10. To nie jest twoja wina

310 34 14
                                    

Więc czy to ostatni rozdział tej opowieści? Czy to już koniec?

Informacje na samym dole.

Zapraszam na rozdział.

_____________

Dziś rano mieliśmy wyjechać do Obozu Jupiter. Chciałem zamieszkać z nią w Nowym Rzymie, ale nie przeszła szkolenia. Miała na ramieniu prawie wyblakły napis SPQR, czarę i dwie kreski.

- Prawie miałam trzecią kreskę - mówiła

Jednak Reyna zaproponowała, że sprawdzi nasze umiejętności, bo może jednak zamieszkamy razem w Nowym Rzymię.

Ale ten wieczór, kiedy wszyscy wiwatowali, był cudowny. Jednak przerwała go tragiczna chwila.

Podbiegła do nas ta dziewczyna od tęczy.

- Chciałam tylko sprawdzić, czy mój sztylet był tam na miejscu - rozpłakała się - Zobaczyłam martwe ciało...

Pobiegliśmy w kierunku schowka. Leżała tam Piper, głowę miała rozciętą, całą w jeszcze świeżej krwi. Wszyscy dożyliśmy szoku.

- Jason, nie martw się aż tak, ona była zazdrosna, ale że aż tak? - mówiła Drew, chyba szczęśliwa, że jest grupową.

Lilium podniosła Piper, jednak była zbyt ciężka. Ja i Percy pomogliśmy jej. Annabeth nakazała, abyśmy poszli w kierunku ogniska. Córki Afrodyty, Iris i dwie Ateny zaczęły tworzyć całun. Bardzo szybko to zrobiły.

- Żegnaj, Piper McLean - powiedział Chejron - Najodważniejszą oraz najdzielnieszją córkę Afrodyty, która wiele przeżyła. Jednak miłość przejęła kontrolę nad jej ciałem, więc niestety musiało tak się skończyć.

Zamiast radości z wesela, opłakiwaliśmy moją byłą dziewczynę. Odważna, dzielna i niesamowita. Wziąłem jakąkolwiek kartkę i napisałem dla niej:

"Zasługujesz na Elizjum, Pipes. Jason"

Jednak ciągle czuję, że to była moja wina. Podeszła do mnie Hazel i jakby czytała mi w myślach powiedziała:

- To nie jest twoja wina. Kochała cię, ale każdy musi przeżyć zdradę, lub rozłąkę. Może czułam coś podobnego co ty, lub co ona, albo kompletnie co innego gdy wyjechałam z matką na krainy, gdzie nie dociera moc Bogów oraz straciłam Sammy'ego. Ale nie była to moja wina, tylko Gai. Tak samo nie jest to twoja wina. Nie wiesz, że jak czytałam w jakimś magazynie i codziennej gazetce, to niektóre chore psychicznie nastolatki robiły samobóstwo.

- Tyle, że my także jesteśmy chorzy, mamy ADHD, dyslekcję raczej też - odparłem, tuląc Lilium. Przysłuchiwała się temu w ciszy.

- Nic nie rozumiesz. - pokręciła głową córka Plutona - Na nią miłość działała bardziej, mocniej. Jej koszmarem było odrzucenie, a jednak się spełnił. Powinna opanować wszystko na wodzy, ale jednak nie. Odebrała od tak swoje życie, a mogła mieć innego chłopaka! Winę popełniła Piper, która zdecydowała się na to sama. Ty jej nic nie mówiłeś, aby zabijała się. Stół weselny z żarciem jeszcze jest, jak coś.

I podeszła do Franka, który podjadał babeczki.

- Jason, idziesz? - spytała moja Cegiełka. Czekajcie, ona ma inne imię.

- Tak, chodź, Cegło - uśmiechnąłem się

Wstaliśmy i poszliśmy w kierunku stołu

- Jason, wiesz, że nie jestem już tą Cegłą? - spytała

- Tak - odparłem - Lilium, dla mnie to trochę dziwne imię. Przyzwyczaiłem się do Cegły.

- Nie zapomnisz jej. Przyzwyczaisz się do mojego imienia - szepnęła do ucha i pocałowała w policzek.

Zaczęła nakładać sałatkę grecką. Liście sałaty były z sałaty rzymskiej, które chowały dzieci Demeter i Ceres. W sumie, była dobra, ale ja wolałem jabłka w czekoladzie.

Nasza czwórka jednak świetnie się bawiła. Coraz więcej osób do nas przychodziło, jednak najdłużej został Leo, Percy, Annabeth, o dziwo Nico (dziwne, ciągle chyba był w domku, kiedy on przylazł?) i domek Afrodyty. Jednak Percabeth (tak, shipuje ich *.*) przyszli do nas.

- Szkoda mi jej - powiedział Percy.

Jednak okazało się, że Leo siedział tam najdłużej.

- Lily, tak cię będę nazywać, poczekasz chwilkę? Pójdę do kumpla - powiedziałem i wziąłem dwa jabłka w czekoladzie i podeszłem do Leona.

Nigdy nie widziałem go w takim stanie. Był załamany.

- Stary, wszystko okej? - spytałem, podając mu jabłko.

Uśmiechnął się słabo i wziął jabłko w rękę, ale nawet nie przybliżył do ust.

- Okej? Kiedyś ją kochałem. Gdy zerwałeś z nią, była szansa, ale założyła klapki z napisem "JASON ZAWSZE JEST MÓJ". Czy ja kiedykolwiek znajdę dziewczynę?

Obróciłem się. Patrzyły na nas dwie dziewczyny, jedna z nich była Wiktorią, a druga? Nosiła czarne nerdy i jasne pasemka. Śmiały się, a gdy my spojrzeliśmy na nie, odwracały wzrok.

- Widzisz tamte? - spytałem - Są chyba zabujane w tobie. Więc na co czekasz?

Klepnąłem go po plecach. Słowa dały mu energii. Gwałtownie wstał.

- Dzięki, Grace. Pamiętaj o partyjce. Twoja lalunia również może przyjść.

Udał, że ma mięśnie na klacie i jest napakowany i jak paker podszedł do tych dziewczyn. Zaczęły się śmiać z Valdeza. Miał branie *lennyface* (dobra, teraz to ja przesadziłam :P)

Podeszłem do Lily.

- Chodź do domku, tylko spakuję rzeczy i możemy ruszać z resztą rzymian do obozu.

Rzymianie zaczęli rozchodzić się do greckich domków, greckich odpowiedników ich rodziców i się pakować. Reyna mieszkała z Aresem, ponieważ Bellony nie było, a dzieci Aresa to nnawet bliscy kuzyni. Zaproponowałem jej, aby poszła do domku Hebe, greckiej odpowiedniczki jej matki, aby jej przyrodnie siostry porzczyły jakieś ubrania. Nie może chyba ciągle paradować w sukni ślubej i zmokniętą kartką z napisem "Biorę"?



Czy to koniec?

Otóż nie. Ta historia jest warta rozwinięcia. A ja zapraszam na kompletnie nową historię, "Snape w wannie". Wejdź tylko na mój profil i w zakładkę "Prace". Wyświetlą się tam dwa moje opowiadania.

Zakazana Miłość [Brason]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz