9

1.1K 169 62
                                    

Koniec końców wziąłem Michael'a na lody i do parku, żeby poprawić nam obu humor. Oczywiście farbowany wziął dwie gałki o smaku toffi, a ja miętę i orzech laskowy.

Usiedliśmy na ławce w parku i zajadaliśmy nasze lody, opowiadając sobie przy tym jakieś zabawne historie. Zamarłem kiedy usłyszałem śmiech Mike'a.

Sprawiłem, że ten smutny chłopak szczerze się zaśmiał...

- Co się stało Lukey? - dwudziestolatek wlepił we mnie zdziwione spojrzenie.

- Zaśmiałeś się. - szepnąłem nadal nie mogąc w to uwierzyć.

- N-naprawdę? - jego głos zadrżał, jakby sam nie zdawał sobie z tego sprawy.

- Naprawdę! - zawołałem wesoło, unosząc go do góry i obracając wokół własnej osi.

Ludzie przechodzący obok, patrzyli na nas zdegustowani, ale kompletnie mnie to nie obchodziło. Czułem jakby właśnie zdarzył się cud, a ja byłem jego świadkiem.

- Luke! Postaw mnie! - chichotał z prawdziwym uśmiechem na twarzy, a ja nie mogłem się na niego napatrzeć.

Był piękny.

- Teraz trzeba to uczcić! - postanowiłem i złapałem go za rękę, ciągnąc chłopaka do samochodu. Najpierw zatrzymałem się przy mieszkaniu i wziąłem stamtąd dobrego szampana oraz dwa kieliszki. Schowałem to do bagażnika i wróciłem na miejsce kierowcy.

- Gdzie jedziemy?

Dopiero w połowie drogi zauważyłem że to pierwszy raz, kiedy Michael siedzi obok mnie. Nie wiem czemu ale nasze ręce złączone wisiały przy skrzyni biegów i czułem jakby pasowały do siebie idealnie.

Czy to możliwe, że jednak nie jestem tak do końca hetero?
W końcu dojechaliśmy na klif. Na zewnątrz również złapaliśmy się za ręce, jakby to było już odruchowe. Stanęliśmy na skraju i przez kolejne kilka minut po prostu podziwialiśmy krajobraz przed nami.

Tu było pięknie. Nic się nie zmieniło. Samochód stał na skraju lasu, a kilka metrów dalej znajdowała się granica klifu. Był tam ten wiekowy płot z którego zostały tylko niskie pręty. Jeśli to miało charakter ochronny, to ja jestem księżniczką.

Niezauważenie puściłem Michael'a i wziąłem z auta przedmioty, które wcześniej tam wrzuciłem.

- Naprawdę? - Mike zaśmiał się widząc jak otwieram butelkę.

Korek poleciał gdzieś w przepaść, a ja podałem mu jeden kieliszek. Nalałem płynu do naczyń i odstawiłem szampana na trawę.

- Oczywiście. - Stuknąłem swoim kieliszkiem o jego i upiłem trochę. - Zawsze tak robiliśmy. - dodałem cicho.

- Powiedz coś więcej. - zachęcił mnie, siadając na ziemi.

- Zawsze jak coś nam się udawało, na przykład wydaliśmy nasz pierwszy singel, albo chociażby napisaliśmy jakąś fajną piosenkę, przyjeżdżaliśmy tu z szampanem albo piwem i świętowaliśmy.

- Pięknie tu.

- Zawsze tak mówiłeś. - uśmiechnąłem się lekko. Usiadłem wygodnie na trawie, po czym złapałem go za rękę, żeby ułożył się obok mnie. - Pamiętam, jak kiedyś uciekłeś z domu. Wszyscy się martwili i cię szukali. Pomyślałem, że piękny chłopak musi być w pięknym miejscu i... Znalazłem cię tutaj. Nocowaliśmy leżąc zawinięci w koc, który miałeś, bo stwierdziłeś, że nie chcesz wracać do domu. Dopiero następnego dnia udało mi się cię przekonać.

- Rzeczywiście kiedyś uciekłem z domu. Włóczyłem się wtedy po ulicach miasta, dopóki nie odnalazł mnie Calum... Czemu tak o mnie pomyślałeś?

- Ja... Nie wiem. Czasami, po prostu samo mi wpada do głowy... Parę razy nawet się całowaliśmy. Ludzie szaleli, bo shipowali Muke.

- C-cało.. T-ty ze..m-mną? Co to Muke? Czemu się..?

- Och to połączenie naszych imion. Wydaje mi się, że to przez samotność. Byliśmy tylko napalonymi nastolatkami bez drugich połówek.

- Czy tam... Kogoś mam?

- Jeszcze nie. - uśmiechnąłem się słabo. - osoba, której wyznałeś miłość, zareagowała jak najgorsza świnia. Teraz najchętniej bym ją zabił, ale chce jeszcze trochę pożyć.

- To znaczy... Nawet tym się nie różnie z drugim sobą.. - Szepnął jakby do siebie.

- Hey Mikey. - zwróciłem jego uwagę.

Odstawiłem obok już pusty kieliszek, po czym delikatnie wbiłem się w malinowe usta zielonowłosego. Wydawał się być zszokowany, ale po krótkiej chwili zaczął oddawać pocałunek z równie wielką pasją.

Ja naprawdę kocham Michael'a Clifford'a.

Δ•Δ•Δ

Za to, że wczoraj było tak późno, to dziś dodaje wcześniej :-)

To cudowne, że Cashton zauważył naszą akcje #WeArePolish5sosfam

Zobaczymy czy to zignorują czy może coś powiedzą. Było by fajnie, ale szczerze w to wątpię :-/

Miłego dnia i nocy wszystkim!

Kilka Słów / MukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz