KILKA MIESIĘCY PÓŹNIEJ
-Tomaszu, mam tego dosyć!!! Mamy wielki dom, ty mi nie pomagasz, muszę zajmować się nim sama!!!-krzyczała Barbara. Byli bezdzietnym małżeństwem, oboje zbliżali się wiekiem do pięćdziesięciu.
-Zatrudnijmy kogoś do pomocy.-dokończyła.
-Mam lepszy pomysł. Chodź na chwilę.
Kobieta podeszła do męża i spojrzała na monitor laptopa, przed którym ten siedział.
-Może zaadoptujemy dziecko? To by nam pomogło nawet finansowo...
Po kilku tygodniach Catherine trafiła pod ich dach.(Ok wiem, że to trwa dłużej, ale na potrzeby opowiadania tyle. Wracamy do opowiadania.)
W nowym domu dziewczyna także nie zaznała choć trochę sympatii. Jej przybrani rodzice często wyjeżdżali na długie tygodnie, nie dając znaku życia. Jak byli w domu, tylko siedzieli przed telewizorem, zmuszając dziewczynę do pracy ponad siły, w swoim trzy piętrowym domu. Nocami odrabiała zadania szkolne. Właśnie tam poznała swoją rówieśniczkę-Magdę. Dziewczyny zaprzyjaźniły się.
REZYDENCJA
Masky upiekł cały talerz świeżych gofrów. Poszedł z nimi do pokoju Tobiego. Zapukał. Brak odpowiedzi. Znów. Dalej cisza. Zrezygnowany nacisnął klamkę i wszedł do pokoju przyjaciela. Ten leżał na łóżku, bezmyślnie rzucając miękką piłką w ścianę, po czym z powrotem ją łapiąc.
-Siemka! Przyniosłem Ci coś.
Cisza.
-Toby... Nie chcesz swoich gofrów? Nie jadłeś ich odkąd...od dłuższego czasu.-poprawił się chłopak.
Totalny brak reakcji.
-Dobra. Jak nie, to nie. Zostawię ci je tutaj. Może się zdecydujesz.
-Daj mi święty spokój! Myślisz, że teraz mam ochotę na jakieś głupie gofry?!? Z mojej winy Catherine została wyrzucona ze swojego domu! Mógł wyrzucić mnie! Przecież to jego córka! Jak on mógł! Ja nie dostaję żadnych misji. Nawet nie mogę wyjść bez obstawy. Chciałbym chociaż wiedzieć, czy u niej wszystko w porządku.
-Wiesz przecież, że Slender ją obserwuje i nie pozwoli, żeby stała się jej krzywda.
-Jego to raczej nie obchodzi. Nigdy się nią za bardzo nie interesował. Zawsze znajdował kogoś, kto się nią opiekował, żeby nie musieć tego robić samemu. A teraz zabieraj to i wyjdź.-po czym wrócił do przerwanego zajęcia.
Chłopak tylko pokręcił smutno głową i wyszedł zabierając talerz z goframi.
-I co?-spytał Jeff, podnosząc głowę znad talerza zupy.
-Lepiej nie pytaj...Kolejny raz Catherine została sama. Dom lśnił czystością. Dziewczyna postanowiła poćwiczyć swoje nowo odkryte umiejętności. Siedziała przy kuchennym stole. Nieopodal na szafce była szklanka wody. Skupiła się na niej.
"Jestem tylko ja i szklanka. Ja i szklanka. Ja i szklanka..."-mówiła w myślach, wpatrując się w nią intensywnie.
Naczynie drgnęło, po czym uniosło się i podpłynęło do ręki dziewczyny. Ta uśmiechnęła się z satysfakcją. Wypiła wodę. Spojrzała na zegarek. Piątek, 21.30. Zadzwoniła do Magdy.
-Hej przyjdziesz do mnie? Mam wolną chatę na weekend.-spytała.
-Ok i tak nie mam nic do roboty. Będę za pół godziny. Do zobaczenia!-po czym rozłączyła się.
CZYTASZ
Odnaleźć drogę
FanfictionHistoria o młodej dziewczynie-Catherine. Przez pierwsze 17 lat swojego życia, mieszkała wraz z ojcem w jego rezydencji. Skończyło się to, gdy wyszedł na jaw jej związek z jednym z Proxy. Ponadto odkrywa w sobie pewną moc... Zapraszam do czytania.