7.

599 59 9
                                    

Uciekłam. Bałam się co powie i jak zareaguje. Zostawiłam go samego, zszokowanego w domku. Zostawiłam tam wszystko. Wszystko prócz dziennika i telefonu, który zawsze jest w mojej kieszeni. Jest sobota. Wieczór. Za godzinę ma wrócić tata. Poszłam wziąć prysznic i lekko się ogarnąć, aby nie zauważył mnie w takim stanie. Chociaż on i tak by nic nie zauważył. Nawet jakbym stanęła z gwoździem wbitym w głowę i tryskajac mu w twarz krwią, udawalby ślepego. Nie spalam całą noc. Bałam się. Bałam się swoich snów. Myślałam mocno nad tym, czy dobrze postąpiłam mówiąc Tyler'owi o Blurry'm. Znamy się pięć dni. W ciągu pięciu dni dowiedział się o mnie więcej niż mój własny ojciec przez siedemnaście lat. Czułam coś do niego. To było coś czego nie można opisać słowami. Gdy go widziałam, od razu czułam przypływ szczęścia. Miałam ochotę rzucić mu się na szyję i zamknąć w uścisku na zawsze. Gdy czułam jego dotyk, miałam gęsią skórkę na całym ciele. Nasze pocałunki. Ja go kochałam. Był dla mnie najważniejszy. Wkoncu byliśmy razem. Wydzwaniał do mnie całą noc. Słyszałam nawet pukanie do drzwi. Ale za każdym razem gdy wstawalam z łóżka coś mnie zatrzymywało. Nie miałam siły. Nie miałam siły dłużej tego ciągnąć. W jednym momencie chciałam skończyć wszystko, a w drugim wszystko zacząć budować z powrotem. Nienawidziłam siebie. Stałam w łazience patrząc w lustro. Brzydzilo mnie moje odbicie. Wory pod oczami, zaczerwienione oczy. Zadrapanie na nosie, które zrobiłam uderzając się gałęzią w nos gdy uciekalam z lasu. Przymknelam oczy. Chciałam przenieść się w lepsze miejsce. Choć na chwilę. Widziałam Tyler'a. Siedział w domku. Miał w ręce mój dziennik.

- Nie! - krzyknęłam uderzając lewą dłonią w lustro rozbijajac je na malutkie kawałki. Czułam jak po ręce zaczyna spływać mi krew. Uśmiechnęłam się sama do siebie, spoglądając na strużkę krwi spływającą po moim nadgarstku.

Tak to się zaczyna. Już niedługo.

- Zamknij się! Rozumiesz?! Nie potrzebuje cie. Jesteś tylko pieprzonym głosem w mojej głowie. - obracalam się wokół własnej osi krzycząc sama do siebie wymachujac przy tym rękoma. - Nie wiesz nic. Nie wygrasz. Rozumiesz? Strach zawsze przegrywa. - oparłam się o zlew. Spojrzałam ponownie na rękę. Cała w krwi. Tak samo podłoga. Szybko umylam zranione miejsce i zaczęłam szukać w szafce jakiś bandaży. - Cholera.- wyszeptalam gdy okazało się że nic nie ma. Przeczekalam w swoim pokoju kilkanaście minut aż rana przestanie krwawic. Przebralam się w świeże ciuchy i zeszłam na dół do salonu. Z nudów wyjelam telefon. 5 nieodebranych połączeń. Tyler. Nie powinnam tego robić. Ale musiałam.

"Wszystko jest w porządku"
Wysłano do: Tyler - 18.04.

Nie dostałam odpowiedzi. Nie miałam zamiaru czekać za tatą. I tak nic go nie obchodziłam. Podeszłam do okna by zobaczyć jaka jest pogoda. Chmury. Wszyscy w kurtkach. Wzięłam z wieszaka swoją popielatą bluzę, a na nią założyłam dżinsową kurtkę. Zabrałam słuchawki, telefon, schowałam pod kurtką swój pierwszy dziennik mocno go przytulajac i wyszłam z domu. Założyłam kaptur na głowę i słuchawki. Włączyłem pierwszą lepszą piosenkę. Chciałam po prostu czegoś posłuchać. Zamknąć się w swoim świecie. Swoim własnym świecie. Szłam przed siebie, nie myśląc nawet gdzie. Robiło się już powoli ciemno, ale ja nie miałam zamiaru wracać. Doszłam do mostu. Piękny, duży oświetlony most. Gdy byłam już w połowie przystanęłam na moment. Wyjelam dziennik i patrzyłam na niego przez chwilę. Przekartkowalam by zobaczyć co tam było. Gdy poczułam napływające do moich oczu łzy, szybko go zamknęłam. Wyjelam z uszu słuchawki i oparłam się o barierki, trzymając dziennik nad przepaścią.

