-Naprawdę musimy tam jechać? - zapytałam wsiadajac do samochodu.
-To już trzecie twoje omdlenie w tym tygodniu. Raz w szkole, potem na spacerze. - odpowiedział na jednym wdechu. Odpalił samochód i wyruszyliśmy w drogę do szpitala. Nie chciałam tam jechać. - A co jeżeli faktycznie zaciążyliśmy? - spojrzał na mnie zaniepokojony gdy staliśmy na światłach.
- Przestań tak mówić. Wzięłam tabletkę i robiłam test. Nic nie ma.
- Więc skąd te ciągle omdlenia, zawroty głowy? Spisz normalnie, jesz normalnie. - prawda była taka że nie spalam już 4 noce z rzędu. Wszystko z powodu Blurr'ego. Gdy tylko zasypiałam widziałam go w snach. Krzyczał coś. Ze to moja wina. Ze to wszystko zaraz się skończy. Ze mój koniec jest blisko. Mocna kawa codziennie rano stawiała mnie na nogi, a on nic nie zauważał. Może to i lepiej. - Widziałaś go jeszcze? Albo odzywał się?
- Nie. Znaczy się... widziałam go kilka razy, ale starałam się go unikać. - widziałam go wszędzie. Nawet jadąc do szpitala widziałam go na przejściach dla pieszych. Na poboczu. Na tylnych siedzeniach. Zdążyłam się jednak przyzwyczaić do jego obecności. Nie przestawalam walczyć. Mam dla kogo żyć i dla kogo się starać i moja "podświadomość" nie będzie mi przeszkadzać. Gdy dojechaliśmy do szpitala bez słowa udaliśmy się do recepcji. Zarejestrowałam się i poszłam pod wyznaczoną sale.
- Pani Black. Zapraszam do gabinetu. - kazalam zostać Tyler'owi na korytarzu i poszłam do lekarza. Zrobiłam wszystkie zlecone badania przez niego i po około godzinie było już po wszystkim. Lekarz wykluczył ciążę, a postawił raczej na przemęczenie. Wróciliśmy do mojego domu.
- Chodź. Musisz się położyć i odpocząć. - Tyler pociągnął mnie za rękę do mojego pokoju. Położyłam się na łóżku a on obok mnie.
- Nie mamy piosenki Juju. - powiedział przeczesujac palcami moje włosy. - Ja nic nie wymyśliłem. Może ty coś masz. - nie odzywałam się przez dłuższą chwilę, zastanawiając się czy powinnam mu to pokazywać czy nie. W przeciwieństwie do pielęgniarek w szpitalu, on nigdy tego nie słyszał.
- Po powrocie ze szpitala, tydzień temu, zaczęłam myśleć nad czymś. - zerwalam się z łóżka i wyciągnęłam zza szafy swój stary kibord. Ustawiłam go i delikatnie przyłożyłam palce do klawiszy. - W szpitalu śpiewałam to praktycznie cały czas i... sam ocen. - zamknęłam oczy i kibord zaczął wydawać dźwięk, a z moich ust zaczęly wypływać słowa piosenki. Wyobrażałam sobie siebie i Tyler'a. W domku na drzewie. Wszystkie nasze wspólnie spędzone chwilę. Gdy kończyłam, poczułam jak po moim policzku zaczyna spływać pojedyncza łza. Niepewnie otworzyłam oczy i spojrzałam na Tyler'a. Siedział z podkurczonymi nogami trzymając je ręką, a drugą dłonią zakrywając usta. - Tylko nie mów że się wzruszyłeś. - zaśmiałam się gdy zauważyłam w jego oczach łzy.
- Skąd ty to wzięłas? - podszedł do mnie kładąc swoje dłonie na moich policzkach. - Jesteś genialna. - pocałował mnie w nosek. Poczułam że znowu dostaję migreny. Przymknelam lekko oczy tak by jeszcze coś widzieć. Wstalam i starałam się utrzymać równowagę, lecz po chwili wpadłam niekontrolowanie w ramiona Tyler'a, który szybko położył mnie na łóżku i usiadł obok. Podkurczylam nogi i na kolanach położyłam poduszkę w która schowałam twarz.
*Tyler*
- Znowu migrena? - Zapytałem na co ona tylko mrukneła. - Podać Ci coś?
- Możesz mi przynieść butelkę wody z lodówki. - powiedziała niewyraźnie do poduszki. Wstałem z łóżka i wyszłem z pokoju kierując się w stronę kuchni. W salonie siedział jej tata i oglądał wiadomości. Przywitałem się z nim już rano więc nie widziałem potrzeby robienia tego znowu. Wyciągnąłem z lodówki małą butelkę wody źródlanej i już miałem wracać do Juliet, gdy zawołał mnie jej tata.
- Tyler. Mógłbyś usiąść tutaj proszę? Chce z tobą chwilę porozmawiać. - wskazał na fotel i tak jak chciał tak zrobiłem.
- Coś się stało? - Zapytałem niepewnie, niewiedzac czego mam się spodziewać.
- Kochasz ją? - spojrzał na mnie poważnie.
- Kocham. A... Ale czemu pan pyta? - uśmiechnąłem się w jego stronę jednak jego mina wciąż była niezmienna. Wyglądał jakby był czymś naprawdę roztrzesiony.
- Bo po pierwsze to moja córka. I jakbyś jej coś zrobił, nie darowałbym ci tego. Jesteś jej pierwszą miłością i pierwszym przyjacielem. A po drugie... chcę żebyś się o nią troszczył. Z nią nie jest tak dobrze jak mogłoby się wydawać. Nauczyła się przez te lata udawać. W rzeczywistości jest bardzo niestabilna. I chcę żebyś dbał o nią i był z nią zawsze i wszędzie. Ona potrzebuje kogoś komu mogłaby ufać, a ja tego zaufania już u niej raczej nie odzyskam. Jesteś dobrym chłopakiem. Nie spierdol tego. - wstał i poklepal mnie w ramię, po czym odszedł. Wróciłem do pokoju i zauważyłem Juliet siedzącą już w normalnej pozycji, co mogło oznaczać że ból już przeszedł. Ciągle jednak miała zamknięte oczy. Widziałem jak lekko się uśmiecha. Usiadłem obok niej, przez co można powiedzieć że wybudziła się z transu. Spojrzała na mnie pytającym spojrzeniem, a ja podałem jej wodę.
- O czym rozmawialiście? - zapytała wpatrzona w butelkę. - Chociaż... to nie moja sprawa. Nieważne. - usiadła przodem do mnie. - Co robimy przez resztę dnia? - pochyliła lekko głowę, co sprawiło że wyglądała jak uroczy szczeniaczek.
- Miałaś odpoczywać.
- Nie jestem zmęczona. Wypiłam dzisiaj wyjątkowo rano kawę.
- To w takim razie mam dla ciebie niespodziankę. Chodź, idziemy. - złapałem ją za rękę i wyszliśmy z domu. - Idziemy do parku. - oznajmiłem gdy stanęliśmy przed furtką. Zaplotlem nasze palce i resztę drogi przespacerowalismy w ciszy. Zatrzymaliśmy się w parku przed jeziorem, w którym pięknie odbijało się słońce. Widok był piękny. Świeże powietrze, śpiew ptaków, szelest liści i szum wody. Cudowniej być nie mogło. Moją niespodziankę jednak ciągle uniemożliwiali chodzący dookoła ludzie. - Cudownie, prawda? - spojrzałem na chwilę na swoją dziewczynę by móc zobaczyć jej twarz. Uwielbialem momenty jak te. Gdy uśmiechała się i nie musiała nic więcej mówić, ponieważ to dawało mi największą satysfakcję.
- Tu jest pięknie. Mówiłam Ci kiedyś że cię kocham?
- Tak do końca życia czy jeszcze bardziej?
- A czemu pytasz? Byle komu nie mówię że go kocham. - schowałem rękę do kieszeni i wyciągnąłem z niej małe czerwone pudełeczko, trzymając je tak by Juliet nic nie zauważyła. Złapałem ją za rękę i obrocilam w swoją stronę.
- Nie chce wiedzieć jak głupio i idiotyczne muszę wyglądać w tym momencie, ale... - ukleknalem przed dziewczyną i otworzyłem pudełeczko, w którym schowany był pierścionek zaręczynowy. - ... wyjdziesz za mnie? - Zapytałem zmieszany. Z jednej strony dookoła było pełno ludzi i połowa z nich się na nas patrzyła, przez co czułem się strasznie głupio, jednak z drugiej, był to najważniejszy moment w moim życiu.
- Tyler... ja... Tak. Wyjdę za Ciebie. - byłem najszczesliwszym mężczyznom na świecie. Niby zwykle "Tak" a wywołuje takie szczęście.
CZYTASZ
Stay Alive | TYLER JOSEPH
Fanfiction17 letnia Juliet zaczyna życie w nowej szkole. Od samego początku napotykają ja problemy. Czy nowo poznanym chłopak pomoże jej owolnic się od problemów, myśli samobójczych i drugiej duszy zwanej Blurry'm?