Rozdział 7

107 17 2
                                    

   Cóż, pomyślała, czując jak kosmyki włosów łaskoczą ją w ucho a ciężkie ciało powstrzymuje od jakichkolwiek ruchów. Seks jest jedną z wielu przyjemności pomiędzy mężczyzną i kobietą. A skoro oboje byli odmiennej płci, prędzej czy później musieli wylądować w łóżku, gwałcąc swoją prywatność, rozrywając ubrania i zatracając się w przyjemności. Musieli czy chcieli, było jej już wszystko jedno. Otworzyła oczy, spoglądając na biały sufit i próbując odzyskać czucie w nodze.

   Przypominała sobie każdy szczegół wczorajszej rozmowy, każdy fragment cichego odreagowania, jakim było cielesne zbliżenie. Dotknęła opuszkami palców ciemnych włosów, muskając je delikatnie. Chciała ten ruch poprzeć piękną, ciepłą wizją. Czymś, dzięki któremu mogłaby sądzić, że jest w stanie się zakochać w przyszłym mężu. Uruchomić romantyczne uczucia i na jeden moment udać się w stronę pięknego zakończenia. Wiedziała jednak, że jeśli zacznie przyjmować do świadomości taką możliwość, będzie cierpieć nie tylko z powodu roztrzaskanej psychiki, ale też serca. Nie miała pojęcia, czy w tym stanie by to zniosła.

   Pamiętała swój pierwszy raz. Mały samochód, przyjaciel jej brata i kolejna impreza gdzieś u kogoś w mieszkaniu. Parę kropel alkoholu i zauroczenie starszym chłopakiem, który cały wieczór prawił jej słodkie komplementy. Poszła za żywiołem, dała się ponieść chwili, nawet nie zastanawiając się nad konsekwencjami. Postąpiła tak nie raz i nie dwa, po prostu szła przed siebie z przeświadczeniem, że jest młoda i może wszystko. Odreagowując po nieudanej próbie stania się pisarką. To właśnie wtedy wszystko się zaczęło. Jej własny upadek i pierwsze rysy.

   Castiel poruszył się niespokojnie, wtulając twarz w kark Eweliny. Odepchnęła głowę mężczyzny z pełną premedytacją budząc go ze snu. Najpierw otworzył jedno oko, chcąc zbadać dzielącą ich odległość, potem odwrócił się na plecy.

   — Zrobisz kawę? — powiedział cicho. Spojrzała na niego kątem oka, obserwując mocno zarysowaną szczękę i kilkudniowy zarost, który zdecydowanie powinien zostać już ujarzmiony albo wygolony. Zmrużyła oczy, wstając z łóżka. Jednak nie miała szans liczyć na żadne romantyczne odczucia względem ich relacji.

   Nie kłopocząc się z ubraniem, naga powędrowała leniwym krokiem w stronę kuchni. Wygięła kościste ciało niczym kotka rozciągając się na porannym słońcu, wpadającym przez niezasłonięte okna. Spojrzała na uporządkowany salon połączony z kuchnią. Miała zamieszkać w tym domu, stać się nieodłączną częścią czegoś większego. By oderwać się od rosnących myśli zaczęła rozplątywać włosy, aby wydostać gumkę ze środka koka. Męcząc się z blond kłakami, powoli podchodziła do lodówki.

   Pochyliła się i wyciągnęła z niej puszkę piwa. Nie miała zamiaru przygotowywać żadnej kawy, nie chciała być gosposią w domu. Skoro nie mogła liczyć na odrobinę romantyczności, nie będzie robiła sztucznego tła po to, aby zniszczyć sobie nadzieje. Oparła się o blat, otwierając puszkę. Woń alkoholu dosięgła nozdrzy. Zamknęła oczy, myśląc o tym, że ten nałóg także powinna odsunąć w niepamięć.

   Poczuła jego obecność, choć nie usłyszała wcześniej żadnych kroków.

   Spoglądał na nią z rosnącą ciekawością. Ewelina stała tak przed nim — całkowicie naga z piwem w ręku, oparta biodrem o blat, tuż po tym jak wygrzebali się z łóżka. Przeczesał dłonią włosy i uniósł brwi w charakterystycznym, wymownym geście.

   — Zachowujesz się zbyt naturalnie jak na ostatnie wydarzenia.

   — Jestem po godzinach pracy — powiedziała, ponownie schylając się do lodówki. — Mam w nosie, czy jesteś moim szefem, czy facetem od pizzy.

Potęga gwiazd (I) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz