- Co to? - Dipper nieufnie spojrzał na fiolkę z miksturą. Uśmiechnąłem się i otrzepałem z resztek ziemi. Nie lubiłem się w niej babrać, ale ten korzeń rósł tylko pod nią. Musiałem więc użyć łopatki, wykopać go i zrobić eliksir. A wszystko przez wiadome problemy z mocą...
- To korzeń. Nie martw się, Sosna. Mam plan.
- Nie wątpię - prychnął, rzucając mi wymowne spojrzenie.
- Podzielisz się nim z resztą klasy?- Serio, stałeś się bezczelny. A co do planu... Musimy zablokować twój umysł. Ten korzeń sprawia, że człowiek przestaje myśleć.
- W sensie?
- Liczą się tylko jego uczucia. Zobaczysz sam. Podejdź tu.
Brunet niepewnie podszedł do mnie. Odetchnąłem głęboko, pozbywając się wszystkich złych emocji. Położyłem dłoń na jego policzku i w myślach powiedziałem zaklęcie. Usłyszał to.
- Co zrobiłeś?
- To zaklęcie na wszelki wypadek. Gdyby nawet po wypiciu eliksiru twoje uczucia nie przejęły nad tobą pełnej kontroli, to zaklęcie zapewnia tęsknotę ciała.
- Tęsknota ciała? Brzmi bardzo... Dwuznacznie.
- Bo takie jest. Tak naprawdę chodzi nam jedynie o blokadę umysłu. Jednak wszystko zależy od ciebie i twoich pragnień.
- Nie myśl, że będę ci wisiał na szyi. Dawaj tę miksturę - wyrwał mi butelkę z dłoni i wypił jednym haustem. Co prawda powinien wypić to powoli, ale skoro chciał mieć to już za sobą...
- I co? - spytałem, obserwując go czujnie. Zamrugał kilka razy.
- Nie czuję różnicy - odpowiedział i spojrzał na mnie. Uśmiechnąłem się pod nosem, kiedy nagle odwrócił wzrok i zaczął się jąkać.
- T-to znaczy... Powinienem... J- ja...
- Rozumiem. Czyli zaczęło działać.
- C- co? - Dipper chwycił się za klatkę piersiową i zaczął dyszeć.
Na wszelki wypadek cofnąłem się trochę i czekałem na jakiś ruch z jego strony.***
Dipper POV.- C- co? - wyjąkałem i spojrzałem w stronę okna. Stał tam i patrzył na mnie czujnie. Poczułem pot spływający mi po karku. Moje serce biło nienaturalnie głośno. A potem nagle odezwał się głos w mojej głowie.
- Ej, co jest? Dlaczego nie myślisz? Co z tobą?
Nie słuchałem. Patrzyłem tylko na niego. Tak bardzo miałem ochotę go przytulić... Wstałem i podszedłem do niego. A on się cofnął.
Dlaczego...?
- Nie bój się mnie - powiedziałem drżącym głosem. - Proszę... Ty żałosne ścierwo.
Chwyciłem się za usta. Co się ze mną działo? Nie chciałem tego powiedzieć! Odwrócił się i zaczął powoli schodzić po schodach. A ja stałem jak słup i walczyłem z tym czymś w środku.
- Nie idź! - krzyknąłem i poczułem straszny ból głowy.
- Co ty próbujesz zrobić?! - darł się głos wewnętrz mnie.
- Przecież on i tak nie odejdzie! Uspokój się!- Ale ja chcę... Ja potrzebuję! - zatoczyłem się do tyłu. Tego było za wiele... Nigdy w życiu nie czułem moich emocji tak wyraźnie. Ale potrzebowałem go. Chciałem go tylko dotknąć, nic więcej. To coś mi nie pozwalało...
- Blokujesz swój umysł?! Zapomnij!
Zamknąłem oczy i skupiłem się na wypełniających mnie uczuciach. Nasz pierwszy pocałunek, dotyk... Jego uśmiech i mimika. Wszystko miało znaczenie. Głos wewnętrz mnie zaczął powoli zanikać, ale dalej był agresywny. Stopy oderwały się od podłoża. Na początku poruszałem się wolno, jakby oblepiony smołą. Z każdą minutą moje ruchy nabierały jednak sprężystości.
- Dipper - usłyszałem, jak ktoś wypowiada moje imię. Ale bez nienawiści czy zniechęcenia, do jakiego przywykłem w tym świecie. Uniosłem wzrok i napotkałem spojrzenie jego złotych patrzałek. Odetchnąłem głęboko i...
Klap.
- A to za co?! - krzyknął Bill, chociaż moja dłoń ledwie musnęła jego policzek.
Cholerny dramaturg.- N- nie wiem. Musiałem odreagować - wytłumaczyłem kulawo, krzywiąc się. Na te słowa blondyn chwycił mnie za dłonie i brutalnie popchnął. Zdziwiony, cofnąłem się stopień wyżej.
- Co ty...
- Tego fioletowego debila już tu nie ma? - przerwał mi. Zamrugałem kilka razy.
- Nie... Zniknął. Tak sądzę.
- To dobrze. A teraz idę odebrać moją nagrodę.
Nim zdążyłem zrozumieć znaczenie jego słów, popchnął mnie na ścianę i jednym zgrabnym ruchem wsunął dłoń pod moją koszulkę. Poczułem, jak jego dłonie przesuwają się po moim brzuchu. I zrozumiałem, że to ten moment. Moment, w którym mogłem podciągnąć jego koszulkę. Moment, w którym weszliśmy do pokoju i rzuciliśmy się na łóżko. Moment, w którym zrobił mi malinkę i pocałował czule w obojczyk. Moment, w którym nagle staliśmy się nadzy - i co najdziwniejsze, nie wstydziliśmy się swoich blizn. Moment, w którym staliśmy się jednością.
Tak. Leżąc pod nim i czując to, wiedziałem, że to był ten moment. Moment, który zapamiętam na całe życie.
- Kocham Cię - szepnąłem i przyciągnąłem go jeszcze bliżej.
Usłyszałem ciche sapnięcie i jego głos przy moim uchu.Drżał z radości.
- Ja ciebie też. Dawno się tak dobrze nie czułem.
- Ja też... - przejechałem palcem po jego ustach i uśmiechnąłem się. - Zrobisz obiad?
I wtedy cały romantyzm szlag trafił.
CZYTASZ
Prove It /billdip/
FanfictionDipper Pines żyje w nowym świecie. Świecie, w którym ludzie i demony to przyjaciele. Jest jednak jeden haczyk... Bill Cipher naprawdę nienawidzi swojej kamiennej formy. Kiedy jednak nie wszystko układa się po jego myśli, będzie musiał zrobić to, cz...