Rozdział 4

59 15 6
                                    


Ostatnie kilka godzin, nim nadszedł wieczór, było utrapieniem. Tykające wskazówki zegara, wiszącego dumnie naprzeciwko okna, wybijały donośnie bolesny dla uszu rytm. Myśli nie pozostawały w tyle i rozbrzmiewały w umyśle na tyle głośno, by nie pozwolić skupić się na żadnym innym zajęciu, jak oddać się wyłącznie nim i ich torturom.

Kiedy na zewnątrz nieco się ściemniło, ponownie wyszłam z Adelią do miasta. Widać było zdziwienie na jej twarzy, gdy zmierzałyśmy ponownie w kierunku poczty, ponieważ nie miałam już przecież powodów, by tam chadzać. Matka była w posiadłości ciotki. Był również jeszcze jeden niepasujący element. Urząd pocztowy był zamykany z momentem, gdy opuściłyśmy mieszkanie. Służka jednak milczała, choć mi na jej miejscu pytania nie dałyby zamknąć ust. Sama więc zaczęłam rozmowę, nie mogąc znieść ciszy na zewnątrz i kłębiących się myśli wewnątrz.

- Czasami będę potrzebowała cię, byś udała się w to miejsce i zostawiła wiadomość, którą Ci przekażę. Ukryjesz ją pod obluzowaną cegiełką- powiedziałam, wyjmując kartkę. Inną niż tę, którą zostawiłam dzień wcześniej.- Tylko dopilnuj, by nikt nie był świadkiem tej sytuacji. Oczekuję od Ciebie poufności.

- Oczywiście, Arrie- zwróciła się do mnie zdrobnieniem jak za dawnych lat.

- Jesteś dobrą przyjaciółką.- Uśmiechnęłam się do niej w akcie wdzięczności.

- Wiem. Panienka zasługuje tylko na taką przyjaźń.

Wstrzymałam się ze sprawdzeniem wiadomości do czasu, aż zostałam sama w swojej sypialni. Otoczona świecami, kwiatami w wazonach oraz tymi zdobiącymi ściany jako malunek, rozłożyłam kartkę.

Nie wiem, czego się spodziewałam? Listu? Najwidoczniej tak było, bo nieco zaskoczyło mnie, gdy ujrzałam kolejny rysunek. Co prawda nie byłam lepsza, sama nie przekazałam typowej wiadomości w jego ręce, a niedługi wiersz, opowiadający o mojej miłości do sztuki. W odpowiedzi dostałam malunek, przedstawiający zegar, wskazujący godzinę siódma siedem.

Tyle wystarczyło mi, by zyskać pewność, z kim mam do czynienia. W duchu obawiałam się do ostatniej chwili, czy aby się nie przeliczyłam lub, co gorsza, popadłam w obłęd, szukając artysty o zniewalającym talencie. Nieznajomy nie dawał znaku od lat, nie było nawet pewności, czy nadal żyje. Tak naprawdę nie powinno mnie to obchodzić, ale nie da się ukryć, że było inaczej. Musiałam go poznać, zobaczyć tę twarz, te prace, choćby ostatni raz. Bylebym nie wiedziała, że kolejnego już nie będzie.

Pół nocy spędziłam nad przygotowywaniem odpowiedzi, która sprawi, że szansa na kontynuowanie korespondencji będzie większa. Bądź jakakolwiek. Ciągle miałam wrażenie, że to ponownie zaraz się rozpłynie, co wydawało się bardzo prawdopodobne. Pozostanie tylko wspomnieniem, uwięzionym na dnie szuflady.

Obrałam sobie za wyznacznik również konkretną godzinę. Dzieliło mnie od niego tylko dwanaście godzin. Nie dałabym rady jednak trzymać się tego na dłuższą metę i szykować wiadomości każdego dnia, a co dopiero dostarczać ich jeszcze przed świtem. Rozumiem już, dlaczego autor trzymał się zasady liczby siedem. Zapewne również potrzebował czasu, by zregenerować inwencję twórczą.

Ostatecznie nie udało mi się napisać niczego. Nie przemyślałam do końca swojego planu i plułam sobie za to w twarz. Jak mogłam być tak naiwna? Zostawię kartkę i co dalej? Zaproponuje mi spotkanie? Wierzyć mi się nie chciało, że byłam skłonna trzymać się kurczowo tak banalnego scenariusza. Takie rzeczy się przecież nie zdarzają! Nie byłam bohaterką powieści romantycznej, głupotą z mojej strony było o tym zapomnieć. Byłam jedynie złodziejką. Okradałam osobę, którą podziwiam. Akurat nieznajomy by w to uwierzył! Zhańbiłabym rodzinę, gdyby się wydało. Moja naiwność przekraczała najwidoczniej wszelkie granice, skoro z tego planu nie zrezygnowałam. Miałam niezwykłą skłonność do popadania w tak absurdalne sytuacje, a ta biła wszystkie inne na głowę. Lecz już było za późno na odwrót.

