Obudziłam się cała obolała. Bolało mnie wszystko. Dosłownie wszystko. Najbardziej chyba głowa. Pewnie znowu miałam migrena. Przez całą noc się budziłam, na szczęście nie budząc Tyler'a. Śnił mi się on... Blurry. Miły i normalny sen w sekundę zmieniał się koszmar. Śniła mi się mama. Jej uśmiech. Wspólne chwilę z dzieciństwa. Kiedy bawiliśmy się zabawkowym domkiem dla lalek, kiedy pomagała mi się pierwszy raz huśtać na huśtawce. Gdy razem rysowalysmy kredą na betonie. I nagle wszystkie te chwile zostały przerwane. Niczym z gier ze slenderem, przed oczami pokazywała mi się zamazana sylwetka Blurr'ego. Powtarzał wciąż jedno słowo. "Koniec". Wyciągał do mnie rękę jakby próbował mnie złapać. W ostatnim śnie jednak coś się w nim zmieniło. Nie mówił już nic. Stał tylko, ale nagle jakby otworzył oczy. Wpatrywał się we mnie swoimi czerwonymi jak krew oczyma. To było jedyne w całym jego obrazie wyraźne. Oczy.
Obrocilam się w drugą stronę, aby zobaczyć co z Tyler'em. Nie spał już. Pewnie go obudziłam.
- Hej... długo już nie spisz? - cicho wyszeptalam. Nie miałam siły by mówić głośniej.
- Trochę. Coś cię dzisiaj chyba męczyło w nocy. - usiadł przeciągając się przy tym. Poprawił ręką lekko przydlugawe włosy i oparł się plecami o ścianę, siadając idealnie na wprost mnie. Mimo powtórnego bólu, również usiadłam, dając chyba chłopakowi znak że coś mnie boli.
- No... można tak powiedzieć. Ale to nic takiego. Zwykły koszmar. - podparlam głowę rękoma. Było mi zbyt ciężko by po prostu trzymać głowę w powietrzu. - Przepraszam jeśli cię budziłam. Która jest godzina?
- Nie musisz przepraszać. Jest 7.24. Przydałoby się iść do szkoły, żeby nie zawalic frekwencji. - pokiwalam mu twierdząco głową- Chodź idziemy. - wstał z łóżka a razem z nim ja. Zabrałam plecak i chciałam już wyjść z pokoju, gdy nagle zawołał Tyler. - Hej! Chyba nie myślisz że moja księżniczka pójdzie do szkoły ubrana w to co wczoraj? Chodź znajdę ci coś nowego. - złapał mnie za rękę i pociągnął do siebie. Zaczął szukać w szafie aż wkoncu uradowany krzyknął. - Mam! Proszę bardzo. - podał mi koszulkę uśmiechając się przy tym ciepło. Był taki kochany. Nikt nigdy tak się o mnie nie troszczyl jak on. - Chcesz coś jeszcze?
- Dziękuję. I tak już dużo dla mnie zrobiłeś. - ucałowalam go w policzek po czym wyszłam z pokoju kierując się w stronę łazienki. Przez moment bałam się tam wchodzić. Stanęłam przed białymi drzwiami i niepewnie otworzyłam je, wchodząc do środka. Starałam się uniknąć spojrzenia w lustro. Nawet włosy poprawiłam bez patrzenia na własne odbicie. Szybko przebralam się w szarą koszulke z logiem NASA, która dostałam od Tyler'a. Tak pięknie nim pachniala. Założyłam resztę ciuchów i wyszłam. Usłyszałam na dole w kuchni brazowookiego, więc szybko poszłam w jego stronę. - Co robisz? - zapytałam zarzucając plecak na ramię.
- Muszę szybko ogarnąć mieszkanie. Okazało się że rodzice wrócą szybciej i nie będę miał potem czasu. - zrzucilam plecak na ziemię i zaczęłam mu pomagać. Ja też się przyczyniłam do tego bałaganu, więc nie mogłam tylko patrzeć jak on sprząta. Szybko się uwinelismy i ruszyliśmy do garażu. - Jesteśmy już spóźnienie, cholera. - wskazał na zegar ścienny wiszący na jednej ze ścian. Było już kilka minut po ósmej. Szybko dojechaliśmy do szkoły i pobieglismy w stronę naszej klasy. Trwała godzina wychowawcza.
- Dzień dobry. Przepraszamy za spóźnienie. - weszłam do klasy, a zaraz na mną Tyler.
- Dzień dobry. - powtórzył i razem poszliśmy na swoje miejsce. Oczywiście nasze spóźnienie nie mogło ujść tak łatwo.
- Jest koniec roku szkolnego, a wy zachowujecie się jakbyście chodzili do tej szkoły już z łaski. Więc razem z dyrektorem i radą nauczycielka, postanowiliśmy karać każde spóźnienie, pracami społecznymi. Wasza dwójka, po szkole będzie sprzątać całą stołówke. Do godziny 18. Zrozumiano? -wykrzyczala na całą klasę. Nie mogąc nic zrobić ani powiedzieć, schowałam twarz w dłonie. Prace społeczne? Za jedno spóźnienie? Gdyby to było czwarte, albo piąte. To rozumiem. Ale pierwsze? Resztę lekcji spędziliśmy z Tyler'em w ciszy. Widać było po nim że był zły. Ciężko było stwierdzić na co... lub na kogo. Gdy lekcją się skończyła, wyszłam na korytarz. Zauważyłam na telefonie że podczas lekcji pisał do mnie tata. Pytał się co u mnie i czy daje sobie radę sama. Idąc sama w tłumie uczniów zaczęłam mu odpisywać. Uniosłam na chwilę wzrok by zobaczyć czy przypadkiem w kogoś nie uderze lub na kogoś nie wpadnę. Gdy tylko to zrobiłam, stanęłam w miejscu jak sparaliżowana. Czułam jak kolana robią mi się jak z waty, a dłonie zaciskaja na telefonie. Do oczu zaczęly napływać mi łzy, a serce zaczęło bić szybciej. Szybko podeszłam do ściany i oparłam się o nią. On tam stał. Znowu go widziałam. Stał na samym końcu długiego korytarza. Nie był taki sam jak wczoraj. Miał czerwone oczy. Tak samo jak we śnie. Nie zauważyłam nawet kiedy podszedł do mnie Tyler.
CZYTASZ
Stay Alive | TYLER JOSEPH
Fanfiction17 letnia Juliet zaczyna życie w nowej szkole. Od samego początku napotykają ja problemy. Czy nowo poznanym chłopak pomoże jej owolnic się od problemów, myśli samobójczych i drugiej duszy zwanej Blurry'm?