Rozdział 1

678 28 5
                                    

Hej, hej! <33 Na wstępie chcę zaznaczyć, że wszystkie tutaj prowadzone rozmowy są po angielsku. Znaczy, Karolina nie rozmawia z Evan'em przecież po polsku xD Chyba wiecie o co mi chodzi. Zapraszam na nexta! <33

Stop, stop! Właśnie zauważyłam,  że stoję przed moim idolem.  Najlepszym człowiekiem, który nadawał sens mojemu życiu.  Przez moje ciało przeszła fala ekscytacji oraz euforii.
- J-ja... - nieśmiało zaczęłam.  Evan tylko tajemniczo mi się przyjrzał i pokręcił porozumiewawczo głową.
- Fanka?  - zapytał z uśmiechem na twarzy. Zarumieniłam się i cicho powiedziałam ,,tak". Przybliżyłam się do niego aby się przytulić,  ale szybko stanął przed nim ochroniarz. No tak, to gwiazda, czego ja się spodziewałam. Goryl  (pozwólcie,  że tak będę go nazywać, bo dosłownie tak wyglądał) położył dłoń na moim ramieniu i gwałtownie odsunął mnie od Evana.
- Za kogo ty się kurwa uważasz? - zapytałam oburzona. Evan śmiał się pod nosem jakbym zaczęła dawać riposty w stronę Goryla. Ej no, trochę powagi Peters.
- Pani nie wie kto to jest? - spojrzał na mnie z nad swoich okularów słonecznych.  Było coś koło 23,  a gościu chodził - na dodatek w budynku - w okularach. Naprawdę ta Ameryka jest trochę nie ten teges.
- Doskonale wiem. To przecież mój... - zawahałam się.  - Mój idol. Tak, idol.
Evan szerzej się uśmiechnął, ale wskazał wzrokiem swojego ochroniarza. No cóż,  przecież trudno powiedzieć żeby się odsunął. Nie spodziewałam się tego po nim.
- Pan Evan spieszy się na taksówkę - serio? A ja myślałam,  że on ma szofera. Moja wyobraźnia coraz bardziej mnie zawodzi.
- Aha, fajnie - słabo się uśmiechnęłam i spiorunowałam wzrokiem Evana. Teraz chyba inaczej będę go postrzegać. Może gdyby nie ten Goryl to by mnie przytulił... nie warto robić sobie nadziei i nad tym rozmyślać. Ze smutkiem ich ominęłam i doszłam do łazienki.  Gdy tylko zamknęłam od niej drzwi łzy same zaczęły spływać po moich policzkach. 

