Rozdział 37

2.6K 110 4
                                    

AARON

Tego dnia, gdy ostatecznie Kira pogodziła się i wróciła do wcześniejszych relacji z Marą, zadzwoniła moja mama z pytaniem co tam u mnie.

Nie miałem jej za wiele do powiedzenia. Bo czy miałem przekazać jej to,że dziewczyna którą kocham była kiedyś notowana za wypadek, podczas którego zginęło dwoje ludzi? W tym jej starsza siostra. Czy miałem powiedzieć jej, że to ona została oskarżona o handel dragami? A może powinienem jej wspomnieć o tym, że pod pewnym względem była wykorzystywana na tle seksulanym?.

Nie zamierzałem jej o tym informować, bo tak kochałem ją. Była moją mamą. Ale... była też bardzo restrekcyjna w doborze moich jak i jej znajomych. Połowa osób jaka przelewała się przez nasz dom w Tamworth zajmowała największe stanowiska w firmach czy w wielkich korporacjach, a co za tym idzie mama została wywyższona na tle tychże osobliwości pozostawiając w cieniu swojej doskonałości ojca, który ostatecznie zdradził ją ze swoją asystentką. Zostawiła go, mówiąc to była by hańba dla mojej osoby i zdania o mnie u przyjaciół.

Faktycznie, mama z czasem została zimna uczuciowo. Ale wiedziałem, że w jakimś stopniu jej zależy. Dlatego odparłem, nie zagłębiając się w problem; że u mnie wszystko w porządku i żeby o nic się nie bała i nie martwiła.

Oczywiście na koniec zakazała mi wszelkich kontaktów z ojcem, a ja jako grzeczny syn powiedziałem, że owszem zbędne kontakty są anulowne.

Gdy tylko odłożyłem telefon poczułem oplatające mnie ramiona Kiry. Dobrze było mieć ją przy sobie. Wreszcie. Tamten czas bez niej...

- Co tam? - spytałem całując ją przelotnie.

- Wszystko w jak najlepszym porządku. Jest poniedziałek. Czy nie chciałbyś iść na zajęcia?

- No jasne, że nie. Jeden dzień spędzony z dala od ciebie to męka.

- Nie zasładzaj bo zmywiotuję - krzyknął Maksym wypychając z pokoju Marę, która pokazywała język w jego stronę.

- Zadzwoń do taty, Kira - krzyknęła na odchodne.

- Kocham cię - krzyknęła za nią Kira.

- To chyba dobrze, prawda? Pozwalasz mi zamieszkać u ciebie w zamian za Marę? Wiem, że jej to proponowałaś, ale... sama rozumiesz prawda? Chciałbym....

- Rozumiem. I przestań - uśmiechnęł się do mnie wciągając dżinsy na zajebisty tyłek. - Mi naprawdę to pasuje. I wiem, że Marze też. Będzie mogła być częstym gościem u Maksyma, kiedy ciebie tu nie będzie. Prawda?

Zgodziłem się, chociaż na pozór bałem, że rozwaliłem im plany. Były w końcu przyjaciółkami. Zaproponowałem Kirze, że mogę pojechać z nią do jej rodziców do czasu kiedy będzie chciała i gdy skończy się cała ta sprawa. Oczywiście tylko wtedy, gdy i ona i jej rodzice wyrażą na to zgodę.

Powiedziała, dość niechętnie, że zaproponowała to samo Marze i ona się zgodziła.

Ale wtedy Mara nagle się wtrąciła i powiedziała coś w rodzaju: im więcej seksu z życiu tym lepiej, a potem oboje z Maksymem zabrali swoje rzeczy i wyszli.

Z ociąganiem zebrałem swoje ubrania idąc w ślad za Kirą. Jakoś nie bałem się tej głupiej rozprawy jaka miała nadejść. Tymbardziej, że Gavin i tak niedługo miał zostać złapany.

- Jak myślisz, czemu mam zadzwonić do taty? - spytała ładując rzeczy na tylne siedzenie.

- Nie mam pojęcia - zamyśliłem się. - Ale i tak zaraz się dowiemy, prawda? W końcu jedziemy do twoich rodziców.

Posłała mi lekki uśmiech jakby bała się tego co może usłyszeć. Złapałem ją uspokajająco za ręke, ciesząc się z naszych małych gestów.

Zrób mi cośOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz