- Cześć.
Ruda czupryna mignęła w tłumie. Obróciłem głowę i uniosłem dłoń, chcąc pomachać chłopakowi. Dipper jednak od razu zainterweniował i chwycił moją rękę w połowie ruchu.
- Nie machaj mu. Nie lubię go.
- A ja tak. Wydaje się być miły.
Brunet zaczerwienił się i z całej siły nastąpił na moją nogę. Krzyknąłem, zwracając na siebie uwagę kilku uczniów. Dipper zaśmiał się, a Will wyciągnął komórkę. Usłyszałem odgłos aparatu i jęknąłem przeciągle.
- Will, nie znowu!
- Będzie na blogu - niebieskowłosy pomachał mi telefonem przed twarzą, szczerząc zęby w szerokim uśmiechu. - Zaraz dodam.
Jednocześnie z Dipperem powiedzieliśmy "Nie", po czym spojrzeliśmy na siebie i odwróciliśmy wzrok, zażenowani sytuacją. Oczy Willa zaświeciły się.
- Zróbcie to jeszcze raz.
- Daj już spokój... - Dipper westchnął i chwycił moją rękę. Odeszliśmy trochę na bok. Gorączka już minęła i mogłem wrócić do cudownej, szkolnej rzeczywistości. Odkąd potwierdziłem mój związek z Sosenką, życie stało się jeszcze dziwniejsze.
Mieliśmy zarazem przeciwników (którzy, gdy tylko widzieli nas razem, od razu mieli odruch wymiotny) jak i zwolenników (czyli Will i jakieś zwariowane inne demony).
- Dobrze się czujesz? - brunet spojrzał na mnie z troską. Opłukałem twarz zimną wodą i zerknąłem do lustra.
Kim się stałem? Zwykłym śmieciem. Materiałem na bloga mojego brata. Na co były wszystkie moje plany, kiedy teraz byłem w związku z jakimś chłopaczkiem? I po co?
Tylko po to, aby przeżyć i nie stracić głowy.
- Żałosne - szepnąłem do siebie.
- Co mówisz?
Spojrzałem na niego. W jego oczach zobaczyłem prawdziwe zmartwienie i zmieszanie.
- Już nic. Wszystko okej. Wracajmy na lekcje.
- Co teraz mamy? - zapytał.
- Chemię.
***
Po wejściu do sali przywitał nas znajomy akcent. Bill jęknął głucho i pociągnął mnie za rękaw.
- Dipper, jednak nie dam rady. Gorączka wraca. Bardzo źle się czuję. Wra...
- Pan Chiper zjawić się raczył - metaliczny głos profesorki rozległ się w sali. Wszyscy uczniowie jak na komendę unieśli głowę znad zeszytów i wlepili wzrok w jasnowłosego demona. Gideon uśmiechnął się złośliwie. Przysunąłem krzesło bliżej stolika.
- Tak. Byłem chory, mój opiekun poinformował...
- On poinformować nie raczył mnie - nauczycielka przerwała Billowi i spojrzała na niego z czystą, chorą satysfakcją. - Pan Chiper nie pisał kartkówki ostatniej. Pan Chiper po lekcjach zostanie tu.
- Ale on nic nie wie - wtrąciłem się, oburzony. - Jak ma pisać kartkówkę, skoro jeszcze nie nadrobił?
- Na nadrobienie zaległości są przynajmniej trzy dni - wtrącił się cichy głos. Rozejrzałem się po klasie, zaskoczony. Czarnowłosa siedząca w przedostatniej ławce poprawiła okulary i skinęła mi głową.
- Panna Huu się nie wtrąca. Ja z Chiperem rozmawiam. - Wyniośle odparła chemiczka.
- Choo. Candy Choo, tak dla ścisłości. A on się nie nazywa "Cziper" tylko "Sifer". "Sajfer" też można wypowiadać, ale na pewno nie "Cziper".
Przeniosłem wzrok na Billa. Ten patrzył na czarnulkę z takim wyrazem twarzy, jakby w niego piorun strzelił. Jego usta poruszały się szybko, ale zdołałem dostrzec przekaz.
"Zamknij się".
- Pan Sifer, tak? - chemiczka przeniosła spojrzenie na niego. - Kojarzę to nazwisko. Czy to nie pana dziadek...
- Nie. Napiszę tę kartkówkę po lekcjach - uciął blondyn. Kobieta wydęła usta, ale już nic więcej nie powiedziała pod jego adresem. Wkrótce w sali słychać było tylko jej monotonny głos. Zerknąłem znad notatki na Billa, który pilnie notował każde jej słowo. Znałem go już tak długo, a nie wiedziałem o nim praktycznie niczego.
Co takiego ukrywał? Kim był jego dziadek? I kim on jest?
Musiałem się tego dowiedzieć. Zacisnąć zęby, kochać go i wydobyć z niego wszystko. Wszystkie sekrety, grzechy, brudne sprawki... Podobno ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
Jednak ja już byłem w swoim osobistym, niekończącym się piekle. Nie miałem więc żadnych oporów.
CZYTASZ
Prove It /billdip/
FanfictionDipper Pines żyje w nowym świecie. Świecie, w którym ludzie i demony to przyjaciele. Jest jednak jeden haczyk... Bill Cipher naprawdę nienawidzi swojej kamiennej formy. Kiedy jednak nie wszystko układa się po jego myśli, będzie musiał zrobić to, cz...