- To jest pierwsza część Blurry. Pierwsza część... naszego rozstania. - przygryzlam wargę wrzucając po chwili do rzeki setki złych wspomnień. Złą i znienawidzoną przeszłość. Patrzyłam w dół przez dłuższy moment, niedowierzając w to co zrobiłam. Czułam jakbym zrzucila z siebie wielki ciężar. Rozejrzałam się dookoła i ruszyłam w dalszą drogę. Przechadzalam się uliczkami gdy nagle zobaczyłam malego czarnego kotka. Od razu pomyślałam o Tyler'ze. Mówił mi że miał kota, ale kilka dni temu go zagryzly jakieś psy. Mimo że był to zwykły dachowiec był uroczy. Podeszłam do niego spokojnie i wzięłam na ręce. - Hej mały a ty co tu robisz? - zastanawiałam się dlaczego taki mały kociak błąka się wśród domków. Przytuliłam go i razem z nowym towarzyszem zaczęłam szukać domu Tyler'a. Poznałam to miejsce. Więc musiało to być niedaleko. Gdy już go znalazłam, spojrzałam na telefon która godzina. Była 22.47. Trochę długo spacerowalam. Schowałam śpiącego kotka pod kurtką i zapukalam do drzwi. Otworzyła mi jego mama.

- Dobry wieczór. Jest może Tyler? - uśmiechnęłam się najmilej jak umiałam. Kobieta za to spojrzała się na mnie dziwnie i odwróciła w stronę drzwi od pokoju Tyler'a.

- Jest. - powiedziała smutna. Musiało się coś stać. - A mogę wiedzieć kim jesteś?

- Jestem... tak jakby jego dziewczyną. Mogę z nim porozmawiać? To pilne. Naprawdę bardzo panią proszę. - do oczu zaczęly mi napływać łzy. Kobieta musiała to zauważyć, ponieważ na jej twarzy pojawiło się lekkie zaniepokojenie.

- Nie powinnam, ale proszę. Nie musisz zdejmować butów. - wpuscila mnie do środka. - Wczoraj wrócił cały zaplakany. Zamknął się w pokoju i nie wychodził ani razu. Raz w nocy się wymknal, ale szybko wrócił. - zaczęła mówić ciszej tak bym tylko ja usłyszała. Bała się pewnie ze on to usłyszy. - Proszę porozmawiaj z nim. - uśmiechnęła się do mnie i wskazała na drzwi od jego pokoju. Weszłam po krętych schodach i stanęłam przez białymi drzwiami. Zapukalam 3 razy na co szybko dostałam odpowiedź.

- Mówiłem wam żebyście dali mi święty spokój! - wykrzyknął. Słyszałam po jego głosie że płakał. Bolało mnie to. Tak cholernie bolało. To wszystko moja wina. Oparłam się głową o drzwi.

- Tyler, to ja. Ja... przepraszam... - zaczęłam płakać. Tak bardzo mi go brakowało. Nie wybaczyłabym sobie gdyby coś sobie zrobił. Nie odpowiedział nic, za to usłyszałam dźwięk odkluczonego zamka. Niepewnie złapałam za klamkę i weszłam do środka. Było ciemno, a zapalona była tylko malutka lampka na biurku. Poszukałam dłonią po ścianie włącznika światła i zapaliłam je. Rozejrzałam się po małym pokoju by znaleźć chłopaka. Siedział na łóżku że schowana w dłonie twarzą. Usiadłam obok niego. Wyjelam spod kurki kotka i położyłam go na kolanach, po czym szybko przytuliłam brazowookiego, a on po chwili to odwzajemnil. - Tak bardzo cie przepraszam. Przepraszam że uciekłam wtedy. Ja... ja się bałam co powiesz. Tyler ja cię potrzebuje. Rozumiesz? Kocham cie. - odsunął się i spojrzał na mnie. Mimo tak krótkiego czasu wyglądał jak wrak człowieka. Był cały opuchniety, miał podkrążone czerwone oczy i potargane włosy. Widząc go w takim stanie miałam ochotę jeszcze bardziej płakać. - Nie wiem dlaczego to zrobiłam, ale w pierwszym momencie pomyślałam o Tobie i pomyślałam że jak ci to dam to mi wybaczysz i... kocham cie? - podniosłam na ręce małego kociaka i pokazałam go Tyler'owi. Widziałam jak się uśmiechał. Wciąż nic nie powiedział. Nie musiał. Jego uśmiech mi wystarczył. Wziął puchatą kulkę na ręce i spojrzał na mnie.

- Jesteś urocza wiesz? - czułam że jest szczęśliwy. Uśmiechnęłam się razem z nim i złączylam nasze usta w pocałunek. - Kocham cie. - wyszeptal w przerwie między pocałunkami. - Jak go nazwiemy? - zapytał glaszczac śpiącego kociaka, który leżał na jego nogach.

- Lucky? - spojrzałam niepewnie na Tyler'a. Uśmiechał się.

- Więc będziesz Lucky. - odlozyl kociaka na łóżko. - Dziękuję.

- Za kotka? - zaśmiałam się glaszczac puchatą kulkę.

- Za wszytko.

Stay Alive | TYLER JOSEPHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz