Rozdział VIII

82 7 3
                                    

Ruszam powoli z powrotem do domu. Ściemnia się już, więc ulice pustoszeją, a Naala bez ukrywania się może lewitować obok mnie.
Nagle staję jak wryta, bo przypominam sobie o czymś ważnym.
- Naala - mówię - Zapomniałam użyć supermocy.
Czekam, aż mnie zruga ale kwami tylko wybucha perlistym śmiechem.
- I tak poszło ci nieźle jak na pierwszą akcję. - mówi wesoło - Po prostu wcześniej Biedronka i Czarny Kot radzili sobie bez ciebie, ale teraz mistrz Fu przeczuwa, że Władca Ciem rośnie w siłę.
- Kto? - pytam. - Władca Motylków?
- Władca Ciem - odpowiada cierpliwie Naala. - Nasz wróg, który przemienia ludzi w te potwory.
- A tak hipotetycznie - przyspieszam kroku - Co by było gdyby mnie przemienił?
Kwami Kameleona znajduje się nagle tuż przed moją twarzą.
- Nie możesz dać się przemienić - mówi z powagą. - Jeśli dwójka z was zostanie zakumatyzowana... To nie skończy się dobrze...
Docieramy w milczeniu pod mój dom.
Wpuszczam Naalę do kieszeni bluzy i dzwonię do drzwi. Otwiera mi mama. Trzyma w ręku książkę kucharską od której nawet teraz nie odrywa wzroku.
- Hej, mamo - bąkam i przeciskam się obok niej, wchodząc do środka.
Mama mruczy coś w odpowiedzi, ciągle stojąc w otwartych drzwiach, czytając.
Wbiegam po schodach do mojego pokoju i rzucam się na łóżko, o mało nie zgniatając mojej kwami.
Naala oburzona wylatuje na zewnątrz.
- Chcę cukierków toffi. - żąda, siadając na brzegu doniczki od kaktusa.
- Po co ci cukierki? - pytam.
- Jak to po co? Do jedzenia! - odpowiada patrząc na mnie jak na ostatnią idiotkę.
Wygrzebuję z szuflady paczkę słodyczy i odwijam jeden z papierka.
Zaczynam się zastanawiać jak moje kwami zamierza skonsumować cukierka, który prawie dorównuje rozmiarami jej głowie.
Naala przerywa moje rozważania otwierając buzię i wrzucając do niej cały przysmak za jednym zamachem.
Nie zważając na moje zszokowana spojrzenie, wzdycha z zadowoleniem i wznosi się w powietrze. Chowając paczkę cukierków z porotem do szuflady potykam się o resztki uprzednio rozbitej ramki, rozkopując je po całej podłodze. Jęczę i wyrzucam większe odłamki do kosza. Gdzieś swoimi plecami słyszę złośliwy chichot mojej kwami.
Przeciągam się i ruszam to łazienki, chwytając czerwony ręcznik z Myszką Miki. Pukam, a drzwi natychmiast otwierają się z rozmachem, niemal łamiąc mi nos.
- Uważaj - warczy Hanna, potrącajac mnie. Ma fioletowe cienie pod oczami i szarą cerę. Wygląda jakby nie spała od tygodnia.
Chcę coś powiedzieć, ale zanim zdążam zebrać się w sobie, Hanna trzaska drzwiami od swojego pokoju.
Patrzę za nią jeszcze chwilę i zamykam się w łazience. Zrzucam z siebie ciuchy i wchodzę do kabiny.
Leję na siebie gorącą wodę, dopóki cała kabina nie zaparuje.
Dopiero wtedy myję włosy i wmasowuję w nie odżywkę. Zapach kokosa rozchodzi się po całej łazience.
Wzdycham. Spłukując włosy, maluję portret Naali palcem na zaparowanej szybie. Ma trochę za dużą głowę w stosunku do reszty ciała, ale poza tym wygląda całkiem podobnie.
Wychodzę spod prysznica, a za mną wgłąb łazienki, podąża wielki obłok pary.
Otulam się ręcznikiem i zostawiając na podłodze mokre ślady stóp na korytarzu idę do pokoju.
Zielone kwami pręży się przed moim lustrem na toaletce.
Chichoczę, a kiedy Naala tylko mnie zauważa od razu siada na brzegu mebla jakby nigdy nic.
Mogłabym się założyć, że się zaczerwieniła, o ile kwami potrafiły się rumienić.
Szybko wciągam najwygodniejsze bokserki w gwiazdki i przyduży t-shirt. Z ulgą wskakuję pod kołdrę i wyłączam światło. Czuję jak Naala układa się obok mnie na poduszce.
To był szalony dzień, myślę.
Szalony, ale i cudowny.

|Miraculous - Biedronka i Czarny Kot|  "Inna" - fanfiction. |Miraculum|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz