Do domu wróciłam strasznie wkurzona. Może i odstawiłam komedię, która teraz nie wydawała mi się już tak zabawna, ale do jasnej cholery nie musiał mnie ponownie obrażać. Pieprzony Tomlinson!
Zawsze musiał palnąć to wszystko, co mu ślina na język przyniosła, a potem przepraszał i myślał, że to wszystko załatwi. Jego przeprosiny były tak nieudolnie i takie prymitywne, że szkoda gadać. Dobrze, że mu za to nie płacą.
Zaczęłam się zastanawiać, co tak naprawdę wpłynęło na jego zachowanie wobec świata, a przede wszystkim kobiet. Doszukiwał się we wszystkim problemów, nawet tam gdzie ich nie było, a przy tym traktował płeć piękną bardzo przedmiotowo, jakbyśmy nie miały mózgu. Rozumiałam, że spotykał się z pustymi lalkami, ale sorry... nie wszystkie były takie!
Mogłam się tylko domyślać, że główną winowajczynią była Rebeca Tomlinson. Wredna, wyrachowana suka, która nie wiedziała jakim skarbem jest jej syn i jak wielką krzywdę mu wyrządziła. Kasa wypaliła jej mózg i ze wszystkich sił próbowała zrobić to samo swojemu jedynemu synowi. Pieprzona idiotka.
Weszłam do pustego domu i ruszyłam prosto do kuchni. Na stole leżała kartka.
Wrócimy wieczorem. Mama jest w pracy. W lodówce masz obiad. Kochamy cię.
Tata i LucyUśmiechnęłam się do siebie. Nie wiem jak to się stało, ale relacje między mną a ojcem naprawdę zaczęły się poprawiać. Jeszcze tydzień temu mogłam zapomnieć o takiej kartce, a dzisiaj nawet zostawił jedzenie. Wszyscy potrafili się zmienić tylko nie Szanowny Pan Dupek.
Z racji tego, że nie zjadłam u niego śniadania wzięłam z szafy płatki i mleko z lodówki. Jadłam posiłek w ciszy, więc kiedy rozdzwonił się Louis'owy telefon aż podskoczyłam. Oczywiście. Nie mógł odpuścić...
Odrzuciłam go kilka razy nim zdecydowałam się odebrać.
- Czego chcesz, Tomlinson? - warknęłam i zacisnęłam dłonie w pięści. Nie chciałam zabrzmieć jak rozstrojona emocjonalnie kobieta, a dużo mi nie brakowało.
- Pogadać. - westchnął. Usłyszałam lekki szum, tak jakby się przemieszczał.
Nie przejmowałam się tym jednak. O nie mój drogi. Nie będziemy gadać ani teraz ani nigdy. To jest postanowione.
- Nie mamy o czym.
- Mnie się wydaje, że jest dużo do wyjaśnienia. - odpowiedział niezadowolony.
- Nie. Nie mamy co wyjaśniać. Skończyłam z tym, Louis. Tym razem mówię śmiertelnie poważnie. Nie chcę twojej pomocy przy testach, a ja nie będę ci pomagała na przyjęciach. Od dziś kończymy wszystko. Niewiele zostało do końca roku, więc jakoś musimy się tolerować...
- Daj mi...
- Nie przerywaj mi. Podjęłam już ostateczną decyzję. Mogę tylko cię przeprosić za ten teatrzyk z łóżkiem, ale nawet go nie żałuję. To jest nasza ostatnia rozmowa. Jeszcze dzisiaj zwrócę ci telefon i sukienkę. To koniec. - skończyłam swój monolog, a w słuchawce usłyszałam ciężki oddech, a potem przeraźliwy krzyk i szamotaninę.
- Iffy?! - Harry krzyknął do słuchawki, a w tle było słychać demolowanie i wrzaski.
- Co? - nie miałam już siły.
- Coś ty mu powiedziała?
- To koniec Hazz. Ja nie mam do niego siły, poza tym gdybyś znał całą prawdę zatłukł byś go na amen. - ugryzłam się w język, ale było już za późno. Powiedziałam za dużo...
CZYTASZ
be the one(Book1) || Louis Tomlinson✔
FanfictionOn - nauczyciel Ona - uczennica TO NIGDY NIE POWINNO SIĘ ZDARZYĆ OKŁADKĘ WYKONAŁA : @yasma1616 Korektę rozdziałów wykonuje : @yasma1616