- Halo? - rozglądałem się w poszukiwaniu przyjaciela, jednocześnie przemierzając krótki korytarz.
- Michael? - mój głos niebezpiecznie zadrżał kiedy znalazłem chłopaka w, jak mi się wydaje, sypialni. Siedział tyłem do mnie i coś robił wpatrując się w okno przed sobą.
- Mike...? - zrobiłem parę kroków, ale zamarłem dostrzegając błyszczące ostrze w jego dłoni i plamy krwi na pościeli. Zielonowłosy odwrócił się do mnie zdziwiony, a ja krzyknąłem cicho.
Jego ręce... Jego nogi... Wszystko było we krwi i ranach...
Tak dobrze mi znana osoba wyglądała jak obcy człowiek.
Oczy, niegdyś wesołe i błyszczące, teraz wydawały się puste i matowe. Malinowe usta były spierzchnięte oraz popękane.Był taki drobny...
- Co ci się stało? - szepnąłem zszokowany. - Dzwonie do szpitala. - wyciągnąłem telefon z którego usunąłem blokadę po odebraniu czyjegoś połączenia. Chłopak jakby otrzeźwiał na te słowa.
- Nie! - pisnął - Błagam nie rób tego! - chciał się rzucić do mojego telefonu, ale powstrzymał go ból.
- Więc gdzie masz apteczkę? - westchnąłem wsuwając urządzenie do kieszeni moich spodni.
- N-na biurku. - pokazał na mebel w pokoju. - Kim jesteś? - szepnąłem, kiedy zacząłem przemywać rany oraz bandażować je.- Luke Hemmings. - nawet nie myślałem, że tak boleśnie będzie przedstawić się własnemu przyjacielowi, bo ten nawet nie wie kim jestem. - Byłem klasę niżej od ciebie. - podpowiedziałem.
- Ooooch ten Luke. Co tu robisz? Przecież nigdy nawet nie rozmawialiśmy. - poczułem dość mocne kucie w sercu.
- Jak na razie to ratuje ci życie. - mruknąłem. - Więc... To dość... Dziwna historia. Pewnie mi nie uwierzysz. - wzruszyłem ramionami. - ale muszę ci to wytłumaczyć, bo muszę was wszystkich chociaż raz zobaczyć. Tak myślę.
- Więc tłumacz włamywaczu.
- Hey drzwi były otwarte, a nikt nie przyszedł jak dzwoniłem! - usprawiedliwiałem się - Tak czy inaczej... Wierzysz może w równolegle światy czy coś takiego?
- Nie myślałem o tym.
- Dobra nieważne. Więc... Powiedzmy, że w innym wymiarze, ty, Calum, Ashton i ja mamy zespół.
- Kto to Ashton?
- Perkusista. Rok starszy od ciebie. Znalazłeś go na facebooku, bo potrzebowaliśmy kogoś.
- Ale ja nie...
- Daj mi dokończyć. Więc w tym wymiarze, nagrywałem w liceum covery na YouTube i stąd kojarzyliście mnie z Cal'em w szkole. W końcu stworzyliśmy zespół i nazwałeś go 5 Seconds of Summer. Byłeś najbardziej zaangażowany z nas wszystkich... - zaśmiałem się cicho na te wspomnienia. - Tak więc dostrzegł nas Louis z One Direction i byliśmy supportem na ich trasie.
- To trochę niemożliwe...
- Ale jednak jest. Więc staliśmy się dość popularni i wydaliśmy już dwa albumy. I... Pokłóciłem się z wami o coś głupiego i powiedziałem, że wolałbym, aby ten zespół nigdy nie powstał... Wyszedłem na spacer, ale wtedy zemdlałem i obudziłem się tu. W rzeczywistości, w której nie ma 5sos. Czuję, że jeśli was wszystkich chociaż raz to, może wrócę z powrotem. Muszę wrócić. Bo to nie tak, że to wszystko przepadło raz na zawsze tak? - zabrzmiałem trochę rozpaczliwie.
- Rzeczywiście, to trochę ciężkie do uwierzenia. - szepnął. Cały czas jego głos, jak i twarz wydawały się być smutne. Nawet kiedy się śmiał, gdzieś tam było słychać żal i samotność. - Ale ja ci wierzę. - posłał mi delikatny uśmiech, kiedy skończyłem bandażować jego rany.
- Naprawdę? Gościu włazi ci do mieszkania, prawdopodobnie ratuje życie, wszystko o tobie wie i opowiada niestworzone historie, a ty... Ufasz mi?
- Jak pewnie zauważyłeś, nie mam zbyt wielu chęci do życia. A takie rzeczy nie zdarzają się codziennie.
- Jeśli tak mówisz... Spakuj się.
- Co? - wgapiał się we mnie zaskoczony.
- Pakuj się. Mam zamiar cię porwać. Nie pozwolę ci, zostać w... Tej okolicy. No już, gdzie masz jakąś torbę? Włożę ciuchy, a ty schowaj swoje maluszki. - Skinąłem w stronę gitar stojących, w rogu. Była jedna elektro-akustyczna i jedna elektryczna.
- Skąd wiesz, jak nazywam... Och. No tak. Powiesz mi coś ciekawego o... Tym drugim mnie? - spytał kiedy z jak największą czcią układał instrumenty do pokrowców.
- Jasne. Więc... - zerknąłem na gitarę w rękach chłopaka i przypomniała mi się jedna sytuacja. - Kiedyś na scenie oblizałeś swoją ulubioną gitarę po całej długości gryfu. Kiedy Calum śmiał się z tego w garderobie, powiedziałeś, że będziesz uprawiać z nią dziś seks. Potem z twojego pokoju dochodziły dziwne dźwięki. - parsknąłem śmiechem na jego minę.
Michael, którego zobaczyłem tutaj, był spełnieniem wszelkich moich obaw i koszmarów. Wszyscy wiedzieliśmy, że psychika Cliffo jest krucha i dlatego pilnowaliśmy, żeby się nie potłukła.
W tej rzeczywistości ona była, już rozsypana na proch.
Δ•Δ•Δ
Cześć! Chciałam tylko powiedzieć, że jestem u przyjaciółki w Zabrzu do piątku, ale rozdziały będą pojawiać się regularnie!
Miłego dnia i nocy wszystkim!
CZYTASZ
Kilka Słów / Muke
FanficZaledwie kilka słów może zmienić wszystko. Naprawdę wszystko. "Wolałbym, żeby ten zespół nigdy nie powstał!" Luke wtedy nie wiedział, że te kilka słów może się spełnić, a jego samego, przyprawić o prawdziwy rollercoaster emocji i doświadczeń. Niek...