4. Nigdy więcej, McLean

453 42 13
                                    

Zapukałem do drzwi domku. Wyszedł z niego ciemnowłosy, niski chłopiec w obozowej koszulce.

- Ja do Annabeth - odparłem

Chłopiec rozejrzał się po pokoju, po czym kiwnął głową komuś z pokoju. Pokazał mi gestem, że mogę wejść. 

Pokój ozdabiały turkusowe ściany i sowy. Na jednej ze ścian wisiał obraz matki i wszystkich bogów. Dosłownie. Na drugiej ścianie był wizerunek Obozu Pół Krwi i Obozu Jupiter. Dostrzegłem Annabeth, czytając jak zwykle książkę. Na biórku walały się kartki, szkice, ołówki i inne przybory.

- Cześć Ann! - przywitałem się - Ale macie tu ładnie.

Uśmiechnęła się dziarsko i pokazała gestem, abym usiadł.

- Więc, jaki masz problem? - spytała, rysując jakąś kreskę na kartce

Usiadłem i posadziłem Cegłę na kolanach.

- Miałem pewien sen. Stałem w Obozie Półkrwi. Widziałem deski, które przypominały z zewnątrz kościół. Przyczepione były różne kwiaty, ozdoby i wstążki, a na jednej "Jason & Cegła". Dalej był czerwony dywan, po którym szłem do ukochanej. Po bokach stały takie ładne, no wiesz... ławki. Bez oparcia chyba, nie pamiętam. Po bokach "ołtarza" stały najróżniejsze bukiety kwiatów, były przepiękne. Ten "ołtarz" był biały. Leo był księdzem, ale od razu przeszedł do sedna. Gdy całowałem partnerkę, ona zmieniła się w prawdziwego człowieka. I zwracam się do ciebie z prośbą, abyś mi pomogła. Rachel też brała w tym udział, była tam większość Obozu Pół Krwi i Obozu Jupiter. To jak?

Zamarła, patrzyła na mnie jak na dziwadło. 

- Poczekaj. Chcesz... Poślubić Cegłę?

- Inni mnie nie doceniają, no, ale jest to dla mnie ważne.

- Dobra, zrobię to, ale z wyjątku, bo jesteś moim przyjacielem - oznajmiła po dłuższej chwili - Tylko, Piper jest wściekła i załamana, wiesz?

- Eh... Wiem - byłem zdruzgotany - Nie może się dowiedzieć

- Wiesz, że i tak się dowie? No dobra, powiedz wszystko Rachel, ja postaram się wszystkim przekazać, zrobić ogłoszenia?

- Ta... Martwię się o śmiechy obozowiczów...

- Serio? Myślałam, że dasz radę, no wiesz... Pioruny... Ale to tylko w nagłym wypadku!

Uśmiechnąłem się i wstałem

- Dzięki. I Leo już wie, jak coś, to zaprojektujesz i zorganizujesz, dobrze? 

- Jasne - uśmiechnęła się, pogniotła jakąś kartkę i rzuciła w kąt - Steve, masz jeszcze te kartki? Najlepiej w kratkę.

- Mam trzy arkusze - uśmiechnął się chłopak z na przeciwka i podał Annabeth czystą kartkę w kratkę, gdy kierowałem się ku wyjścia. 

Nie dość, że byłem zmęczony, to nie mogłem znaleść Rachel. Postanowiłem wysłać wiadomość iryfonem. Więc podeszłem do jeziora i wyjąłem drachmę. Chlapnąłem i wypowiedziałem formułkę.

- Irydo, bogini tęczy, przyjmij moją ofiarę

W tęczy pojawiła się rudowłosa dziewczyna na polu truskawek.

- Rachel! Ja cię wszędzie szukam! - zawołałem i nieźle ją wystraszyłem

- Jason! Hej... Coś ważnego? - spytała

- Nie będę ci paplał, więc się streszczę. Zaproś obozowiczów wszystkich obozów do ślubu, będzie za dwa dni.

- Wow, gratulacje Grace, Łowczynie raczej też, bo twoja siostra. Z kim bierzesz?

- Z Cegiełką

Dziwnie się na mnie popatrzyła

- Leo i Ann się zgodzili

- Eh, no dobra - odparła i połączenie się przerwało.

Gdy poszłem w kierunku domków, ogłoszenia już wisiały. Niektórzy obozowicze się śmiali, niektórzy unikali mnie i Cegłę.

- Wiesz co? - powiedziałem do niej - Może się to udać. 

Chodziłem tak w te i we wte, można powiedzieć, że zwiedzałem obóz. Obok ścianki z lawą spotkałem Piper. Podeszła do mnie, bardzo wściekła.

- Jednak moje słowa nic nie dały? Ty idioto! - krzyczała

- Pipes, nie możesz się pogodzić, że facet zerwał? - spytałem - Jest tysiące ludzi, którzy przeżyli zerwanie i jakoś żyją.

Grupka z domku Afrodyty cicho się zaśmiała. Piper to wściekło. 

- Eh, Ty... TY POTWORZE - wściekła się - PRAWIE TRZY LATA BYLIŚMY RAZEM, A TY OD TAK ZOSTAWIASZ MNIE DLA TEJ GŁUPIEJ CEGŁY! AAAAAAAAAAA....

Liczyłem, że ona coś powie, co ją zamuruje. Jednak trzeba było czekać do ślubu.

Nagle ona spoliczkowała mnie. Nie mogłem już wytrzymać. Niebo pociemniało. 

- Piper! Coś ty narobiła! - krzyczała jakaś dziewczyna 

- Spójrz na jego oczy! - zawołała druga.

W jednej ręce trzymałem Cegłę. Córka Afrodyty wiedziała, że trzeba się wycofać, jednak ona została twarda.

- Jasonie Grace! Otrząśnij się! - krzyczała z nutą czaromowy.

Niebo zaczęło grzmocić. W mojej ręce była mała błyskawica. Uderzyłem ją w ramię. Od razu upadła na ziemię, trzymając się za ramię. Czarne chmury zaczęły znikać. 

Podeszłem do klękającej dziewczyny. Zaczynała mieć łzy w oczach.

- Nigdy więcej, McLean - ostrzegłem ją i zacząłem się całować z Cegłą na oczach wszystkich - Nigdy więcej, nie do Jasona Grace, mała.

I poszłem w kierunku domków, tuląc partnerkę. 

Zakazana Miłość [Brason]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz