Rozdział 17

973 43 2
                                    

*Alex*

Kulki posypały się jak grad z nieba. Padłam na ziemie chowając się pod biurko. Dragon szybko odnalazł się w sytuacji. Wydał krótkie polecenia chłopakom. Jeden z nich ściągnął Conora, drugi odnalazł mnie w prowizorycznej kryjówce i zawlókł do Toma. Kolejni z Danem na czele stanęli po dwóch stronach piwnicy. Mierzyli pistoletami. Chwila trwająca wieki nie jest fascynująca. Nagle wpadło coś do sali. Dragon przestraszył się, ale szybko złapał urządzenie i wyrzucił na schody. Rozległ się trzask. Granat dymny wykurzył napastników ze schodów i sprawił, że ujrzeliśmy ich twarze. Z chmury dymu wyszli jeden po drugim, gdy nagle poznałam dwie twarze.
- Dragon mój miły! - powiedział szef tych, którzy nas napadli.
- Karol. - wysyczał chłopak. - Czego chcesz?
- No chyba się domyślasz. - odezwał sie Kacper Parker we własnej osobie. - Pan przyszedł po Lockwood i jej majątek.
- Nie ciebie pytam zdrajco!
- Zamknij się!!
- Parker uspokój się! - wrzasnął Karol. - Dragon. Zróbmy interes jak dorośli. Firma JEST TWOJA, a ja mam propozycje nie do odrzucania.
- Co chcesz za dziewczynę i syna? - zapytał. No ja nie wierzę!!!
- Nie zabijemy was. Moi ludzie was otaczają nie macie szans. A po za tym? Mogę z wami współpracować. Podeślę wam za darmo parę dziewczynek. Dobrych sztuk.
Dragon spojrzał na nas i na niego. Wtedy wyciągnął pistolet i strzelił Karolowi w serce. Mężczyzna padł na ziemię martwy.
- Za szefa! - wrząsnął wojowniczo Parker. Rozpoczęła się strzelanina. Nas jednak omijano. Byliśmy zbyt cenni. Następca Karola i panienka z rzekomym majątkiem. Tom był w szoku. Patrzył na ciało ojca. Ja uspokajałam go, że zaraz będzie po. Że będzie dobrze. Nic nam nie będzie. Ale moje słowa nie docierały do niego. Spojrzałam jak pełno trupów leży już na ziemi. Krew tryskała. Bałam się. Chodź podświadomie wiedziałam że nic nam się nie stanie. Szukałam wzrokiem Conora. Ten jednak zniknął gdzieś. Z korytarza wybiegł Dan z oddziałem. Nagle do środka wpadł granat ogłuszający. Zerwałam się i poleciałam do biurka. Podarłam papiery podpisane przed paroma minutami. To zniszczyłoby nasze plany.
- FBI!!! Na ziemię!! - usłyszałam. Ucieszyłam się jak nigdy. Nagle do środka wpadły oddziały specjalne. Zszokowani gangsterzy puścili broń. Antyterrorystyczne siły zbrojne na czele z ojcem Matta zaczęły atakować walczących.
- Gleba!! - słyszałam ciągle. Wtedy wstałam. Jeden z działaczy podbiegł do mnie i szarpnął mnie z całej siły.
-Proszę ją zostawić. To Alex Lockwood. - powiedział ojciec Matta. Żołnierz puścił mnie przepraszając. Podeszłam do niego i pozwoliłam się wyprowadzić. Nagle na schodach coś mnie złapało. Zwymiotowałam.

***

Pokój przesłuchań był ciemny. Byłam w nim od kilku godzin sama, objęta kwarantanną. Zapewniam was że to chyba najgorsze po masowych porwaniach. Sprawdzanie czy jestem psychicznie zdrowa i czy np.: nie zacznę krzyczeć, panikować, płakać... Wiem, że byłam obserwowana. Ale w gruncie rzeczy nie przeszkadzało mi, że jakiś facet psychiatra gapi się i rejestruje wszystkie moje ruchy. Wyłożyłam nogi na stół i odchyliłam głowę. To będzie czas by powiedzieć prawdę. By wyznać wszysko jak na spowiedzi. Odkryje przed wami tajemnicę mojego porwania.

W następnym rozdziale wyjaśni się prawie wszystko. Ale to nie oznacza, że to koniec. Zapraszam! :)

PORWANA PO RAZ DRUGIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz