Obudziłem się z samego rana, ponieważ mój telefon zaczął wibrować. Spojrzałem na godzinę, była siódma rano. Kto normalny dzwoni o siódmej rano? Nawet nie patrząc na wyświetlacz, odebrałem telefon.
-Stary, byłeś z Sarą na randce? -od razu usłyszałem nieco zirytowany głos Marcelo.
-Spotkaliśmy się w mieście, więc postanowiliśmy razem zjeść... ale skąd wiesz, że byłem z nią na kolacji? -zmarszczyłem sam do siebie brwi.
-No nie wiem, może dlatego, że cały internet jest w waszych wspólnych zdjęciach? -parsknął śmiechem.
Przekląłem pod nosem.
-Sara jest u Ciebie? -po chwili niepewnie zapytał.
-Nie, odprowadziłem ją wczoraj do domu. Spędziliśmy miło czas i szczerze mówiąc dawno się tak nie bawiłem. -przejechałem wolną dłonią po zaspanej twarzy.
-No a co z Twoim zajebistym planem rozkochania jej w sobie? -w jego głosie można było usłyszeć ironię.
-Nie wiem. -mruknąłem bardziej pod nosem, ale Marcelo i tak usłyszał.
Westchnął do słuchawki i oczywiście zaczął litanie o tym, że powinienem chociaż trochę wydorośleć.
-Dobra, dobra. -próbowałem mu przerwać. -Stary, idę zjeść śniadanie, do później.
Usłyszałem krótką odpowiedź pożegnalną i rozłączyłem się.
Zszedłem na dół i od razu wziąłem się za przygotowanie śniadania. Dzisiaj nieco bardziej się wysiliłem, mianowicie zrobiłem sobie omleta z owocami. Zanim zjadłem i włożyłem naczynia do zmywarki minęło trochę czasu. Mam chyba dzisiaj dzień lenia, trzeba to zmienić. Spojrzałem na zegar, który pokazywał dwadzieścia po dziewiątej. Więc jadę już na trening i tak nie mam co robić. Ubrałem na siebie krótkie, niebieskie spodenki i białą koszulkę. Poprawiłem szybko włosy, które jak zawsze są idealnie ułożone. Założyłem czarne buty ze złotym znaczkiem Nike i spakowałem potrzebne rzeczy do torby, następnie kierując się do samochodu. Dzisiaj wybrałem niebieskie, matowe ferrari, które kochałem jak ojciec syna. Był to jeden z moich ulubieńców.
Wsiadłem do pojazdu i ostrożnie wyjechałem z podjazdu, następnie jadąc w kierunku stadionu. Po jakimś czasie znajdowałem się już na miejscu. Nie byłem dużo przed czasem, na miejscu był już Morata i Benzema, przywitałem się z nimi, zaczęliśmy rozmawiać o najbliższym meczu, który dokładnie mówiąc jest za dwa tygodnie. Poczekaliśmy na całą resztę.
-Słuchajcie, jest sprawa. -zacząłem.
-Słuchamy Cię, Panie nasz. -zakpił Modric.
-Więc dzisiaj przylatują przyjaciółki Sary i robimy wspólną kolację dla wszystkich, mam nadzieję, że każdy z was przyjdzie? -uniosłem brew w górę.
Zgodzili się, no i gitara.
-Szczegóły wyślę wam później. -poprawiłem torbę na ramieniu i skierowałem się na stadion.
Jak zwykle, przebrałem się w treningowe ciuchy, dzisiaj nie mieliśmy z Sarą, ponieważ nie przyszła. Pewnie jest zajęta organizowaniem wieczoru. Zadzwonię do niej po treningu.
Tak jak myślałem, na treningu był luz. Rozegraliśmy między sobą mały meczyk i trochę poćwiczyliśmy.
Wróciłem do szatni jako pierwszy, nowość. Wziąłem szybki, zimny prysznic i przebrałem się w ciuchy, w których przyjechałem. Pożegnałem się z drużyną i wyszedłem, kierując się do samochodu. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer do Sary. Po dwóch sygnałach mogłem już usłyszeć miły i ciepły, kobiecy głos.
CZYTASZ
So What Are You Going to Do with That?
FanfictionSara Sampaio, córka chrzestna trenera klubu Real Madryt - Zinedine Zidane. Przyjeżdża do Zidane na czas wakacji, aby się rozerwać i odpocząć od pracy - modelingu. Kobieta zamierza wykorzystać wolny czas najlepiej jak się da, lecz z umiarem. Nie jest...