Obudziłam się w pokoju, którego wcześniej nie widziałam

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Obudziłam się w pokoju, którego wcześniej nie widziałam.  Był umeblowany tak jak chciałam i jednym słowem był cudowny. Wielkie łóżko, duże okno, własny kącik... To nie zmieniało faktu, że byłam nieco wystraszona. Szybko wstałam i otworzyłam drzwi od pokoju. Zbiegłam na dół i zobaczyłam w kuchni moją mamę przed kuchenką. 
- Cześć mamo - odetchnęłam z ulgą gdy się do mnie odwróciła. - Co ja tu..?
- To nasz dom. Przykro mi, że musiałaś zobaczyć swój pokój w takich okolicznościach - rodzicielka nałożyła jedzenie na cztery talerze. Ej, coś mi się tutaj nie zgadza - nas jest tylko trójka.
- Cztery talerze?  Mamo, nie jesteś aż taka stara
- Mamy gościa - zignorowała moje ostatnie zdanie i położyła talerze na stole. - Ubieraj się zanim cię zobaczy.
-Kto? - w tej chwili moja mama nic nie odpowiedziała,  a do kuchni wszedł Evan Peters. Widząc mnie lekko się uśmiechnął. Zaczerwieniłam się, przecież w ogóle nie byłam uczesana ani umalowana. Musiałam wyglądać jak jakaś poczwara.
- Gdyby nie Evan to nadal spałabyś w tej łazience - odparła moja matka i z uśmiechem wskazała Evan'owi stół. - W ramach rekompensaty zaprosiłam go na śniadanie.
- Porwę cię na chwileczkę mamuś - załapałam mamę za rękę i pociągnęłam ją w stronę pierwszych lepszych drzwi - a dokładniej do łazienki.
- Co ty zrobiłaś? - cicho pisnęłam. - Przecież to jest gwiazda.
- Musiałam mu się jakoś odwdzięczyć.  Poza tym nie sądziłam,  że tak zareagujesz na widok swojego idola, a na dodatek w własnym domu.
Już chciałam powiedzieć,  że wcześniej go spotkałam,  ale na szczęście ugryzłam się w język.  Mama nie koniecznie musiała wiedzieć o tej klęsce. Jęknęłam z zrezygnowaniem i pobiegłam w stronę swojego pokoju. O dziwo się nie zgubiłam. Szybko się przebrałam i ogólnie zrobiłam moją codzienną rutynę.  Po chwili powoli zeszłam na dół, ale zatrzymałam się słysząc rozmowę mojej mamy i Evana.
- Bardzo ci dziękuję - powiedziała moja mama i zaczęła jeść.
- To przyjemność pani...? - Evan się zawiesił,  bo nie wiedział jak ma na nazwisko moja mama.
- Pani Rozbicka
- To jakieś Polskie nazwisko, prawda?
- Tak. Cała moja rodzina to Polacy
- Pani córka też?
- Owszem
W tej chwili rozmowa ucichła, więc nadszedł moment na wejście smoka. Śmieszne,  wiem. Zeszłam z ostatniego schodka i pewnym krokiem weszłam do kuchni. Zajęłam wolne miejsce na przeciwko Evana i smętnie przeglądałam się jedzeniu.
- No jedz - powiedziała moja mama, ale tym razem po polsku. I dzięki Bogu,  bo Evan miałby pewnie teraz niezłą bekę.
- Nie mów mi co mam robić mamo - odpowiedziałam w moim ojczystym języku.
- Em... - zaczął Evan. - Jak masz na imię?
- Ja? - poczułam,  że lekko się zarumieniłam. Ale wstyd.
-Tak, ty - Evan lekko się uśmiechnął.
- Karolina - odparłam.
- Ładnie. To polskie imię, racja?
- Dużo o tym wiesz. Skąd?
- Czytałem o tym. Kiedyś bardzo interesowałem się różnymi krajami
- Światowy jesteś widzę - sztucznie się uśmiechnęłam, ale on chyba tego nie zauważył.
- Czasem muszę jechać do Europy aby zagrać jakąś rolę
- A wczoraj skąd wracałeś?
- Z Australii
- Chodzi o American Horror Story?
- Nie
- A co z szóstym sezonem? Zagrasz w nim?
- Prawdopodobnie tak - Evan się uśmiechnął.  W porównaniu ze mną - szczerze.
- A po co do Australii?
- Robiliśmy zdjęcia do nowego filmu
- Jakiego?
- Nie mogę zdradzić
- No tak - mruknęłam. Evan sprawdził telefon i wstał.
- Niestety muszę już iść. Było pyszne, bardzo dziękuję - odparł smutno.
- To my dziękujemy, że się pojawiłeś - moja mama się uśmiechnęła i odniosła jego talerz, w tym jeszcze jej i Kuby.
- Miło było poznać - uśmiechnął się do mnie. - Masz już tutaj numer?
- Jeszcze nie. A co?
- Nazywasz się Karolina Rozbicka,  tak? - zupełnie zignorował moje pytanie. Tak czy siak uroczo wymawia moje imię i nazwisko.
- Mhm
- Napiszę do ciebie na Facebook'u. Mam dziwną nazwę,  więc bądź spokojna - zaśmiał się i ruszył w stronę drzwi wyjściowych.  Usłyszałam tylko jego ciche westchnięcie i dźwięk trzaśnięcia drzwiami.

Kocham Cię, Evan | E.P.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz