ROZDZIAŁ 5

1.5K 60 1
                                    

*Kate*

Siedziałam w samochodzie pod blokiem tego człowieka, który był dziwnie podejrzany. Czekałam. Matt miał dać mi sygnał kiedy miałam wkroczyć. Po chwili rozległ się głos w krótkofalówce. Zaladowalam fałszywą broń i ruszyłam w kierunku mieszkania.

*Alex*

Usłyszałam hałas nad głową. Podniosłam głowę na tyle ile było to możliwe. Szybkie kroki, cichy trzask drzwi szafy. Po chwili w piwnicy zjawił się Ad. Podszedł do mnie i szybko uwolnił nogi. Rozległ się krzyk ,,POLICJa!,,
Oprawca usiadł za mną i zatkał usta dłonią.
- Ciii. - szepnął. Siedziałam nieruchomo. Czułam, że drże. Namierzyli mnie. Słyszałam jak przeszukują mieszkanie.
- Kate! - usłyszałam głos.... to był Matt! - Tu nikogo nie ma.
- Było trzeba działać natychmiast. Musiał ją zabrać. - powiedziała. Tym razem tak się nie skończy. Ugryzłam chłopaka w palec. Ten odsunął rękę, ale popchnął na podłogę. Potem znów przyciągnął do siebie.
- Jeśli zależy ci na jej bezpieczeństwie, będziesz siedzieć cicho. - szepnął.

*Kate*

Rozglądałam się po mieszkaniu, szukając jakich kolwiek dowodów na to, że Alex mogła tu być. Nic nie znalazłam.
- Kate skąd masz pewność, że ona tu była i ze to ten samochód? - zapytał Matt.
- Ja nie wiem, po prostu... - usiadłam na kanapie.
- Ja też chcę ją znaleźć. Ale nie możemy wpadać z bronią do ludzi, którzy mają czarne auto. Katherine to zaczyna być chore.
- Mamy 48 godzin od porwania nim zniknie całkiem, trzeba coś zrobić. - odparłam zrezygnowana.
- Wyobraź sobie, że ten facet nagle przyłazi tu i widzi jak demolujemy jego dom.
- Sugerujesz, że to moja wina!? - krzyknęłam. - Sprawdzam każdy trop. - powiedziałam. Wstałam i wyszłam z mieszkania. Ruszyłam do auta. Nagle poczułam uderzenie w głowę. Obraz stał się niewyraźne. Wyciągnęłam broń i strzeliłam za siebie. Potem upadłam na ziemię tonąc w ciemności.

*Alex*

Usłyszałam, że nagle wszyscy wybierają z mieszkania. Musiało się coś stać. Ad puścił mnie i wyszedł zobaczyć co się dzieje. Potem wrócił i uwolnił mnie. Pociągnął mnie za sobą i wyszedł na górę. Potem mnie wciągnął. Z za paska wyciągnął pistolet. Wypadliśmy z szafy i ruszyliśmy w stronę wyjścia. Chłopak trzymał mnie za obolały nadgarstek. Wyszliśmy na klatkę.
- Łapcie go! - usłyszeliśmy z dołu. Chłopak przyparł mnie do ściany. Potem nagle zaczęliśmy zbiegać w dół. Zatrzymaliśmy się dopiero przy wyjściu. Chłopak wyjrzał przerażony.
- Cholera. - powiedział. Zerknęłam przez okno. Parking był pełen policji. Gdzieś mignęła mi karetka.
- Przeszukajcie piwnice i strych. Może wciąż jeszcze tam są. - usłyszałam głos taty Matta. Chłopak znów zaklnął. Potem wziął mnie za łokieć i pociągnął do piwnicy. W połowie drogi stanęłam.
- Rusz się. - powiedział. Kopnęłam go w krocze i rzuciłam się w przeciwną stronę. Zaczęłam biec.
- Pomocy! - krzyknęłam. Nagle wpadłam na jakiegoś faceta. Spojrzałam mu w oczy. Ten wymierzył mi policzek, po którym upadłam na ziemię. Po chwili podszedł do nas Ad.
- Powinieneś lepiej jej pilnować. - powiedział nieznajomy.
- Wyrwała mi się. Ogólnie nie miałem z nią większych problemów. - powiedział. Mężczyzna kucnął obok mnie. Spojrzałam na niego.
- To tylko gra. Ta suka jest sprytniejsza niż nam się wydaje. - powiedział. - A teraz idziemy. - pociągnął mnie za włosy i wróciliśmy z powrotem na dól. Po chwili usłyszałam krzyk. Policja. Ruszyliśmy na biegiem. Po chwili Ad wyjął klucze i otworzył drzwi. Oślepił mnie blask. Wepchnięto mnie na zewnątrz.
- Zajmę się nią. - powiedział nieznajomy. - A ty zadzwoń do Dana i powiedz, że Karol Smith ją wziął do siebie. Jak załatwisz sprawę odbierzesz ją.
- Co szef na to?
- Nie ma czasu. Idź. - powiedział. Pociągnął mnie do jakiegoś sobą. Szliśmy ostrożnie, ale dość szybko. Przemierzałam znane mi części Londynu. W końcu dotarliśmy do jednego z tych wielkich angielskich marketów. Weszliśmy do środka. Karol wziął wózek i wyciągnął kajdanki.
- Nie chce się z tobą szarpać wiec dawaj rękę. - posłusznie podałam mu dłoń, którą przypioł do wózka. Nikt nie zwracał na nas uwagi. W końcu byłam tylko zwykłą, lekko poobijaną nastolatką, ze spuchnietym policzkiem i poobdzieranymi ciuchami, która przyjechała z ojcem na zakupy.
- Nazywasz się Alex Lockwood? - zapytał. Pokiwałam głową. Weszliśmy w dział słodyczy. Stała tam grupa ludzi z mojej szkoły. - Kochanie wezmę tylko żelki dla ciebie. - powiedział udawanym miłym głosem.
- Ok. - odpowiedziałam. Tak właśnie tworzy się pozory. Wrzycił kilka paczek żelków do wózka i ruszył na nabiał.

*Matt*

- Proszę Pana! - usłyszałem. Razem z tatą obróciliśmy się. - Znaleźliśmy krew.
- Gdzie? - zapytał ojciec.
- W piwnicy, przy schodach i na ścianie. Zrobiliśmy wstępną analizę. To krew Alex Lockwood.
- Czyli Kate miała rację. - powiedziałem. - Tato zostań tu, jesteś potrzebny. Pojadę sam do szpitala i dowiem się co z Katherine.
- Nie ma takiej potrzeby. Pojedziemy razem.
- Matt! Matt! - usłyszałem głos Natale. Pracuje jako analityk dla FBI. Taka mała nagroda za pomoc w ostatniej sprawie z Alex. - Znalazłam coś strasznego! - powiedziała.

Weszliśmy do małej piwnicy, w której wejście były w szafie. Było tam mnóstwo kurzu i resztek jedzenia. Podszedł do nas nasz najlepszy analityk.
- Tutaj również jest krew. Mało, ale jednak. Prawdopodobnie ktoś, kto był tu trzymany był przywiązany do tych sznurów.
- Biedna dziewczyna. - stwierdził tata. - Popytajcie sąsiadów. Może coś widzieli. Za chwilę pewnie pojawią się media. Zajmijcie się tym. Rozgłos to ostatnie czego nam trzeba. My jedziemy do Kate.

Chwile później siedziliśmy juz przy przytomnej Kate.
- Co się stało? - zapytała.
- Ktoś cię napadł. Niestety uciekł kiedy zobaczył policję. - powiedziałem. - Jak się czujesz?
- Łeb mi pęka. - stwierdziła.
- Przykro mi. Ale wiesz, powiem Ci, że miałaś rację. Ona faktycznie tam była. Analitycy znaleźli świeżą krew. Stwierdzili, że musieli uciec z pokoju do którego wejście było w szafie, chwile po tym jak wyszliśmy i wybiec piwnicą. Nawet nie wiesz jak okropna był ten pokój.
- Biedna Alex. Czy ja strzeliłam do tego faceta?
- Tak. Ale trafiłaś tym gumowym czymś w jego nogę.
Zaśmiała się.

*Alex*

Wyszliśmy ze sklepu pełni siatek z zakupami. Gdy mój porywacz załadował to do bagażnika uwolnił mnie i wsadził do auta. Oczywiście znów zostałam zniewolona, bo tym razem kajdanki przypioł do drzwi. Karol wsiadł na miejsce kierowcy i ruszyliśmy w nieznaną mi stronę.
- Czemu im pomagasz? - zapytałam.
- Bo mi za to płacą.
- Wcale nie pracujesz dla Victora, prawda? - zapytałam.
- Pracuję dla Dana, nie dla Victora. Poprosił bym dopilnował czy Adrian da sobie z tobą radę. Prowadzisz swoją grę Alex, ale nie ze mną te numerki. Ad nie dał rady, wiec ja się teraz wszystkim zajmę. Poddaj się, a zapewniam, że miło spędzisz u mnie czas.
Nic nie odpowiedziałam. Oparłam się o szybę i czekałam aż dojedziemy.

Tamtaratam. Oto kolejny rozdział. Zostawcie gwiazdki :)

PORWANA PO RAZ DRUGIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz