Prolog

5.3K 467 69
                                    

Ktoś przystanął. Zastygły w mojej pozie, oczekiwałem. Może tym razem ściśnie moją dłoń i wyrwie mnie z tego stanu? A może przejdzie obok, jak tysiące innych zwiedzających?

- Tu jestem... Patrz, jaka fajna wyciągnięta ręka... Ściśnij ją, no ściśnij że...

Nagle poczułem szarpnięcie. Kamień powoli zaczął schodzić z moich zmartwiałych kończyn. Po raz pierwszy od tak dawna poczułem świeże powietrze i zapach drzew. Zamrugałem i rozejrzałem się. Byłem w mojej ludzkiej, słabej formie - ale to da się naprawić. Teraz najważniejsze było to, kto mnie uwolnił...

- Bill, musimy pogadać. - usłyszałem jego zdenerwowany i drżący głos.
Miał na sobie niebieską koszulę i ciemne spodnie. Zauważyłem, że zaczął nosić okulary i zrobił sobie tunel w lewym uchu. Wyglądał na wykończonego.

- Co jest, Sosenko? - spytałem, a w myślach wywróciłem oczami. Nie miałem teraz czasu zajmować się jakimś gówniarzem z depresją, ale pomyślałem, że może to być pewna szansa w realizacji moich planów.

- Nie mów tak do mnie! - wrzasnął, a zaraz potem chwycił się za głowę i oparł o drzewo.

- Ej, ale poważnie... Jesteś głupi czy głuchy? Spytałem głośno i wyraźnie... - podszedłem do niego i wycedziłem, sycąc się przerażeniem w jego oczach. - Co się dzieje?

- Oni myślą, że zwariowałem... Ale ja im udowodnię. A ty mi w tym pomożesz. - spojrzał na mnie ufnie. Uśmiechnąłem się pobłażliwie.

- Zabawne, jak głupi jesteś. Naprawdę uważasz, że tak potężny demon jak ja pomoże ci w czymkolwiek?

- Tak. Ponieważ pomogłeś mojemu wujkowi. Nie ukrywajmy... - na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech. -... Masz do nas słabość, Cipher.

Zamurowało mnie. A potem byłem tylko wściekły. Moje dłonie powoli zbliżyły się do jego szyi. A on dalej patrzył na mnie hardo, z bezczelnym błyskiem w oku. Ścisnąłem jego szyję jak najmocniej, a po chwili do moich uszu doleciał przyjemny odgłos gruchotanych kości.

Spojrzałem w jego oczy. Miałem nadzieję dojrzeć w nich strach, może łzy... Ale one wyrażały tylko i jedynie błogi spokój. Puściłem go. Nie zemdlał ani nic z tych rzeczy.

Dalej stał przede mną. Odchrząknął tylko.

- Jak ty to...? -spytałem, marszcząc brwi.

- Och, a podobno jesteś taki inteligentny! - parsknął głośnym śmiechem. I dodał:

- Zdradzę Ci coś: dużo się zmieniło od czasu, kiedy ostatnio się widzieliśmy. Baaardzo dużo.

Prove It /billdip/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz