Rozdział 10

8.7K 524 70
                                    

Obudził mnie Alfa, który usilnie chciał wyplątać się z mojego uścisku.

-Co ty robisz?- mruknęłam zaspana i mocniej wtuliłam się w rękę Alfy.

Chwila moment..

Szybko poderwałam się na równe nogi i pognałam do garderoby.

Cholera.

Mój tyłek miał normalny kolor. Żadnego śladu. Skóra była jeszcze lekko opuchnięta, jednak to nic z tym co było wczoraj.

Jeżeli jego dotyk tak działa, to z chęcią zapiszę się na więcej prywatnych lekcji.

-Nie mam nic przeciwko- powiedział ze śmiechem. Odwróciłam się zażenowana, natomiast on oparł się luźno o futrynę.- Lepiej?

-Zdecydowanie- powiedziałam.

-Jeszcze raz przepraszam- westchnął cicho z pokorą- Nie powinienem cię tak dotkliwie karać.

-Wybaczam- wtuliłam się w jego tors. Pary mate nie mają w zwyczaju długo się na siebie gniewać- Jakieś plany na dziś?

-Możemy iść nad jezioro- powiedział znikając na korytarzu. Po chwili usłyszałam krzątaninę w kuchni, więc dołączyłam do mojego mate.

Zjedliśmy szybkie śniadanie, a później ruszyłam spakować torbę.

-Gotowa- mruknęłam po jakimś czasie jednocześnie skanując wzrokiem Alfę.

Miał na sobie luźne spodenki i bokserkę.

~Mniam.- westchnęła pobudzona wilczyca.

~~

-Gdzie położyć koc?- zapytał Fer kiedy dotarliśmy na polanę w lesie. Nie było tutaj praktycznie piasku, co moim zdaniem jest fajne. Nie będzie wszędzie właził.

-Tam- wskazałam dogodne miejsce i zaniosłam tam resztę rzeczy.

Znajdowaliśmy się w środku lasu, jednak nadal na terytorium watahy. Wokoło były luźne kępki trawy i ogromne jezioro. Najbliższe drzewa zostały wycięte i utworzono coś w stylu kąpieliska.

Rozłożyłam wszystkie rzeczy i związałam włosy w koka. Nie będą się plątać przynajmniej.

Rozebrałam się do bikini i zaczęłam smarować kremem. Nie mam ochoty spalić się na słońcu, tym bardziej że jutro pełnia. Moja wilczyca była mocno pobudzona, a Alfa pachniał intensywniej.

-Pomóc ci?- zapytał Fer, a ja podniosłam na niego wzrok.

~O najświętsza wróżko zębuszko.

Co prawda widok Alfy bez koszulki nie był mi obcy, jednak w pełnym słońcu widok jest jeszcze lepszy.
Powoli skanowałam jego umięśnioną klatkę, a mężczyzna nie był mi dłużny.

-Widzę, że podoba ci się to co widzisz- mruknął z zadziornym uśmiechem i przeczesał włosy.

Ale ja byłam szybsza. W mgnieniu oka w mojej ręce znalazł się telefon i zrobiłam mu kilka zdjęć.

-Dzięki, będę miała niezłą tapetę- zaśmiałam się i położyłam na plecach.- Nasmarujesz mnie?

-Z przyjemnością.

~~

-Julieee- Fer jęczał od kilku minut. Niestety nie byłam w stanie czytać w takich warunkach.

-Tak Fer?- zapytałam lekko zirytowana i odłożyłam książkę.

-Chodź do wody- powiedział wskazując na gładką taflę wody.

Dismay.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz