seven

707 92 29
                                    

Obudziłem się czując zapach jajecznicy. Zakryłem się kołdrą, aby nie czuć tego okropnego zapachu, ale ona już po chwili została zrzucona na ziemię.

-Baekkie, zrobiłem ci jajecznicę. Wstawaj -mruknął Chanyeol, siedząc na podłodze obok łóżka.

-Nie chcę jajecznicy. Daj mi spać -schowałem twarz w poduszkę.

-Czemu?

-Bo nie ma dżemu.

-Przewidziałem to -spojrzałem na chłopaka, który szczerzył się jak głupi do sera -Mam dżem truskawkowy i jabłkowy. Który wolisz? -pokazał mi dwa dżemy owocowe.

-Chanyeol. Nie chcę dżemu, a tym bardziej jajecznicy, bo jej nienawidzę. Zrozum to dobrze? -posmutniał lekko.

-Och... To co lubisz jeść na śniadanie?

-Hm... -spojrzałem na sufit -Dawno nie jadłem omleta...

-Jak możesz nie lubić jajecznicy, a lubić omleta? -wtrącił się wielkolud.

-Do tego dwa tosty posmarowane masłem -kontynuowałem, ignorując jego pytanie -Ciepła herbatka, a na koniec świeże i soczyste pokrojone owoce -uśmiechnąłem się -Po prostu palce lizać!

-Okey... -kiwnął głową -Trochę mi to zajmie. Zaraz wracam -i jak powiedział, tak też zrobił.

Zdziwiłem się lekko, no ale szczerze mówiąc fajnie by było mieć takiego przystojnego wielkoluda, co ci zrobi śniadanie do łóżka, prawda? No właśnie.

Czekałem więc cierpliwie, do póki do pokoju wszedł Park z tacką, na której znajdowało się wszystko to co chciałem. Uśmiechnąłem się szeroko siadając na łożku. Chłopak podał mi śniadanie, po czym zacząłem je jeść.

-A ty już jadłeś? -spytałem go popijając omleta.

-Nie jestem głodny.

-Oj, Channie -westchnąłem -Nie wydziwiaj i chodź tu -poklepałem miejsce obok siebie. Mężczyzna wstał z podłogi i usiadł na łożku. Ukroiłem kawałek omleta i przyłożyłem mu do ust. Ten je otworzył, a ja wsadziłem mu do nich jedzenie -Smakuje? -kiwnął głową, marszcząc brwi, na co zaśmiałem się cicho. Podałem mu grzankę -Zjedz ją. Nie możesz chodzić z pustym brzuchem. -chłopak, jak na zawołanie ugryzł tosta.

I tak minęło nam śniadanie -na karmieniu się nawzajem.

Wstałem z łóżka zaraz za Parkiem, który poszedł do kuchni odnieść tackę z talerzami, a ja w tym czasie poszedłem do łazienki wziąć szybki prysznic.

Wszedłem do kabiny prysznicowej i puściłem rześką wodę. Opłukałem się tylko, bo nie widziałem sensu, by robić cokolwiek innego i stanąłem na miękkim dywaniku. Wytarłem się dokładnie, po czym przewiesiłem ręcznik wokół pasa i wyszedłem z łazienki. Skierowałem się do mojego pokoju, gdzie z szafy wyjąłem jakiś biały T-Shirt z logo The Beatles. Pewnie jakaś stara koszulka mojego ojca. Do tego szare dresy, bo w końcu jak narazie nie miałem zaplanowane, by gdzieś wychodzić. Już miałem ściągać ręcznik, gdy w lustrze zauważyłem siedzącego na łożku Chanyeola, przez co na moje policzki wdarł się lekki rumieniec.

-Mógłbyś stąd wyjsć? -powiedziałem uprzejmie odwracając się w jego stronę.

-Po co? Jesteśmy kuzynami, Baek. Czego się wstydzisz? -uniósł lewą brew, a na jego twarz wdarł się ten charakterystyczny uśmieszek.

-Boże, Chanyeol. Też chcę mieć trochę prywatności, więc bądź takim łaskawym kuzynem i wyjdź stąd -zmieniłem trochę ton mojego głosu na opryskliwy.

impossible love - chanbaek | zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz