eleven

486 61 19
                                    

 Ale chujniki z was. Nikt mnie nie kocha i nie chce być moim narzeczonym? OK ;D;D

Przechadzałem się w kółko, aż w końcu Kai powiedział, że mam usiąść, bo my powyrywa nóżki. Chyba go zdenerwowałem. No ja się nie dziwię, jakby ktoś mi co chwilę w ucho robaki wsadzał. Nie było niestety miejsca dla mnie *foch*, więc usiadłem se na kolanach Chanyeola. Chłopak objął mnie ramionami, a ja oparłem głowę na jego ramieniu.

- To kiedy poznam tego twojego nażeczonego, Baekiś? - szepnął mi do ucha.

- Eeee... Już niedługo - zaśmiałem się nerwowo.

- No ja myślę - chuchnął mi w szyję. A jeb się chuju.

Po półgodzinie bezsensowego siedzenia zrobiło się chłodno i zaczął padać delikatny deszcz. Brrr...

- Ch-Chanyeol, lodowiec mi w ryj - zazgrzytałem zębami.

Chłopak wziął mnie na rączki i wniósł do namiotu. JAPIERDOLEJAKIGORONC.

- Chan!!! Sachara mi! - Parkuś od razu wyszedł ze mną na dwór - LODOWIEC - i znowu do środka - SACHARA - na zewnątrz. I może jeszcze tak z tysiąc pięćset sto dziewięćset razy, aż w końcu nie wytrzymał i rzucił mną na ziemię - Ała! CHUJU JEBANY TY - zacząłem płakać, bo pupinka mnie zaczęła boleć.

- Baekiś! Przepraszam! Nie chciałem, naprawdę! - podniósł mnie z ziemi i zaczął masować moją pupcię. O nie, tak nie będzie. 

- Jeb się - warknąłem na niego, jak jakiś seksorny buldog czy coś, i wyrwałem się z jego objęć, po czym uciekłem do kibli. 

Wbiłem do jednej z kabin i zamknąłem się. W pewnym momencie poczułem, że nie jestem tutaj sam. Spojrzałem w górę i ujrzałęm (no kurwa nie zgadniecie) mojego ,,narzeczonego''!!

- Witaj, Baekhyunnie - uśmiechnął się do mnie. 

- Cze-Cze-Cze (-re-cze) -ść.

- Co cię do mnie sprowadza, skarbie? - podszedł bliżej mnie, a ja zrobiłem krok do tyłu i wpadłem na te jebane drzwi. On mnie ostro wyrucha mówię wam, ale chyba muszę zacząć.. 

Wyjąłem więc z kieszeni bakłażana i walnąłem nim w głowę chłopaka, a potem zaczęły się seksy.

*pół godziny później*

I CO? MÓWIŁEM, ŻE NASTĘPNYM RAZEM MNIE WYRUCHA??!!

Gdy się ubraliśmy i wyszliśmy z kabiny, spytałem gostka:

- Możesz pójść do mojego namiotu, teraz, zaraz i udawać, że jesteś moim narzeczonym?

- Oczywiście, skarbie - dał mi buzi w czoło - Chodźmy.

- Ale weź mnie na rączki, bo dupsko boli.

Wziął, więc mnie za ręce i ruszyliśmy w stronę mojego namiotu, do którego prowadziłem chłopaka mówiąc mu, co, gdzie i jak. W końcu doszliśmy na miejsce. Jay postawił mnie za ziemi, a ja wlazłem do namiotu łapiąc go za rączkę.

- CHANYEOL !!! - chłopak, jak na zawołanie znalazł się przy mnie - Chciałeś poznać mojego narzeczonego, KUZYNIE. Oto Jay Park, mój narzeczony. Skarbie to jest Park Chanyeol, mój zjebany kuzyn.

- Głupi gnojek - burknął pod nosem Yoda - Baekiś jest mój, więc elo - złapał mnie za ramiona i przyciągnął do siebie, lecz ja się wyrwałem z jego objęć. 

- Sori, ale zasada Byun Zajebistego Baekhyuna jest taka, że jestem tego, kto mnie wyrucha hihi więc spierdalaj.

- To on cię wyruchał??????????????????? JAK GDZIE KEIDY ??!!??!!??!!??!!??!!??!!??!!

- Przed chwilą w kibelku - wystawiłem mu jęzor.

-  Kochanie muszę już iść, bo przyjechałem tutaj z rodzicami i chcę też spędzić z nimi trochę czasu. Jesteśmy w kontakcie - dał mi buzi, a Czaniolik spojrzał na niego ze wściekłością - Do zobaczenia.

- PAPA !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! - pomachałem mu, a ten wyszedł z namiotu.

- No i co się lampisz? Poznałeś mojego narzeczonego to jeb mnie bicz. Znaczy, się -_-

- To jak śpimy? - do namiotu wpełzł Lubaby.

- Ja, ty i Kyung śpimy w tym najnaj pokoju, największym, tym wiesz. Jedno łóżko wyciągniemy i będzie na nim spał Kai w kuchni, a na dwuosobowym śpi Chan i Hun. PASI?

- PASI! - krzyknęli wszyscy prócz naszych seme, co spojrzeli na nas złowrogo :( Ale to mają pecha. Uke wydają rozkazy, więc niech spipczają.

Wszyscy się umyliśmy i ubraliśmy w piżamki (ja oczywiście miałem taką kawai w lamorożce), a następnie położyliśmy się do spania. Sen szybko do mnie przyhasał, a z innymi to idk. W sumie chuj mnie to obchodzi. W pewnum momencie usłyszałem chuchanie sowy. UWAGA ALARM. Szybko wstałem z łóżka i skoczyłem na Jongina, Który macał biednego D.O po pupci.

- Ty zboku!! Zostaw moją sowę!!! - wrzeszczałem, skacząc po mudżynie. W końcu ten się od niego odkleił, a w tym samym momencie przyszedł ChanHun. Chyba szipuje.

- Zanieście łóżko Kaia na dór! Od dziś tam śpi! Raz, dwa! Już!

Chłopcy wykonali moje zadanie, po czym znów mogłem spać.

KAI

Lodowiec mi w ryj :(((

Zacząłem spamić esemeskami do Bekona, że jest grubym chujkiem i wgl.

- Możesz nie obrażać mojego narzeczonego? - usłyszałem nad sobą.



impossible love - chanbaek | zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz