five

666 102 11
                                    

Z samego rana obudziły mnie promienie słoneczne przedzierające się przez zasłony. Uchyliłem lekko powieki, centralnie przed sobą zauwazając szczerzącego się do mnie Chanyeola.

-Boże, Chanyeol! Przestraszyłeś mnie! -pisnąłem niemęsko, a ten jedynie się zaśmiał -No co się tak szczerzysz?

-Twoi rodzice i dziadkowie wyjeżdżają na weekend, więc mamy cały dom dla siebie -mruknąłem na jego odpowiedź -I użądzimy dzisiaj domówkę.

-Chciałbyś.

-Już zaprosiłem gości. Trzeba tylko jechać do sklepu po potrzebne rzeczy.

-Jesteś idiotą czy idiotą, Chan? Pamiętaj, że ty to będziesz sprzątał, a jak coś to wszystko zwalam na ciebie! -oburzyłem się. Co za człowiek...

-Tak, tak. Jasne... -przewrócił teatralnie oczami -A teraz wstawaj. Czas na zakupy!

***

I tak oto tym sposobem zamiast wygrzewać się jeszcze w łóżeczku, łaziłem po sklepie z tym debilem. Mieliśmy już zapełnione koszyki po brzegi różnymi typami alkoholów. Nie obeszło się oczywiście bez tytoniu i tym podobne.

Staliśmy w kasie patrząc na kobietę kasującą wybrane przez nas produkty, która miała zkwaszoną minę. No co? Pierwszy raz widzi mężczyzn kupujących alkohol i pety?

W końcu zapłaciliśmy za zakupy i wróciliśmy do domu. Impreza miała być na 21:00, a była dopiero 13:47, więc mieliśmy jeszcze dużo czasu.

-Baekkie, przefarbuj włosy na różowo -palną ni z tąd, ni z owąd Chanyeol wchodząc do mojego pokoju aka również jego.

-Co proszę? Weź, nie żartuj. Wyglądałbym, jak pedał -parsknąłem, siadają obok Parka na łóżku.

-Już nim jesteś...

-Czy ty sugerujesz, że wolę w dupę?

-No. Miałeść iść z kolegami na potrójną randkę, ale nie miałeś chłopaka -podkreślił ostatnie słowo -A tak wogóle wyglądasz, jak pedał.

-Wypraszam sobie! -skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej -Sam jesteś pedałem, pf!

-A jestem i się tego nie wstydzę.

Co za debil. Boże.

-Miałeś kiedyś kogoś? -spytałem nie myśląc zbyt nad słowami wydobywającymi się z moich ust.

-Chodzi o dziewczynę lub chłopaka? -nie, kurwa, gówno do ruchania. Nie było już odwrotu. Kiwnąłem głową -W Los Angeles byłem z jedną dziewczyna, ale po tygodniu zdałem sobie spawę, że ciągnie mnie do chłopców. A był taki jeden Minhyuk, wiesz? Niedawno co się przeprowadził do LA. Byłem z nim przez niecałe dwa lata, ale później okazało się, że zdradzał mnie przez cztery miesiące, więc nim zerwałem.

-Och... -wsłuchiwałem się w słowa chłopaka -Przykro mi.

-Przecież nie miałeś na to wpływu. To była przeszłość. A ty kogoś miałeś?

-Nie -odparłem od razu -Ale wiele razy się zakochiwałem tylko, że bez wzajemności...

-No dobrze -westchnął Park -Idziemy do fryzjera i nie ma żadnego "nie".

***

Siedziałem na fotelu u fryzjera patrząc na jego dzieło. Boże wyglądam, jak pedał. Co ja robię ze swoim życiem?

-Baekkie, wyglądasz nieziemsko! -uśmiechnął się szeroko Yoda.

-Chyba, jak nieziemski pedał -burknąłem.

-Oj, nie przesadzaj.

-W takim razie ty też przefarbuj włosy. Hmm... Na czerwono! -uśmiechnąłem się tak uroczo, jak potrafiłem.

-Niee, nie mam zamiaru mieć okresu na głowie -zaśmiał się kręcąc głową.

-No Channie. Zrób to dla mnie. Ploooose -zróbiłem psie oczka, a chłopak westchnął.

-No dobrze...

***

O godzinie 18:30 wraz z już nie kasztanowo-włosym tylko barszczowo-włosym wracaliśmy do domu pijąc nasze ulibione smaki Bubble Tea i rozmawialiśmy na przeróżne tematy.

-A tak właściwie, Baek... To ile ty masz lat? -spytał mnie Chan.

-Siedemnaście, a co? -wzruszyłem ramionami.

-Siedemnaście... To ty jesteś jeszcze dzieckiem Baekkie -zmierzwił moje włosy, na co zmarszczyłem brwi -Uroczy.

***

Wszędzie czułem alkochol, papierosy i pot tańczących ludzi. Przedzierałem się przez tłum , aż do mojego ogrodu. Znalazłem jakiś pusty leżak, gdzieś w kącie płotu. Położyłem się na nim i przymknąłem oczy. Boże, mam tego dość.

W pewnym momencie poczułem na swoich biodrach wielkie łapska unoszące mnie do góry oraz czyjeś ciepłe usta na tych moich. Szybko otworzyłem oczy, patrząc na osobę przed sobą. Czy to zawsze musi być Chanyeol?

Zacząłem się wyrywać i krzyczeć, ale ten jedynie wzmacniał swój uścisk. Przewiesił mnie przez ramię wracając do domu. Zanim się zorientowałem leżałem pod nim na miękkim materacu. Byłem kompletnie sparaliżowany przez co nie mogłem wykonać żadnego ruchu. Chłopak wpił się w moje usta schodząc pocałunkami coraz niżej kończąc na moich obojczykach. Jednym ruchem zerwał ze mnie koszulkę, zostawiając na mojej klatce piersiowej krwiste malinki.

Kiedy leżałem pod nim w samych bokserkach, a Chan był już bez koszulki, zaczął odpisać pasek ze swoich spodni. Ja w miedzy czasie wyślizgnąłem się spod niego i wziąłem pierwszą lepszą rzecz, którą okazał się kij bejsbolowy. Nawet nie wiem skąd on się tam wziął. Walnąłem nim w głowę Parka, który opadł nieprzytomny na poduszki.

Boże, zostałem prawie zgwałcony przez własnego kuzyna.

impossible love - chanbaek | zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz