Niedługo potem wzięliśmy do samochodu i ruszyliśmy w stronę mojego mieszkania.
- Graliśmy koncert na Wembley...
- Na tym Wembley?!
- Tak. I nawet nagraliśmy tam płytę DVD. Tak czy inaczej, graliśmy jedną z ostatnich piosenek. Nasz najbardziej znany utwór. Podchodząc do swojego mikrofonu, trafił cię płomień od efektów pirotechnicznych. - mój ton stał się trochę bardziej smutny, na tamte obrazy. - Wybiegłeś na backstage, to był pierwszy raz kiedy nie obchodziła cię gitara i rzuciłeś ją gdzieś na podłogę... Byłem wtedy tak strasznie przerażony... Następnego dnia już siedziałeś na Twitterze i zapewniałeś wszystkich, że nic ci nie jest.
- Martwiłeś się o mnie? - był autentycznie zszokowany.
- Wszyscy się o ciebie martwiliśmy! Gdyby nie ty i twój zapał, nigdy by się nam nie udało. Potem przez tydzień płakałeś, bo gitara się porysowała. No, jesteśmy na miejscu. - zaparkowałem tam gdzie poprzednio, po czym wziąłem torby z bagażnika. - Dasz radę je nieść? Będzie słabo jeśli otworzą ci się rany.
- Spokojnie, będzie dobrze. Jaki numer?
- O cholera...
- Co?
- Tak jakby... Zapomniałem? - podrapałem się po karku zawstydzony, a Michael zaczął się śmiać. - Chyba czwarte piętro.
Koniec końców znaleźliśmy drzwi.
Kiedy już względnie ułożyliśmy rzeczy, zrobiłem herbatę i usiedliśmy w salonie.
- Jaki tam jestem? - spytał patrząc na zabandażowane ręce.
- Taki jak tu. W końcu to ty. Tylko... Tam, twoja psychika jest nadal cała.
- Och. A czy ty... Lubisz mnie tam?
- Oczywiście, przecież jesteśmy w jednym zespole. Tylko... Ostatnio trochę się pokłóciliśmy. - Przyznałem smutno.
- Mam nadzieję, że się pogodzicie... - ziewnął na końcu.
- Hey jest dopiero połowa dnia, a ty już chcesz spać? - zaśmiałem się widząc jak pociera oczy.
- Jestem przyzwyczajony do nocnego trybu życia. - mruknął trochę mnie tym zaskakując. - Tak czy inaczej... Powinienem zadzwonić do Cal'a nie? Może uda się umówić z nim na jutro... Albo za miesiąc. - dodał ze smutkiem.
- Nie będzie aż tak źle. - przytuliłem go do ciebie.
Zielonowłosy wyciągnął swój telefon i wybrał numer przyjaciela. Położył urządzenie na stole, w tym samym czasie wybierając opcję "głośno mówiący".
- Hey Michael! Nie powinieneś teraz spać?
- Cz-ześć Calum... Pamiętasz Luke'a Hemmings'a? Tego z liceum.
- No coś mi tam świta, a co?- Luke i ja... Jest pewna dość ważna sprawa... Moglibyśmy się spotkać?
- Chwilka... - słychać było, że rozmawiał o czymś z jakimś mężczyzną. - Okey, możecie wpaść po jutrze na trening.
- Naprawdę? - pisnął. - Dzięki! Do zobaczenia Cally! - zawołał o wiele weselej, po czym się rozłączył.
- To co? Idź przebrać się w piżamę, a ja przygotuje ci łóżko okey?
- Okey. Dziękuję Luke. - szepnął z tym swoim smutnym uśmiechem. Jakby coś blokowało go przed odczuwaniem prawdziwego szczęścia i radości.
Co jest przyczyną tego, że stał się taki?
Co było na tyle wstrząsające, że doprowadziło go do depresji?
Na szczęście, to mieszkanie miało pokój gościnny. Podczas, kiedy Mike brał prysznic, pościeliłem łóżko i sam przebrałem się w dresy. W ciągu dnia byłem dość mocno zmęczony, ale czułbym się dziwnie, gdybym teraz położył się spać.
- Wziąłeś swoje tabletki? - spytałem, kiedy już wyszedł.
- Tab-Skąd wiesz, że...?
- To dość oczywiste.
- Nie biorę ich.
- Więc weź. Proszę. Dla mnie?
- Okey. - westchnął poddańczo. Dopilnowałem żeby połknął pigułkę, a następnie dobrze ją popił.
- Jak rany? Nie otworzyły się? - Delikatnie uniosłem jego rękawy. W pierwszym momencie wyrwał mi się i odsunął ode mnie.
- N-nie. - szepnął.
- To dobrze. Kolorowych snów. - Przytuliłem go. Wydawał się być zszokowany moim postępowaniem jednak po chwili niepewnie to odwzajemnił. - Proszę, nie niszcz się już. Jesteś dla mnie naprawdę bardzo ważny.
Widok, który zastałem w jego mieszkaniu będzie nawiedzał mnie do końca życia. Te smutne oczy i ponacinana, porcelanowa skóra... Nigdy nie mogę doprowadzić do takiego stanu u mojego Michael'a.
Chwila.
Mojego?
Δ•Δ•Δ
Miłego dnia i nocy wszystkim!
CZYTASZ
Kilka Słów / Muke
FanfictionZaledwie kilka słów może zmienić wszystko. Naprawdę wszystko. "Wolałbym, żeby ten zespół nigdy nie powstał!" Luke wtedy nie wiedział, że te kilka słów może się spełnić, a jego samego, przyprawić o prawdziwy rollercoaster emocji i doświadczeń. Niek...