Kilka następnych dni minęło nam spokojnie. Fer zajmował się pracą, ja bawiłam się z dzieciakami i spędzałam popołudnia z Klarą. Stado wróciło do domu, a blondynka nie mogła się napatrzeć na swój pierścionek zaręczynowy.
-Ślub chcemy urządzić za 3 tygodnie- odparła rezolutnie kiedy urządziłyśmy maraton filmów. Mężczyźni jak co tydzień wybrali się na polowanie.
-A gdzie dokładnie?- zapytałam.
Ślub wilkołaków był czymś ważnym. Z racji pozycji Klary i Claytona, stado musiało w nim uczestniczyć. Fer wyraził wcześniej zgodę na wielką ceremonię, na której mięli pojawić się prawie wszyscy członkowie stada. Z tego co wiem wilkołaki miały jakąś pokręconą tradycję z tym związaną, jednak nikt nie chciał mnie wtajemniczyć.
-Tradycja ślubów w stadzie jest dość zwięzła. Impreza odbędzie się na złotej polanie.
-Złota polana? Gdzie to jest? I dlaczego taka nazwa?- nie mogłam powstrzymać ciekawości. Film poszedł w niepamięć, zaś obie zajadałyśmy się piankami. Ja piłam mrożoną kawę, zaś Klara kakao.
-Złota polana to miejsce na terytorium watahy, w którym odbywają się wszystkie śluby. Kiedy wataha się osiedla, wybierają to miejsce i sadzą drzewo, pod którym pary przyrzekają sobie miłość. Jutro cię tam zaprowadzę.
-Julie mam poważne pytanie- Klara spoważniała nagle i spojrzała na mnie z nadzieją w oczach.- Zostaniesz moim świadkiem?
Aż zakrztusiłam się kawą. Ja? Świadkiem? Znamy się dwa tygodnie i mimo naszej przyjaźni nie sądziłam, iż to mnie wybierze.
-No pewnie!- odpowiedziałam i przytuliłam ją mocno.
-Jutro przyjeżdżają jacyś goście, chłopcy prosili o olśniewający wygląd.
Reszta wieczoru upłynęła w miłej atmosferze i planach związanych z zaślubinami.
Wykończone zasnęłyśmy wtulone w siebie na łóżku. Nie mogłam się doczekać nadchodzących wydarzeń. Nawet głupie przeczucie, które ujawnia się dość rzadko nie było w stanie zepsuć mi humoru.
~~
Fer:
-Dobra robota Clay- powiedziałem kierując się razem z betą do jego pokoju. Odbiorę Julie i idę spać, jestem wykończony.
-Co do?- zapytał Clay otwierając drewnianą powłokę- Awww jak słodko.
Faktycznie, widok który tam zastałem był mega słodki. Obie dziewczyny wtulały się w siebie i żadna nie chciała puścić. Oplotły się dość solidnie.
-Julie idziemy- powiedziałem do jej ucha.
-Co?- zapytała budząc się. Zachichotała na widok Klary i wyswobodziła się z jej uścisku.- Branoc Clay.
Beta skinął jej głową i sam ruszył do łazienki. Opuściliśmy ich kwaterę. Julie lekko wlokła nogami, więc jednym ruchem podniosłem ją. Ta oplotła mnie lekko nogami i mruczała do ucha.
-Jak było?- zapytała sennie, kiedy niosłem ją po schodach.
-Tak jak co tydzień- powiedziałem szczerze. Lubiłem te wypady- Z małą różnicą. Nie mogłem przestać o tobie myśleć.
-Będę nawiedzać cię nawet w koszmarach- położyłem ją na łóżku i ściągnąłem ubrania zostając w bokserkach.
Dziewczyna spała słodko a ja nie miałem serca budzić jej aby się posunęła. Podniosłem ją lekko i przesunąłem na bok, aby po chwili obok niej leżeć.
CZYTASZ
Dismay.
WerewolfOn był wielkim i strasznym Alfą, co potwierdzał na każdym kroku. Ona była jego cichą mate z przerażającą przeszłością. ------------------------- Opowiadanie całkowicie mojego autorstwa, zakaz kopiowania i takie tam. ~Morphium_1305