01.

2.5K 67 9
                                    

-I jak Ci się podoba? -zapytał, kiedy podjechaliśmy pod sam dom. 

Mieszkał on na prywatnej ulicy, wiem tylko, że mieszka tu spora część piłkarzy, a także inne sławne oraz bogate osoby. 

-Jest idealnie, dom marzeń. -pokręciłam głową nie dowierzając, że mieszkał w tak pięknym miejscu i w tak pięknym domu. 

-W środku jest jeszcze lepiej. -zaśmiał się głośno. 

-Nie mam żadnych wątpliwości co do tego, Zine. 

Zanim jednak pokazał mi środek domu, oprowadził mnie po pięknym i dużym ogrodzie z basenem oraz zaprezentował wszystkie swoje samochody. Było ich dość sporo, ale mogłam się tego spodziewać. Zinedine zawsze miał obsesję na punkcie sportowych i luksusowych pojazdów. 

Kiedy weszliśmy do środka, pierwsze co zrobił to przedstawił mi swoją żonę. Pierwsza rozmowa i już planowałyśmy wspólne zakupy. Potem oboje oprowadzili mnie, przedstawiając każdy pokój, a moje serce z sekundy na sekundę biło coraz szybciej. Ten dom to jednym słowem marzenie. Myślałam, że lepiej być nie może, ale kiedy pokazali mi mój tymczasowy pokój to.. zamurowało mnie. Było to najpiękniejsze co widziałam w całym życiu. Chyba się stąd nie wyprowadzę! 

Kilka godzin później po wypakowaniu ciuchów z walizek, zjedliśmy wspólną kolację. Veronique, żona Zine jest bardzo dobrą kucharką. Spaghetti w jej wykonaniu to mistrzostwo. Po wspólnej kolacji wzięłam już tylko długą i relaksującą kąpiel, następnie kładąc się do łóżka. Szczerze mówiąc nie miałam siły, wspominałam już, że podróże mnie wykańczają, a do tego jeszcze te wrażenia. Nie mogłam jeszcze pójść spać, bo oczywiście musiałam zdać relację moim przyjaciółkom. 

Do mojego, tak teraz mojego, pokoju zapukał Zine i następnie wszedł. 

-Sara? Może chciałabyś jutro zobaczyć jak pracuję? -uniósł brew zerkając na mnie. 

-Myślisz, że to dobry pomysł? -odwzajemniłam tym samym. 

-Myślę, że tak. Poznasz piłkarzy, przynajmniej będziesz miała pierwszych znajomych w Madrycie. -uśmiechnął się. 

-Okej, w takim razie nie ma sprawy. O której jest trening? -zagryzłam dolną wargę. 

-Na 10, wyjedziemy o 9:30. -posłał do mnie jeszcze większy uśmiech. 

-Dobrze, dobranoc Zine. Kocham Cię. 

-Dobranoc malutka, ja Ciebie też kocham. 

Kiedy wyszedł z mojego pokoju, moje przyjaciółki zaczęły piszczeć tylko dlatego, że spotkam się z piłkarzami. Powiedziały, że kiedy przyjadą koniecznie muszę je z nimi poznać. Po kolejnej godzinie rozmowy stwierdziłam, że pójdę już spać. Pożegnałam się z dziewczynami i od razu zasnęłam. 

Wstałam o 8:00, widok ze szklanych, rozsuwanych drzwi na całe miasto było pierwszym co zobaczyłam po przebudzeniu się.  Wyszłam na zewnątrz i dobre 20 minut się porozciągałam, potem wróciłam do pokoju. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w czarny crop top, do tego jasne, luźne jeansy podwinięte do łydek. Włosy zostawiłam rozpuszczone, lekko falowane. Na stopy założyłam białe trampki przed kostkę. Spakowałam telefon i portfel to niewielkiej, czarnej torebki, którą następnie zarzuciłam na ramię. Na nos wsunęłam jeszcze okulary Dior i zbiegłam na dół wiedząc, że już powinniśmy wychodzić. 

-Nie zdążysz zjeść śniadania, więc spakowałam Ci do pojemniczka. -uśmiechnęła się do mnie Veronique. 

-O matko, dziękuję, jesteś kochana -musnęłam jej policzek. 

-Zine czeka na Ciebie w samochodzie. -potarła dłońmi moje ramiona. 

-Do zobaczenia później! -wyszłam z domu. 

Podeszłam do samochodu i wsiadłam do środka. Zapięłam pasy bezpieczeństwa. Jechaliśmy około 15 minut cały czas rozmawiając o wszystkim i niczym, zjadłam również swoje śniadanie. Zine zaparkował pod niewielkim stadionem, obok niego znajdował się za to duży hotel. Weszliśmy do środka stadionu, gdzie wszyscy piłkarze już byli. 

-Chłopcy, chciałbym wam przedstawić moją najwspanialszą chrześnice, Sarę. -uśmiechnął się zadowolony do piłkarzy. 

Wszystkich wzrok utkwił na mnie, mój brzuch zaczął się skręcać na lewą i prawą stronę. O matko, denerwuję się. Chyba wypadałoby coś powiedzieć. 

-Umm, cześć wszystkim. -delikatnie uniosłam kąciki ust w górę. 

Podszedł do mnie chłopak, nieco wyższy ode mnie. Włosy miał związane w koczka. Ścisnął delikatnie moją dłoń. 

-Jestem Gareth i bardzo miło mi Cię poznać. 

Zaraz po nim każdy po kolei zaczął się ze mną witać. 

-Jestem Cristiano, ale mów mi Cris, bonito. -musnął moją dłoń Portugalczyk. 

-Ee, chłopaki, nie rozpędzajcie się. Wara od niej, jeżeli dowiem się, że któryś z was próbuje z nią flirtować to rozgniotę was na kwaśne jabłka, jasne? -pogroził palcem na każdego. 

Zaśmiał się pod nosem, widząc jak kiwają głową, a za plecami trzymają krzyżyki. 

Reszta treningu minęła w miarę spokojnie, pomijając to, że wiecznie się na mnie patrzyli i ciągle coś do siebie gadali, a potem wybuchali śmiechem. Po około dwóch godzinach obserwowania, stwierdziłam, że jutro też tu przyjdę, ale poćwiczę razem z nimi. Powiedziałam o swoim planie Zine, a ten od razu się zgodził. Nawet wpadł na to, abym przeprowadziła z nimi jakiś ABS. 

Po treningu piłkarze przebrali się w czyste ciuchy, niepokojące było to, że wszyscy wyszli razem i kierowali się w moją stronę. Oho, już widzę jak wujaszek pojawia się w przeciągu kilku sekund. 

-Hej, Sara! Przyjdziesz do nas wieczorem? Poznasz nas lepiej, będą również partnerki piłkarzy. -spytał Marcelo.

I jak powiedziałam tak się stało, wujaszek! 

-Pamiętajcie co wam mówiłem, niech któryś ją dotknie. -walnął pięścią kilka razy w dłoń na co ponownie się zaśmiałam, kiedy zniknął obmówić parę spraw ze sztabem od razu odpowiedziałam. 

-Jasne, pewnie. Z chęcią przyjdę, tylko.. nie bardzo wiem gdzie co jest i..

-Przyjadę po Ciebie. -powiedział stanowczo Ronaldo. 

-Ja też mogę to zrobić. -uśmiechnął się Gareth. 

-Ja mam po drodze. -uniósł brew Pepe. 

-Wszyscy mamy po drodze debilu, żeby pojechać do mnie musisz przejechać koło domu trenera. -parsknął śmiechem Ramos. 

Wszyscy zaczęli się śmiać, wraz ze mną.

-Obgadajcie to między sobą. Mi to naprawdę obojętne. -wzruszyłam ramionami. 

-Sara! -zawołał mnie Zine i wskazał palcem na wyjście, następnie powoli kierował się w tamtą stronę.

-O której po mnie będziecie? -powoli ruszyłam w kierunku wujka. 

-Będę o 17, kochanie! -zawołał Cristiano. 

Zaśmiałam się pod nosem i pokręciłam głową dołączając do wujka. 

Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w kierunku domu. 

-Uważaj na nich, większość myśli tylko o jednorazowych przygodach. W szczególności Cris. -spojrzał na mnie. 

-Hej, spokojnie, nie myślę o takich przygodach, a tym bardziej o związkach. Chce mieć po prostu chociaż trochę znajomych w Madrycie. -wzruszyłam ramionami.

Resztę drogi przegadaliśmy o Veronique i o tym czy planują małżeństwo. 

So What Are You Going to Do with That?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz