Rozdział 1

477 44 28
                                    


      Świat nigdy nie będzie taki, jakbyśmy chcieli. Niezależnie, czy wylejemy tony łez, rozbrzmią salwy śmiechu, ujrzymy piramidy starań, czy stosy wydawanych pieniędzy — nigdy nie będzie tak piękny, aby nas zadowolić, nawet jeśli spojrzymy przez ten różowy, zarysowany pryzmat miłości.
      Otworzył granatowy parasol, starając się uniknąć wiosennego deszczu. Skinął ręką w stronę pomocnika, aby ten za nim nie szedł. Nie lubił obcego towarzystwa, dlatego zawsze dostawał się do firmy tylnymi drzwiami, zawsze również sam.
      Gdy wszedł do środka, kilka kropel zimnego deszczu spadło na kafelki, strzepał więc resztę i odłożył parasol na wyznaczone miejsce. Skłonił się dwom paniom sprzątaczkom, po czym zaczął wchodzić po schodach. Nigdy nie korzystał z windy.
      Blondynka spojrzała na niego z zaciekawieniem. Przyglądała się sylwetce skrytej w garniturze tak długo, dopóki nie zniknęła jej z oczu.
      — Nigdy nie widziałam tu tego człowieka — powiedziała do starszej koleżanki, która podała jej szmatę. Odwróciła się do niej z nadzieją, że usłyszy coś więcej na temat dziwnej osoby.
      — Przyzwyczajaj się. Prezes zawsze wchodzi tylnym wejściem.
     Zamrugała oczami zaskoczona bardziej czymś innym niż stanowiskiem mężczyzny.
     — To on wchodzi na trzydzieste piętro po schodach?! — wykrzyknęła, zanim zdążyła ugryźć się w język. Amelia przyłożyła palec do ust, starając się w ten sposób pokazać, by była ciszej. Ewelina jednak wciąż z szeroko otwartymi oczami wpatrywała się w drzwi, przez które wszedł mężczyzna.
      — Bądź ciszej — upomniała ją jeszcze. Odkąd został prezesem, nie skorzystał z windy ani razu. Krążą nawet plotki, że posiada własną łazienkę w tym wielkim biurze, ja tam nie wiem. — Pomachała Ewelinie szmatą przed twarzą. — To dziwny człowiek, więcej go widzi personel niż osoby na wyższych szczeblach.
      Dziewczyna wymruczała coś w odpowiedzi, kręcąc z niedowierzania głową. Ta firma i tak przyprawia ją o ciarki, co dopiero dziwne spotkanie z jej nadrzędną głową, a raczej mózgiem. Spięła włosy w wysoki kucyk i zabrała się za mycie podłóg. Musiała przecież wykonywać swoje obowiązki, nawet jeśli z dnia na dzień przenieśli ją do innego budynku. Swoją drogą, nie sądziła, że firma może być tak rozbudowana.

***

      Zatkała uszy białymi słuchawkami, zamykając się zupełnie przed światem i otaczając swe myśli czarnymi nutami i dźwiękami ulubionego kompozytora. Przymknęła na chwilkę oczy, by ciemność pozwoliła jej zagłębić się w idealny świat klasycznych utworów. Chwilę później zacisnęła mocno dłonie na mokrej szmacie i przy akompaniamencie Allegro con brio Beethovena, ścisnęła ją mocno, aby pozbyć się nadmiaru wody. Rozbrzmiewające coraz to wyższe dźwięki skrzypiec jeszcze bardziej poprawiały Ewelinie humor.
      Był wieczór, godzina dwudziesta pierwsza. Ostatni pracownicy wymykali się z odmętów firmy, kryjąc się w swych samochodach. Uciekali od obowiązków, pozostawiając syf we wcześniej odwiedzanych korytarzach i gabinetach. Lubiła myśleć, że jest w pewien sposób bohaterką ratującą ten budynek przed totalnym unicestwieniem.
      Najwyższa budowla w całym mieście, nazwałaby ją nawet piramidą, z której czubka można było dostrzec niskie oblicza marnych podróbek. Przyprawiającą o dreszcze swoją potęgą, a jednocześnie mającą w szklanych murach coś tajemniczego.
      Elegancja chodząca jak w zegarku – na zewnątrz. W środku fałdy grubego, korporacyjnego, ohydnego społeczeństwa, które zawzięcie niczym zwierzęta rzucały się na zielone papierki. Nie chciała się oszukiwać, że jest inaczej. Nie chciała myśleć, że jakakolwiek osoba tutaj jest w stanie myśleć odmiennie.
      Utkwiła spojrzenie w oknie na dwudziestym szóstym piętrze. Czarna noc otulała ramionami skryte miasto, ostatnie światełka oświetlające ulice powoli kryły się wśród budynków. Wyobrażała sobie ten szum za oknami, powiew wiatru chcący dostać się do firmy przez lekko porysowane szkło. Uśmiechnęła się na samą myśl o swoim głupim rozważaniu.
      Chwyciła wózek i zaczęła ciągnąć go jeszcze wyżej.

Potęga gwiazd (I) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz