Podróżujemy już prawie od trzech dni. Stajemy jedynie, aby coś zjeść lub się odświeżyć, a nasze postoje nie trwają dłużej niż pół godziny.
– Musimy coś wymyślić – stwierdza Chris. – I to szybko. Od waszego smrodu i tej zamkniętej przestrzeni chyba dostanę klaustrofobii.
– Gdzie jesteśmy? – Przebudzam się i podnoszę głowę, by wyjrzeć za okno.
– W Nowym Jorku, jakieś pięćdziesiąt kilometrów od Long Island.
– Mój znajomy prowadzi biuro nieruchomości w tej okolicy – oznajmia Keira. – Mogę do niego zadzwonić i zapytać, czy nie wynająłby nam jednego z domów na kilka dni. Na pewno uda mi się z nim dogadać, żeby nie wprowadzał tej informacji do rejestru. W ten sposób będzie nas trudniej wytropić.
– Dzwoń! – wykrzykuje Gabe. – Ja, prysznic, pięć minut. Tylko o tyle proszę!
Zatrzymujemy się, a ona odnajduje odpowiedni numer w swoim telefonie. Wykonuje połączenie, a następnie szybko go wyłącza. Według chłopaków, nasi prześladowcy z pewnością opanowali sztukę namierzania i aktywne telefony mogą posłużyć im, jako GPS. Nie zamierzam się z nimi o to spierać.
Pół godziny później, podjeżdżamy pod biuro jej przyjaciela, aby odebrać klucze oraz wskazówki dojazdu. Keira znika za drzwiami niewielkiego budynku i wraca po niecałym kwadransie.
– Tu masz adres. – Wręcza Siggarowi zwitek papieru, pakując się do samochodu. – Dom wystawiony jest na sprzedaż od paru lat i w najbliższym czasie nikt nie będzie go oglądał. Możemy pomieszkać w nim przez kilka dni. Ma prąd i bieżącą wodę, a pieniądze, jakie mu daliśmy, powinny pokryć wszystkie rachunki z nawiązką.
Ruszamy, a niecałe dwie godziny później, dojeżdżamy na miejsce.
– Błagam, powiedź, że to nie jest to, o czym myślę – przemawia Bart drżącym głosem.
– Coś nie tak? – dopytuje Siggar, a ja obserwuję ich zdezorientowana.
Rozglądam się po okolicy, ale nie zauważam niczego podejrzanego.
– Nie żartuj, że boisz się duchów, Bart! – kpi wesoło Keira.
– Duchy?! – wołają pozostali. – Kto powiedział duchy?
– Wy tak na serio?
Strach przed zjawami to ostatnie, o co bym ich podejrzewała.
– Nie boimy się! – prycha Ben. – Ale one...
– Wyją i sprawiają, że włosy na karku stają dęba – dopowiada za niego Gabe.
– A jak przez ciebie przefruwają, to masz wrażenie, jakbyś brodził po szyję w galarecie...
Spoglądam na Siggara z niedowierzaniem. Ten wampir ma ponad tysiąc lat, a przechodzi go dreszcz na słuch o niegroźnym Casperku? Mogę teraz śmiało powiedzieć, że widziałam już w życiu wszystko!
Wysiadam z samochodu i razem z Keirą zmierzamy w stronę budynku. Znajdujemy się w Amityville, przed drzwiami jednego z najbardziej nawiedzonych domów w historii Ameryki. Być może jeszcze jakiś czas temu i ja miałabym obawy przed zatrzymaniem się w tym miejscu, ale na chwilę obecną, kiedy czyha na mnie prawdziwe zagrożenie, schowałabym się nawet w psiej budzie, jeśli byłaby w stanie zapewnić mi realne bezpieczeństwo...
Wchodzę na górę po symbolicznych kilku schodkach i czekam, aż otworzy drzwi, by wpuścić nas do środka. Obracam się za siebie i zauważam, że pozostali stanęli dobre kilka kroków dalej.
– Fabian, ty też? – Spoglądam na niego, z trudem powstrzymując parsknięcie.
– Nie wiesz, o czym mówisz, kobieto – odpowiada zmieszany. – Nie masz pojęcia, jak to jest przebywać w ich otoczeniu. Dosłownie jakby wysysały z ciebie całą energię...
CZYTASZ
Nigdy Bardziej Obcy - Tom 2
VampirosKontynuacja "Nigdy Bardziej Gorzki". Nie wiem, co tutaj napisać, aby nie zepsuć lektury tym, którzy chcieliby najpierw przeczytać pierwszą część, więc nie napiszę nic. Jeśli masz ochotę zacząć dopiero teraz, to spokojnie. Zawsze mogę wyjaś...