wyskoczyłem i wyrzuciłem obie ręce, by zakłócić równowagę kobiety. Nie udało mi się tego zrobić w idealnym momencie, więc przeciwniczka jedynie lekko się zachwiała i już miała strzelać, gdy wyprowadziłem cios z góry na rękę. Myślałem, że puści broń, lecz nic takiego się nie stało. Spróbowała się wycofać, spokojnie wymierzyć i strzelić prosto w serce ostatnią kulą, lecz nie pozwoliłem jej na to. Złapałem ją za nadgarstek i próbowałem wyrwać pistolet. Nieskutecznie. Przez przypadek kobieta nacisnęła spust, gdy się siłowaliśmy. Ostry ból przeszył moją nogę. Chciałem upaść, odciążyć ją, lecz nadal walczyłem. Kobieta nie puszczała Colta, jakby myślała, że jest tej jeszcze potrzebny. Czyżby miał jeszcze jedną kulę w mechanizmie? - zacząłem się zastanawiać. Czy może po prostu panna Fang Pan nie była świadoma, że brakuje jej kul?
Nie chciałem bić kobiety, lecz musiałem jakoś przeżyć, więc wymierzyłem silny cios pięścią w jej brzuch. Zgięła się lekko w bólu, lecz nadal nie puszczała. Co więcej, zdawała się znać więcej o sztukach walki, niż przypuszczałem. Powoli traciłem przewagę z bycia dobrze zbudowanym mężczyzną. Ilekroć chciałem ją uderzyć, stosowała sprytne uniki, zaraz kontratakując. W desperackim akcie spróbowałem wykręcić rękę trzymającą pistolet w jej stronę. Mogła wtedy zwolnić lekko uścisk, nie chcąc się niechcący postrzelić, gdyby myślała, że ma jeszcze amunicję. Najwyraźniej nie miała, bądź była zbyt uparta, bo trzymała broń jeszcze mocniej niż wcześniej.
To ją zgubiło.
Nie było to łatwe, jednak zmusiłem ją do zmiany uchwytu na Colcie na jeszcze pewniejszy. Nie spodziewałem się, że ten lekki ruch wywoła uruchomienie mechanizmu. Ósma kula wyskoczyła z lufy i przebiła się przez głowę kobiety, rozpryskując szarawą masę po ścianie. Ciało mojej przeciwniczki zwiotczało w momencie, w którym łuska upadła z cichym brzękiem na deski podłogi.
Upuściłem broń i stałem tam zszokowany przez kilka minut bądź godzin. Czas przestał się już dla mnie liczyć. Jedyne, co pamiętam później to klucze, które znalazłem w kieszeni Albrechta von Licht i ból, gdy biegłem do drzwi, z rozgorączkowaniem otwierałem zakrwawiony zamek zakrwawionymi rękami i wybiegłem na świeże powietrze.
Był ranek.
CZYTASZ
Gdy światła zgasły
Mystery / ThrillerDennis Parker został zaproszony do ponurej rezydencji Crescent by świętować szesnaste urodziny córki gospodarzy. Nie wszystko jednak idzie po ich myśli. Nikt nie mógł się spodziewać, że radosną uroczystość przerwie okrutna zbrodnia.