V

2.4K 311 44
                                    

Czasami czuję się bardzo samotny...

Gwałtownie otworzyłem oczy i poruszyłem nim.

Ludzie nie rozumieją... Nie ufają mi już...

Poczułem zimny pot. Oblewał mnie całego.

Ale teraz ty tu jesteś... 

- Sosenko? - spytałem chrapliwie i spróbowałem się poruszyć. Nie mogłem.

Teraz już wszystko będzie w porządku...

Ostatnie słowa zostały wykrzyczane, a ja wstrzymałem oddech.

- Pora się obudzić, śpiochu. - Dipper odkrył mnie, śmiejąc się wesoło. Usiadłem na łóżku i przez chwilę mrugałem. Coś tu było ewidentnie nie w porządku. Spojrzałem na moją dłoń.

- Co jest? - chłopak spojrzał na mnie z przesadną troskliwością. - Coś cię boli, Bill?

- Nie... - pokręciłem głową i wstałem szybko. - Dobra, mam kilka planów na dziś.

- Oj, głuptasie. - zaśmiał się Dipper. - To ja mam plany. Idziemy do szkoły.

- Do... szkoły? - spojrzałem na niego z niedowierzaniem.

- Tak. Jesteś tu nowy, więc pewnie nie masz pojęcia, ale każdy demon wraz z swoim opiekunem uczęszcza do placówki edukacyjnej. Uczymy się tam wiele o sobie... I mamy takie specjalne naszyjniki z symbolami. Ja mam z trójkątem, a ty będziesz mieć z sosną. Poza tym...

- Dobranoc. - przerwałem mu, przyciskając poduszkę do głowy i owijając się kocem. Nie miałem zamiaru nigdzie iść. Demon umysłu i szkoła, phi! Też mi pomysł.

- I tak pójdziesz.  W razie czego po prostu użyję szczepionki i tyle.

Wzruszył ramionami, a ja łypnąłem na niego rozżalony spod kołdry.

- To jest groźba karalna! Pójdę z tym do mojego prawnika!

- Bill, ty nie masz prawnika.

- I tu się mylisz! Wczoraj u niego byliśmy, jeszcze pamiętam! - prychnąłem.

- Poprawka: to jest MÓJ prawnik, a ty jesteś MOIM demonem.

- Do NIKOGO nie należę. - fuknąłem i rzuciłem w niego poduszką z całej siły, ale dupek się uchylił. - A na pewno nie DO CIEBIE, ty mały, cholerny...

- Jesteś żałosny. - przerwał mi mój jakże piękny wywód Dipper. - I tak pójdziesz ze mną, czy to ci się podoba, czy nie.

- Odwal się. - odwróciłem się do niego tyłem. - W ogóle jesteś irytujący z tymi swoimi zmianami nastroju. Wczoraj na sesji się do mnie tuliłeś, a teraz jesteś po prostu wredny. Zachowujesz się...

- Jak nienormalny? Szalony? Jak ty?

Tego było już za wiele. Poderwałem się z furią w oczach i rzuciłem na szczyla, przyciskając go do podłogi. On jednak odrzucił mnie niesamowicie wielką falą energii. Skupiłem się i używając resztek mocy teleportowałem się koło niego. A potem zacząłem go łaskotać.

Chłopak z początku szarpał się, ale potem słyszałem tylko jego urywany śmiech i coś jakby rżenie. Naprawdę, ludzie wydają dziwne odgłosy.

Ale opłacało się obserwowanie tego, jak Mabel zazwyczaj rozbrajała brata. Po chwili chyba do czegoś doszło, bo śmiech chłopaka na chwilę umilkł i usłyszałem jego szept:

- J- ja muszę iść... Łazienka...

- I kto tu jest żałosny? - spytałem ironicznie, patrząc na wykwitające na policzkach chłopca rumieńce. Mimo wszystko poluźniłem uścisk. Dipper wyminął mnie i pobiegł do łazienki, a ja poszedłem do kuchni.  Byłem piekielnie głodny.

Myślisz, że wygrałeś...

Odwróciłem się gwałtownie na schodach i rozejrzałem.

Ale gra dopiero się zaczyna...

Co to było? Zbłąkane dusze?

Myślisz, że jesteś taki mądry...

Nigdy czegoś podobnego nie słyszałem.

Ale ja znam wszystkie twoje myśli. 

Znów to uczucie. Zimny pot.

Och, mój drogi... Znasz mnie aż za dobrze...

Głos ucichł, a wtedy z kuchni wyszedł Dipper. Pogwizdywał.

- Jak ty tu... Przecież byłeś w... - bełkotałem nieskładnie, rozglądając się dookoła.

- Teleportacja. Ubierz się, zjedz coś i ogarnij, Cipher - brunet wyczarował sobie tosta i spojrzał na mnie brązowymi oczami, przekrzywiając głowę. Przysiągłbym, że jego źrenice przez chwilę były pionowe. Głos miał dziwnie pusty. - Wyglądasz, jakbyś zobaczył ducha.

Prove It /billdip/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz