Obudziłam się z rana i westchnęłam cicho. Myślami wróciłam do wczorajszego wieczoru, a dokładnie do tego jak prawie doszło do pocałunku. Całe szczęście ten moment został nam przerwany. Po całym zajściu stwierdziliśmy, że zapomnimy o tym i wrócimy do klubu. Jak postanowiliśmy, tak zrobiliśmy. Najgorsze było to, że musiałam poradzić sobie z Taylor z trzema kompletnie zalanymi w trupa dziewczynami.
Spojrzałam na Taylor, która spała w łóżku razem ze mną i uśmiechnęłam się widząc jak dziewczyna słodko śpi. Po cichu wygramoliłam się z łóżka i zerknęłam do pokoi w którym spały reszta dziewczyn, tak samo słodko jak Taylor. Stwierdziłam, że przygotuję im śniadanie. Pewnie z takim kacem będą miały ciężki poranek. Zeszłam na dół do kuchni i otworzyłam lodówkę. Niestety nie znalazłam żadnych składników, z których mogłabym zrobić dobre śniadanie dla pięciu osób. Nie mam innego wyboru, jak wybrać się do najbliższego sklepu. Wróciłam do swojego pokoju po chichu, aby nie obudzić Taylor i przebrałam się w najzwyczajniejsze czarne getry oraz szarą bluzę, która sięgała przed pępek. Włosy szybko związałam w kucyk, wzięłam małą torebeczkę, następnie wkładając do niej telefon i portfel. Zeszłam na dół i od razu wyszłam z domu. Weszłam do garażu i wsiadłam do pierwszego, lepszego samochodu. Wyjechałam nim z podjazdu i od razu skręciłam na drogę prowadzącą do najbliższego supermarketu. Po chwili zaparkowałam czarnym Range Roverem i spokojnie skierowałam się do sklepu. Zrobiłam potrzebne zakupy i zapłaciłam za produkty. Postanowiłam, że zajadę również po moją ulubioną kawę. Chwilę później delektowałam się pyszną kawą wracając w stronę samochodu. Na ekranie mojego telefonu pojawiła się wiadomość od Taylor z zapytaniem gdzie ja do jasnej cholery jestem. Już miałam odpisać, kiedy na kogoś wpadłam. Cholera! Czy tylko ja muszę mięć takie szczęście.
-Przepraszam.. -oderwałam wzrok od telefonu, przed sobą zobaczyłam koszulę poplamioną od mojej kawie. Odważyłam spojrzeć się na twarz osoby, na którą wpadłam.
Ku mojemu zdziwieniu mężczyzna uśmiechnął się zerkając prosto w moje oczy. Był naprawdę przystojny, a jego uśmiech był nieziemski.
-Nic się nie stało. Chyba jestem winien Ci kawę. -nawilżył dolną wargę, następnie ją delikatnie przygryzając.
-W takim razie ja Tobie koszulę. -zaśmiałam się.
-Jestem Nick, Nick Bateman. -ponownie mnie obdarzył swoim uśmiechem.
-Sara, Sara Sampaio. Miło mi. Wybacz za koszulę, ja.. -zaczęłam, ale Nick nie pozwolił mi na dokończenie.
-Mówiłem już, że nic się nie stało, pod warunkiem, że pozwolisz zaprosić się na kawę.
-Bardzo chętnie, ale teraz nie mogę. Moje przyjaciółki czekają na mnie w domu.
-Nie ma sprawy, możemy się umówić, kiedy Tobie będzie pasowało. -puścił do mnie oczko.
Wymieniliśmy się numerami, mężczyzna na pożegnanie musnął mój policzek, a ja od razu poczułam jak się rumienię. Kiedy dotarłam do samochodu, odetchnęłam z ulgą. W spokoju wróciłam do domu. Wyciągnęłam siatki z zakupami i weszłam do domu. Zastałam Taylor oglądającą jakiś serial w telewizji.
-Dziewczyny jeszcze śpią? -zapytałam kierując się do kuchni.
-Dlaczego mi nie odpisałaś?! Kobieto martwiłam się, myślałam, że coś Ci się stało. -Taylor skierowała się ze mną.
-Przepraszam Tay, miałam zamiar Ci odpisać, ale wpadłam na jakiegoś przystojnego mężczyzna i wylałam na niego całą kawę... -podrapałam się po karku robiąc krzywą minę. -Mimo to zaprosił mnie na kawę.
CZYTASZ
So What Are You Going to Do with That?
FanfictionSara Sampaio, córka chrzestna trenera klubu Real Madryt - Zinedine Zidane. Przyjeżdża do Zidane na czas wakacji, aby się rozerwać i odpocząć od pracy - modelingu. Kobieta zamierza wykorzystać wolny czas najlepiej jak się da, lecz z umiarem. Nie jest...