Na wpół śpiąc usłyszałem ulubione słowo osób wkurzonych/ wzburzonych/ wściekłych/ bardzo mocno zdenerwowanych (niepotrzebne skreślić). Brzmiało ono tak:
- Kurwa mać!!!
- Sosenko, nie wolno kląć. - Powiedziałem, otwierając oczy. Przeciągnąłem się i ziewnąłem.
- To ty nie możesz przeklinać. Ja mogę - odparł z ciemności rozzłoszczony głos chłopaka.
Niechętnie zwlokłem się z kanapy i poszedłem do kuchni, skąd dobiegały przekleństwa.- No kurna, gdzie jest ten nóż?!
- Po co ci nóż?
- Żeby posmarować kromkę. Jestem głodny!
- Jesz w nocy?
W kuchni panował rozgardiasz. Pomimo ciemności byłem tego pewien, kiedy prawie wywaliłem się o coś śliskiego. Schyliłem się i po konsystencji poznałem, że trzymam masło. Jeszcze kilka kroków i natknę się na nóż, a to będzie mniej przyjemnie spotkanie...
- Dlaczego nie zapalisz światła? Ciemno tu jak w dupie Szatana.
- A co, zaglądałeś? - złośliwy ton Dippera sugerował, że naprawdę ma już dość. Westchnąłem cicho i zapaliłem ogień w dłoni - mógł o tym wcześniej pomyśleć, a do tego nie potrzeba jakichś skomplikowanych zdolności. Praktycznie my - demony, mamy to we krwi.
- A nawet jeśli tak, to co? - odpowiedziałem w podobnym tonie. - Zazdrosny jesteś?
- Prąd wyłączyli, idioto! - burknął i wziął z mojej dłoni kostkę masła. Nie patrzył mi przy tym w oczy, co było nietypowe. - I nie, nie jestem zazdrosny... Chyba. - Szepnął ostatnie słowo, ale nie umknęło to mojej uwadze. Mimowolnie uśmiechnąłem się i oparłem o stół, obserwując ruchy Sosenki. Trzeba było uczciwie przyznać, że miał on w sobie pewną grację...
- Na co się gapisz? - wymamrotał, czując na sobie mój wzrok.
- Na Sosenkę.
- Miałeś mnie tak nie nazywać.
- To będę cię nazywać Mason.
- Tak też nie.
- Czyli jednak Dipper?
- Tak.
Skinąłem głową i podpaliłem najbliższą świeczkę - widać chłopak już je przygotował.
Potem ubrałem jego kurtkę, a potem wyszedłem na dwór. Noce były już zimne, była połowa października... Nawet tego nie zauważyłem. Dużo rzeczy wydarzyło się w moim życiu, jednak powinienem był się tego domyślić. No właśnie.
"Powinienem był".
Zawsze miałem wszystko pod kontrolą i teraz, jak już pewnie wspomniałem, niemiłosiernie denerwowało mnie to, że wszystkiego musiałem się dowiadywać. Jasne, mógłbym o wszystko wypytać Dippera... Z moich obserwacji wynikało jednak, że chłopak stał się bardziej skryty i nieufny. Na pomoc innych nie miałem co liczyć. Postanowiłem więc iść z prądem i mieć nadzieję, że wyjdę z tego żywy.
Wracając do opowieści, wyszedłem na dwór. Tam też było ciemno, tylko pojedyncze gwiazdy rozświetlały niebo. Odetchnąłem głęboko i po raz kolejny przywołałem ogień. Patrzyłem przez chwilę, jak błękitny płomień liże moją dłoń. A później ruszyłem w las. Trzeba było napalić w kominku.
***
Gdy "mój chłopak" wyszedł z domu poczułem, że nareszcie mogę spokojnie odetchnąć. Ostatnia doba była najdziwniejsza w moim życiu. Tylu skrajnych emocji chyba nigdy nie przeżyłem. Najpierw niepewność, później nagła miłość, a na koniec...
Strach. Obezwładniający strach.
Czy dobrze zrobiłem? Czy do reszty zwariowałem?
Spałem na kolanach mojego największego wroga, z którym wdałem się w... romans? To brzmiało tak szalenie, tak cholernie nieodpowiedzialnie... Ale chciałem tego.
Kiedy skończyłem robić tą przeklętą kanapkę, drzwi otworzyły się. Jednak nikt przez nie nie wszedł. Zaintrygowany, wyjrzałem z kuchni. Trzymałem w ręku nóż - tak na wszelki wypadek. Było jak w tanim horrorze - drzwi skrzypiały, było ciemno jak w (jak to określił Bill) "dupie Szatana".
I nagle...
Lewitujące drewno wleciały jak szalone do pomieszczenia, a ja pisnąłem i odruchowo cofnąłem się o dwa kroki. Wyglądało to jak w "Harrym Potterze", może kojarzycie - latające klucze...
Tylko w moim przypadku to były patyki, które odbijały się od ścian jak popierniczone. Zamknąłem drzwi od kuchni i wyjrzałem dopiero wtedy, kiedy wrzawa się uspokoiła. Na środku pokoju stał Bill. Włosy miał lekko splątane, wydawał się być zdyszany.
Trzymał podpałkę w rękach. Wyglądała ona całkiem normalnie - wcale nie tak, jakby przed chwilą miała zamiar wydłubać mi oczy.
- Co to było? - spytałem wrogo.
- Chciałem użyć mocy, ale cóż... tak trochę przesadziłem - wzruszył ramionami.
- Okej - westchnąłem cicho. - Zapal w kominku. Tylko błagam, tym razem bez magii.
- Jasne. - Wzruszył ramionami i poszedł spełnić moją prośbę.
Ja wróciłem do kuchni i zrobiłem więcej kanapek, tak instynktownie. Była chyba czwarta.
Coś czułem, że czekała nas dłuuuga noc...
CZYTASZ
Prove It /billdip/
FanfictionDipper Pines żyje w nowym świecie. Świecie, w którym ludzie i demony to przyjaciele. Jest jednak jeden haczyk... Bill Cipher naprawdę nienawidzi swojej kamiennej formy. Kiedy jednak nie wszystko układa się po jego myśli, będzie musiał zrobić to, cz...