Był piątek. Razem z Tyler'em skończyliśmy lekcje. Powiedział dzisiaj rano, że po szkole zabierze mnie w jakieś super miejsce, w którym będziemy pisać naszą piosenkę. Byłam bardzo ciekawa gdzie pójdziemy. Szliśmy już bardzo długo i nie ukrywam że robiłam się coraz bardziej zmęczona. Takie wycieczki nigdy nie były dla mnie.
-Gotowa na niespodziankę? - zapytał gdy stanęliśmy przed małym lasem. Rozejrzałam się dookoła i niepewnie odpowiedziałam.
- Chyba tak. - uśmiechnął się po czym wyciągnął z plecaka chustę.
- Więc skoro ma to być niespodzianka, muszę zakryć ci oczy, żebyś nic nie widziała. Będziesz szła za mną trzymając się moich ramion. - opowiadał z wielkim uśmiechem. Musiało mu bardzo zależeć na tym, by niespodzianka się udała.
- A co jeżeli żadnej niespodzianki nie ma, a ty masz tylko jakiś niecny plan? - przechylilam głowę i lekko się uśmiechnęłam na co on tylko spojrzał na mnie z irytacja w oczach. - No przestań tylko żartuje. - odwróciłam się z uniesonymi rękoma. - Zakładaj tę chustę. Ciekawość mnie rozpiera. - Tyler założył mi chustę i trzymając za ramiona obrócił mnie w swoją stronę.
- Złap mnie za ramiona, albo za plecak. Jak wolisz. - wybrałam pierwsza opcje, jednak po chwili moje dłonie z ramion powedrowal nieco bliżej siebie i zaplotlam je na szyji chłopaka.
- I gdzieś głęboko w lesie... będziemy śpiewać piosenki których nikt jeszcze nie napisał - zaśmiał się po czym złapał mnie za dłonie i wyruszyliśmy w drogę. Na szczęście nie wywrocilam się o nic, a znając moje szczęście było bardzo prawdopodobne że będzie inaczej. Cały czas czując na swoich dłoniach, jego dlonie, miałam ochotę się uśmiechać. On chyba nawet nie jest świadom tego jak wiele dla mnie robi. - Co cię tak bawi? - zaśmiał się i zatrzymaliśmy się w miejscu. Spuściłam ręce z jego szyji.
- A nie mogę się czasem uśmiechnąć tak po prostu? - zapytałam, a po chwili czułam jak odwiazuje mi chustę i zdejmuje ją. - Ostatni raz byłam w lesie 10 lat temu z mamą. Zanim umarła. - rozejrzałam się dookoła. Lasy kojarzyły mi się z moją mamą. Z naszymi wspólnymi wycieczkami i zabawami. Poczułam jak do oczu napływają mi łzy. Szybko zacisnelam powieki by powstrzymać się od płaczu. - No to gdzie ta twoja niespodzianka? - spojrzałam na Tyler'a, któremu ciągle nie schodził uśmiech z twarzy. Spojrzał na górę, a po chwili spowrotem na mnie, co chyba miało znaczyć że też mam tam spojrzec. Moim oczom ukazał się niewielki domek na drzewie. - Poważnie? To twój domek? - odwróciłam się w stronę chłopaka. Byłam podekscytowana jak mała dziewczynka.
- Podoba Ci się?
- Podoba to mało powiedziane. Marzyłam o takim kiedy byłam mała. - weszliśmy do środka i usiedlismy na przeciwko siebie opierając się o ściany drewnianego domku. Tyler siedzial pod oknem, a ja niecale 2 metry od niego. W środku było strasznie przytulnie. Mogłabym już nigdy stąd nie wychodzić. Rozglądając się po pomieszczeniu znowu poczułam to dziwne uczucie jakby ktoś mnie obserwował. To samo które towarzyszyło mi przy odwiedzinach Blurr'ego. Nie było go nigdzie przynajmniej ja go nie widziałam. Po chwili to dziwne uczucie minęło. Odetchnelam z ulgą. Jednak była jeszcze jedna rzecz która nie dawała mi spokoju.
- Tyler. - zaczęłam. Spuściłam wzrok na swoje dłonie i zaczęłam bawić się palcami. Nie było mi łatwo o to pytać. - Powiedz mi dlaczego my się tak zachowujemy? - spojrzał się na mnie zdziwiony. - Dlaczego zachowujemy się jakbyśmy byli razem? Trzymanie się za ręce, całowanie. Od takich nawet malutkim w policzek, po takie poważniejsze. Chodzi o to że nie daje mi to spokoju od pewnego czasu.
- Możemy zostać parą. - uśmiechnął się w moją stronę.
- Przestań się wyglupiac. Ja mówię poważnie. - spojrzałam na niego.
CZYTASZ
Stay Alive | TYLER JOSEPH
Fanfiction17 letnia Juliet zaczyna życie w nowej szkole. Od samego początku napotykają ja problemy. Czy nowo poznanym chłopak pomoże jej owolnic się od problemów, myśli samobójczych i drugiej duszy zwanej Blurry'm?