O świcie obudził mnie głos Adelii i natychmiast poderwałam się do pozycji siedzącej. Budząc się zazwyczaj nie wiedziałam, która jest już godzina. Dawne pobudki w towarzystwie słonecznego blasku odeszły w zapomnienie. Nie miałam żadnego wyznacznika, z którą porą dnia mam do czynienia. Gobeliny broniły okien bezustannie, by nawet najmniejszy promyk nie przedostał się do pokoju. Zdarzało się, że przesypiałam cały dzień, by wstać o zmierzchu i rozpocząć swoje nowe życie w świetle księżyca. Gdyby nie zegar, który momentami doprowadzał mnie do szału, nie miałabym pojęcia, co się aktualnie dzieje ze światem.

Wstałam z łóżka i podeszłam do komody, na której stał kalendarz. Przewróciłam stronę na siódmego sierpnia i szybkim ruchem wyrwałam ją z terminarza, to samo zrobiłam z każdym kolejnym miesiącem, aż do Nowego Roku. Wręczyłam je Adelii, która stała już przy drzwiach, ściskając jej dłonie w podziękowaniu. Skinęłam, dając jej znak do wyjścia, a sama powróciłam do snu. Mój dzień jeszcze się nie rozpoczął.

Kolejna odpowiedź już się nie pojawiła, choć minęło kilka dni. Kartki z kalendarza jednak zniknęły, co znaczyło, że prędzej czy później dostanę wiadomość zwrotną. A z każdym dniem było ku temu bliżej, a ja miałam coraz więcej pomysłów, jak porozumieć się z obcym. Sięgnęłam po jedną z książek, do których miałam sentyment, starając się przy tym wybrać jak najdrobniejszą, by zmieściła się w szczelinie. Wyławiałam słowa, łapiąc je w owalne obramówki. W ten sposób powstał niebanalny list, który miał ułatwić mi wydobycie od artysty czegoś więcej niż nakreślonych ołówkiem linii.

Plan jednak nie do końca się powiódł, ponieważ dostałam co prawda ponownie swoją własność, lecz bez żadnej wiadomości tekstowej. Liczyłam, że może jednak coś umknęło mojej uwadze, dlatego przebrnęłam ponownie przez wszystkie strony, od deski do deski. I nic. Żadnego zakreślenia, przekreślenia, podkreślenia. Ani kropeczki. Odpowiedź w każdym razie dostałam. Kolejny szkic, tym razem wykonany nie na luźniej kartce a na jednej ze stronic książki.

Pisałam do niego z początku wyłącznie o sztuce czy literaturze, zważywszy na to, że był to bezpieczny grunt. Te tematy nie naruszały prywatności żadnego z nas, były łącznikiem, które zapewniały znajomości przetrwanie. Dopiero z czasem wplatałam w wypowiedzi coś o sobie, a on rysował w odpowiedzi fragment swojej rzeczywistości.

Kierowaliśmy się oboje pewnym schematem w pozostawianiu wiadomości, którego prawdę mówiąc nie planowałam. Szóstego dnia miesiąca zostawiałam wiadomość, będącą odnowieniem korespondencji po tych trzydziestu dniach. Siódmego otrzymywałam od nieznajomego odpowiedź, na którą nazajutrz sama odpisywałam.

W grudniu miała zakończyć się dobra passa, ponieważ po Nowym Roku miałam opuścić domostwo ciotki i udać się w końcu do domu oddalonego o dwadzieścia pięć mil od Chelmsford. Fakt, że mogłam pozostać tam na tak długo, wystarczał, by podnieść mnie na duchu. Miałam wracać wraz z początkiem września i gdyby tak się stało, nie miałabym szansy na korespondencję ze szkicownikiem. Osiągnęłam znacznie więcej, niż przewidywałam. Dlatego z żalem udałam się szóstego grudnia do szkieletu dawnej poczty i umieściłam w szczelinie list pożegnalny z wyjaśnieniem sytuacji i podziękowaniami za dotrzymanie towarzystwa przez te kilka miesięcy.

Nazajutrz odebrałam szkic, ukazujący bukiet róż. Gdyby były żywe, mogłabym śmiało nazwać je najpiękniejszymi kwiatami, jakie kiedykolwiek spłodziła ziemia. Zrobiło mi się ciepło na sercu, a do oczu napłynęły łzy wzruszenia. Nieznajomy okazał się być osobą, jakiej się spodziewałam kilka lat temu, gdy w dzieciństwie wykradałam jego dzieła: ciepłą, serdeczną i dobrą.

Jednak nie było to wszystko, co otrzymałam od niego na odchodne. Za ostatnią zapisaną stroną znajdowała się ozdobiona ornamentami koperta, którą ostrożnie otworzyłam w nocy, kiedy reszta domowników była pogrążona w głębokim śnie. W środku zamiast listu, którego tym razem naprawdę się spodziewałam, widząc kopertę, tkwiło zaproszenie na przyjęcie, będące oficjalnym zwieńczeniem ówczesnego roku i hucznym powitaniem nowego. Przyjrzałam się ponownie papierom, rozłożonym na biurku i wtedy dostrzegłam dopisek na odwrocie szkicu.



Save me a dance. 

epitafiumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz